Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Coldplay - Viva La Vida

Coldplay - Viva La Vida
2008 Parlophone

1. Life In Technicolor 2:29
2. Cemeteries Of London    3:21
3. Lost!    3:55
4. 42    3:57
5. Lovers In Japan / Reign Of Love    6:51
6.1. Yes    4:04
6.2. Chinese Sleep Chant    3:01
7. Viva La Vida    4:04
8. Violet Hill    3:50
9. Strawberry Swing    4:08
10.1. Death And All His Friends    3:30
10.2. The Escapist 2:46

Najnowszy, czwarty już, album brytyjskiego zespołu Coldplay wzbudził emocje jeszcze przed  ukazaniem się, głównie za sprawą singla "Violet Hill". Słuchając go można było odnieść wrażenie, że grupa tym razem zafunduje nam płytę znacznie różniącą się od tego, do czego  zdążyła przyzwyczaić swoich słuchaczy na trzech poprzednich. Tak też się stało. "Viva La Vida" to dziesięć różnych utworów, utrzymanych w spokojniejszym, popowym wręcz nastroju. Usłyszymy na nim znacznie więcej partii fortepianu i różnego rodzaju klawiszy, a mniej typowych gitarowych zagrywek.

Album otwiera niezwykle melodyjny, praktycznie instrumentalny "Life In Technicolor". Następujący po nim "Cemeteries of London" z energicznym rytmem i ciekawymi partiami gitar nasuwa skojarzenia z twórczością U2, którego echa możemy odnaleźć również w innych utworach ("Lovers In Japan..."). Kolejny utwór, "Lost!"  znacznie odbiega  od dotychczasowego stylu zespołu. Przewodni motyw oparty na brzmieniu klawiszy, klaskany (!) rytm i oszczędne partie gitary tworzą ciekawą kompozycję. Do tego melodyjny głos Chrisa Martina, który na tym albumie zabrzmiał bardzo wyraziście. Podobnie jest w tytułowym "Viva La Vida", również opartym na brzmieniu klawiszy a'la Kate Bush. Słychać, że zespół szukając nowej koncepcji sięgnął po różnorodne inspiracje, nawiązując nawet do muzyki lat 80. Kolejny, znany już wcześniej "Violet Hill"  charakteryzuje się dość specyficznym rytmem i posępną linią melodyczną. Nie pozbawiony jest jednak swoistej oryginalności. "Strawberry Swing" natomiast cechuje się ciekawą i folkową  atmosferą. Płytę kończy "Death and His Friends", który jest jednym z najciekawszych i najlepszych kompozycji na albumie. Rozpoczynając się od cichego fortepianu, przechodzi w coraz bardziej energiczny utwór, chwilami ocierający się o progresywno-rockową formę, stopniowo wyciszając się zamyka album.     

"Viva La Vida" jest bardzo różnorodnym albumem, który jednak nie stracił na spójności. Słuchając go w całości możemy odnieść wrażenie, że już to wszystko znamy, Chris Martin i koledzy szukając nowych inspiracji, często sięgają po znane, choć czasami zapomniane rozwiązania, które nie czynią ich muzyki wybitnie oryginalną. Ma ona  jednak swój urok i pewną dawkę świeżości. Choćby dlatego warto sięgnąć po nową płytę Coldplay. Zespół rezygnując z prostej kontynuacji swojej muzycznej drogi dużo zaryzykował, być może dla części starych fanów nowe oblicze ich muzyki będzie trudne do zaakceptowania. Pewnym jest jednak, że wyłamując się z utartej gitarowej konwencji Coldplay trafi do grona słuchaczy, którzy do tej pory nie interesowali się ich twórczością. Ciekawy jestem tylko, co muzycy przedstawią na kolejnej płycie, którą zapowiadają już na koniec tego roku (!). Czy wrócą do utartych brzmień, czy zaryzykują i pójdą jeszcze dalej? Czas pokaże. [8/10]

Wojciech Żurek
27.08.2008 r.