Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Dead Can Dance - Aion

Dead Can Dance - Aion
1990 4AD

1. The Arrival And The Reunion (01:39)
2. Saltarello (02:34)
3. Mephisto (00:54)
4. The Song Of The Sibyl (03:46)
5. Fortune Presents Gifts Not According To The Book (06:04)
6. As The Bell Rings The Maypole Spins (05:17)
7. The End Of Words (02:06)
8. Black Sun (04:57)
9. Wilderness (01:24)
10. The Promised Womb (03:24)
11. The Garden Of Zephirus (01:19)
12. Radharc (02:48)

W roku 1990 Dead Can Dance nagrali album "Aion" i wówczas nikt nie przypuszczał, iż w swych muzycznych poszukiwaniach, Brendan Perry oraz Lisa Gerard posuną się tak daleko. Tym razem sięgnęli bowiem do muzyki sakralnej, czy cerkiewnej. Możnaby nawet rzec, że "Aion" zawiera w sobie ducha Europy przełomu średniowiecza i renesansu w pigułce, o czym świadczy również obraz H. Boscha użyty jako okładka.

Jakby na potwierdzenie tych słów, mamy otwierający płytę "The Arrival And The Reunion", wraz z towarzyszącym mu "Saltarello" - włoskim tańcem z XIV wieku. Krótki przerywnik o znamiennym tytule "Mephisto" wprowadza odpowiedni nastrój do wysłuchania "The Song Of The Sybil" - bodajże najbardziej rozpoznawalnej kompozycji na płycie. Podniosły nastrój potęguje doskonały śpiew Lisy, z tak charakterystyczną, od razu rozpoznawalną manierą. Wszystkie masowe twory "new age" typu Era nie mogą równać się z ekspresją DCD.

"Fortune Presents Gifts Not According To The Book" również potraktowano jako wprowadzenie do "As The Bell Rings The Maypole Spin", gdzie cerkiewne śpiewy połączono z analogowym automatem perkusyjnym i syntezatorami, oprócz tradycyjnego instrumentarium dętego. W rezultacie osiągnięto bardzo ciekawy efekt. Nie da się przejść obojętnie obok tego utworu lub słuchać go tylko częściowo.

"The End Of Words" znów przenosi nas w mury katedry lub cerkwi. Krótki utwór wokalny zawiera pięknie zaaranżowane chóry. Po dziś dzień zastanawiam się, jak dwójce Australijczyków udało się odtworzyć muzyczny charakter starej Europy, jednocześnie zachowując ducha dawnych czasów. "Black Sun" zaśpiewał Brendan - i tutaj zdania na temat kompozycji mogą być podzielone. Tym niemniej, następujący potem "Wilderness" wynagradza słuchaczowi z nawiązką. Ponownie mamy do czynienia z krótką kompozycją, gdzie jedynym instrumentem jest ludzki głos. Oczywiście stworzono taki klimat, że utworu zwyczajnie nie można pominąć - dosłownie aż czuć zapach świec i kościelnego kadzidła...

"The Promised Womb" znów może budzić różne doznania estetyczne, w zależności od osoby słuchacza oraz nastroju - podobnie zresztą jak bardzo krótki "The Garden Of Zephirus". Na "Aion" nie ma w zasadzie żadnej szczególnie długiej kompozycji, a zamyka go "Radharc", wyraźnie zainspirowany muzyką Bliskiego Wschodu. Nie ma się co dziwić, gdyż na przestrzeni wieków dwie potężne cywilizacje wielokrotnie ścierały się ze sobą i świadomie lub nie, przejmowały nawzajem niektóre swoje wzorce kulturowe.

Jeżeli muzyka ma obrazować charakter danej epoki, to "Aion" przemówi zwłaszcza do tych, którzy uważają średniowiecze i renesans za "lepsze czasy". Z pewnością więcej mamy tutaj harmonii, niż we współczesnych poszarpanych rytmach, czy zdartych wokalizach. Pomyśleć tylko, że do zaaranżowania tak monumentalnej muzyki, dawni mistrzowie, z których dorobku czerpało tutaj DCD, nie potrzebowali instrumentów elektrycznych oraz potężnych wzmacniaczy. Najwspanialszym instrumentem był nierzadko sam ludzki głos...

Adam Pawłowski
10.04.2007 r.