Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Buzzcocks - Flat-Pack Philosophy

Buzzcocks - Flat-Pack Philosophy
2006 Cooking Vinyl

01. Flat-Pack Philosophy
02. Wish I Never Loved You
03. Sell You Everything
04. Reconciliation
05. I Don't Exist
06. Soul Survivor
07. God, What Have I Done
08. Credit
09. Big Brother Wheels
10. Dreamin'
11. Sound of A Gun
12. Look At You Now
13. I've Had Enough
14. Between Heaven And Hell

WTF?? Czy ja dobrze słyszę?? Czy ci kolesie mają 50 lat?? Ekskjuz mi, ale jeśli to są już "dziadki", co się na graniu nie znają to Doda jest Virgin. Tak luźno, bezstresowo, ostro, zawadiacko, rzetelnie, młodzieńczo - mogę tak jeszcze długo - grającego starego bandu dawno nie słyszałem! Dinozaury, wracajcie, byle byście grali tak jak chuligani z Manchesteru!!!

Szybka lekcja historii. Buzzcocks założyli w angielskim odpowiedniku naszej Łodzi, Pete Shelley i Hovard Devoto w połowie lat 70. Dołączył do nich Steve Diggle i wspólnie nagrali legendarną już EP-kę „Spiral Scratch”, która pokazywała, że punk rock nie musi być tylko brudny, ale i romantyczny z drobną domieszką cwaniactwa. Przed nagraniem pełnowymiarowego albumu odszedł Devoto, który dziś jest obarczany odpowiedzialnością za założenie pierwszego zespołu nowofalowego - Magazine, ale i bez niego Shelley i Diggle radzili sobie świetnie. Panowie nagrali znakomite „Another Music From A Different Kitchen” i „Love Bites” – opowieści o zwykłych, może nieco bardziej bystrych i szemranych jednocześnie, nastolatkach, dla których głównym tematem nie była polityka, jak w przypadku Pistols czy Clash a... miłość. A skoro miłość, to muzycznie chłopaki, chcąc nie chcąc, musieli wzorawać się na Beatlesach.

Teraz Buzzcocks wracają po trzech latach milczenia i co? I NIC się nie zmieniło! Wracamy do lat siedemdziesiątych! Ciągle ta sama, radosna, punkowo-beatlesowska muza z zabawnymi tekstami, zahaczającymi głównie o tytułową filozofię życiową i psychologię. Shelley jak zwykle podzielił się wokalami z Diggle’m, choć nie ulega wątpliwości, że głos tego pierwszego jest znakiem rozpoznawczym zespołu, z wiekiem śpiew coraz wyższy, to tak można na starość? Numery Diggle’a praktycznie niczym specjalnym się nie wyróżniają poza świetnym, motoryczno-mrocznym „Sound of A Gun”. Oczywiście, czasy idą na przód, to i gitary ostrzejsze w porównaniu z numerami sprzed 30 - kurde, jak to brzmi - lat, ale o wiele większa melodyjność. Buzzcocks wymyślili brit pop! Każdy kawałek na „Flat-Pack Philosophy” nadaje się do machania głową w rytm „Love Me Do”. Zupełnie nie pozbyli się starego stylu. Już od pierwszych dźwięków tytułowej piosenki wiadomo, co to za kapela gra i trąbi. Typowe, szybkie, punkowe zagrywki, wysoki śpiew Shelleya - ktoś nie zna „Ever Fallen In Love”? - i wielogłosowe partie w refrenach. Ja się może za bardzo podniecam, ale wychowałem się na tym zespole i tym bardziej miło mi słyszeć, jaki kawał dobrej, staro-punkowo-rock’n rollowej muzy "dziadki" nagrały. „I Don’t Exist” brzmi jak zaginiony kawałek naćpanego McCartneya, „Soul Survivor” to Beach Boys na kwasie, „Credit” przypomina stare dobre „What Do I Get” z debiutu, „Reconciliation” nie powstydziliby się Futureheads - no i to charakterystyczne „o-o-o-o-o-o” w refrenach...

Nie będę kadził i tak nie umiem być przy nich obiektywny. Ludzie! Kupcie sobie „Singles Going Steady” a zaraz po tym najnowszych Buzzcocks. Warto jak cholera - if you wanna party, babe. Pitchfork określił tę płytę, jako tryumf trzyakordowej rumby. Nic dodać, nic ująć. [8/10]

Mateusz Rękawek
17.06.2006 r.