Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Cure, The - Paris

The Cure - Paris
1993 Fiction

1. The Figurehead    7:28
2. One Hundred Years    7:16
3. At Night    6:39
4. Play For Today    3:51
5. Apart    6:37
6. In Your House    3:59
7. Lovesong    3:32
8. Catch    2:41
9. A Letter To Elise    4:51
10. Dressing Up    2:41
11. Charlotte Sometimes    3:59
11. Close To Me    3:58

The Cure w Le Zenith w Paryżu w 1992 roku byli w swojej szczytowej formie. Nawet gdy basista Simon Gallup chorował podczas The Wish Tour (promującej album "Wish"), co było związane z jego rozwodem - The Cure nie tracili impetu, grając ciągle porywające koncerty.

Pomimo ukazania się drugiej świetnej płyty zatytułowanej "Show", zawierającej również materiał z trasy koncertowej "Wish", ale z jej części amerykańskiej, bardziej polecałbym Czytelnikom Alternativepop "Paris". "Show" jest świetny, ale lepiej być w posiadaniu kasety video z tym doskonałym materiałem.

Każdy kto przechodzi obojętnie obok albumu "Pornography" - choć nie znam takich osób... - nie wie, jak wiele traci. "Figurehead" oraz "100 Years" zagrane na żywo brzmią jednocześnie agresywniej oraz bardziej klimatycznie. Jeżeli "Pornography" było albumem katastroficznym, to wersje koncertowe biją na głowę studio, roznosząc słuchacza na kawałki.

Jest także odwołanie do "17 Seconds", jednego z ciekawszych albumów. "At Night" w wersji studyjnej w porównaniu do koncertówki brzmi zaledwie jak zarys dojrzałego kawałka w wersji z 1992 roku. Podobnie rzecz ma się z "Play For Today", gdzie Gallup nie traci okazji do wyszalenia się ze swoim czarnym Eccleshall'em 335, zaś publiczność śpiewa motyw grany przez klawiszowca. "In Your House" również jest znacznie lepszy od oryginalnego wykonania z 1980 roku, zaś Robert Smith pokazuje tutaj swoją klasę jako wokalista.

Nie zabrakło też utworów z promowanego wtedy albumu "Wish" - słyszymy "Apart", "A Letter To Elise". Z czasów Cure, gdy Robert Smith chciał napisać nieco popowych piosenek jest "Catch", "Dressing Up" i "Close To Me", zaś bardzo miłym akcentem jest "Charlotte Sometimes". Wszystko oczywiście znacznie ciekawsze, pełne naturalnego żywiołu - tego czegoś, co zawsze ucieka w studio nagraniowym...

Jeśli ktoś poszukuje naprawdę dobrej koncertówki w wykonaniu zespołu potrafiącego zagrać z jajem oraz jednocześnie dbającym o klimat - The Cure "Paris" jest jak najbardziej na miejscu. Cóż więcej można dodać? Płyta już po raz kolejny leci w moim odtwarzaczu... A jako uzupełnienie proponuję video "Show".

Adam Pawłowski
19.06.2005 r.