Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Bowie, David - Let's Dance 

David Bowie - Let's Dance 
1983 EMI

1. Modern Love    4:46
2. China Girl    5:32
3. Let's Dance    7:38
4. Without You    3:08
5. Ricochet    5:14
6. Criminal World    4:25
7. Cat People (Putting Out Fire) 5:09
8. Shake It    3:49

David Bowie, który jeszcze nie dawno sam wyznaczał trendy i był punktem odniesienie dla niemal całej brytyjskiej sceny muzycznej, wydał w 1983 roku płytę, która wpasowała się w aktualny wówczas nurt przebojowego popu. Główną ozdobą wydawnictwa jest utwór tytułowy, który podbił listy przebojów na całym świecie. Jego styl wyznaczają dyskotekowy rytm, wzmocniony funkowym basem i pewnym siebie głosem Bowiego, wraz z jego nowym wizerunkiem eleganckiego dandysa, ukazanym w pamiętnym wideoklipie. W podobnym tonie stara się utrzymać cała płyta, choć nie zawsze to wychodzi. Oprócz hitu tytułowego, album przyniósł jednak równie wielki przebój "China Girl", utrzymany w nieco spokojniejszej tonacji, za to o orientalnych cechach. Utwór zresztą nie był nowy, bo napisany wspólnie przez Iggy Popa i Bowiego już w 1976 roku i wcześniej wydany na solowej płycie Popa a także przez niego pierwotnie zaśpiewany. Sukces zapewniło mu jednak dopiero wykonanie Davida Bowiego. Album rozpoczyna się trzecim singlem pt. "Modern Love", który zdobył nie mniejszą popularność. To równie udane nagranie utrzymane jest w podobnym przebojowym tonie, co "Let's Dance". 

Całość płyty została współwyprodukowana przez Nile'a Rodgersa z funkowo-dyskotegowego zespołu Chic. Album jest zwarty i niezbyt długi. Mieści się w klasycznych kanonach, trwając niecałe czterdzieści minut. Zawiera zaledwie osiem utworów. Dzięki temu, wszelkie mielizny, które przynosi, udaje się bez większych problemów przebyć i wysłuchać płyty do końca. Numer tytułowy jest w wydłużonej, prawie ośmiominutowej wersji, ale i tak wydaje się, że kończy się za szybko. Tak jest z wszystkim co dobre. Po hitowym, trzecim na albumie, tytułowym "Let's Dance", następuje czwarty w kolejności "Without You", który jest zarazem czwartym singlem i najkrótszym utworem na płycie. I znowu, trudno ten fakt skrytykować. To nie jest tak spektakularny numer, jak trzy poprzedzające go. Gościnnie kilka razy strunę szarpnęła tutaj ówczesna nadzieja białego blues rocka, Stevie Ray Vaughan, który zresztą gra również w innych nagraniach na płycie. I rzeczywiście barwa "Without You" jest nieco inna, mniej dynamiczna. Te liźnięcia gitarowe Ray Vaughana, nadają utworowi niemal jazzowo-bluesowy charakter, choć cały czas podbudowany Chicową rytmiką.

Piąty na albumie utwór "Ricochet" ma rwany, niedyskotekowy rytm, partię wyróżniających się dęciaków i cechy mało motorycznego utworu, jakby nie pasującego do reszty. Na "Criminal World" słychać wyraźną, niemal bluesową solówkę gitarową, ale utwór zachowuje funkowo-dyskotekową rytmikę. Podśpiewywane przez Bowiego "Criminal World" zachęca do nucenia. „Cat People (Putting Out Fire)” został nagrany pierwotnie w 1981 roku, wspólnie przez Bowiego i Giorgio Morodera, jako tytułowa piosenka do filmu z 1982 roku. Bowie nie był jednak zadowolony z tamtej wersji i postanowił wrócić do utworu na "Let's Dance". Znowu słychać tutaj wyraźne gitarowe, blues-rockowe solo Ray Vaughana, co mi zdecydowanie nie pasuje do tego, jak powinna brzmieć płyta. Całość kończy trzyipółminutowe "Shake It", które perkusyjno-rytmicznie przypomina trochę utwór tytułowy, choć tempo jest bardziej rwane a sam utwór mniej chwytliwy. Słychać tutaj też jazzową trąbkę.

Połączenie blusowej gitary Ray Vaughna i dyskotekowej produkcji Rodgersa powoduje, że płyta nie osiąga efektu, który mogłaby osiągnąć, gdyby pozbyć się tych bluesowych naleciałości. Album ma wyraźnego killera w postaci nagrania tytułowego. Udane są również single "Modern Love" i "China Girl", ale pozostałe nagrania nie mają już tego poziomu. To powoduje, że płyta wydaje się nierówna a jej charakterystyka zbliżona do albumów Tiny Turner z lat 80. W tym konktekście nie wydaje się przypadkowe, że w kolejnych latach obu artystów podjęło współpracę, np. przy utworze "Tonight" (1984). David Bowie napisał też dla Tiny utwór "Girls", który zresztą sam też zaśpiewał. "Let's Dance" jako całość, moim zdaniem, niezbyt się broni. 

Album jest niejednorodny. Bluesowe solówki Ray Vaughna, w moim przekonaniu, rozbijają klimat całości. Zamiast nowofalowego post-disco otrzymujemy muzykę niemal estradową. Chlubnymi wyjątkami są trzy wspomniane nagrania singlowe, najbardziej udane na płycie, w których nie razi nawet gitara Ray Vaughna. Dzięki nim ocena "Let's Dance" zyskuje co najmniej punkt. [7/10]

Andrzej Korasiewicz
16.09.2023 r.