Isobel Campbell & Mark Lanegan - Sunday At Devil Dirt
2008 V2 Records
1.Seafaring Song
2.The Raven
3.Salvation
4.Who Build The Road
5.Come On Over (Turn Me On)
6.Back Burner
7.The Flame That Burns
8.Shot Gun Blues
9.Keep Me In Mind Sweetheart
10.Something To Believe
11.Trouble
12.Sally Don't You Cry
To już drugi raz, kiedy spotyka się tych dwoje artystów. W 2006 roku współpraca Lanegana i Campbell zaowocowała świetnym i dobrze przyjętym przez krytykę albumem „Ballad of the Broken Seas”. Rok 2008 przyniósł „Sunday At Devil Dirt” – album, który raczej nie podbije list bestsellerów, ale na dzisiaj to jedna z najbardziej udanych kolaboracji ostatnich lat.
Mark Lanegan to Amerykanin obecny na niezależnej scenie już ponad dwie dekady, biorący udział w wielu projektach, które odnosiły mniejszy lub większy sukces komercyjny czy artystyczny (Screaming Trees, The Twilight Singers, Queens Of The Stone Age, Soulsavers i sporo innych). Nazwisko Lanegan stało się marką, a klasa samego muzyka nie podlega dyskusji. Isobel Campbell to szkocka wokalistka i producentka, do 2002 roku członkini Belle & Sebastian, gdzie była wiolonczelistką i użyczała wokalu. To ona zaprosiła Marka Lanegana do współpracy i to ona w większości napisała i wyprodukowała materiał na oba ich wspólne albumy.
„Sunday At Devil Dirt” to zbiór naprawdę udanych, folkowych kompozycji. Campbell i Laneganowi bliżej do amerykańskiej „szkoły” („Trouble”, „Back Burner” czy „Keep Me In Mind Sweetheart”, „Salvation”), w której słychać inspiracje bluesem i country. Rozpoczynająca “Seafaring Song” jest jednym z najlepszych utworów na płycie. Podobnie „The Raven”. Obie kompozycje są niesamowite, mroczne, a całości dopełnia sekcja smyczkowa, bez której album straciłby naprawdę wiele. To właśnie orkiestrowe zacięcie Isobel Campbell tworzy klimat całego albumu, który z jednej strony przypomina mi klimat rodem z opowiadań Edgara Alana Poe albo „Lullaby” The Cure czy „Where did you sleep last night?” – tradycyjną, amerykańską piosenkę, którą Lanegan „zwrócił ludowi” w latach 90., a z drugiej (o zgrozo! – a może nie?) Jamesa Bonda, bo, przyrzekam big-bandowe „Come On Over (Turn Me On)” przywodzi na myśl odrzutowy plecak i złoty pistolet (mam nadzieję, że to nikogo nie zniechęci – to tylko jeden utwór;-). Niski, zachrypnięty głos Marka Lanegana, który momentami zmienia się raczej w melorecytację niż śpiew, idealnie pasuje do czystego, wysokiego wokalu Isobel Campbell (chociaż odnoszę wrażenie, że to raczej Campbell pasuje do Lanegana niż na odwrót).
Chyba tak to już jest, że trzeba mieć minimum dychę kariery na karku żeby stworzyć coś tak bezpretensjonalnego, nie przeintelektualizowanego (a przy tym ambitnego) i zwyczajnie pięknego jak „Sunday At Devil Dirt”. Mam tylko nadzieję, że współpraca Campbell i Lanegana nie zakończy się – to byłaby naprawdę dotkliwa strata – bo w tym roku póki co niewiele lepszych rzeczy od tego albumu się wydarzyło. [9/10]
Hania Wróbel
12.06.2008 r.