Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Deine Lakaien - Kasmodiah

Deine Lakaien - Kasmodiah
1999 Chrom

1. Intro    0:45
2. Return    4:24
3. Kiss The Future    4:06
4. My Shadows    4:39
5. Into My Arms    5:21
6. Overpaid    3:34
7. Venus Man    4:06
8. The Game    4:24
9. Kasmodiah    3:52
10. Lass Mich    4:46
11. Sometimes    4:35
12. Fight    5:36
13. Try    6:23

Gdy po raz pierwszy, zupełnie przypadkowo usłyszałem zespół Deine Lakaien, ich muzyka była dla mnie sporym zaskoczeniem. Ciekawe syntezatorowe tła, dobrane ze smakiem oraz niski głos wokalisty i specyficzna atmosfera, to było to, co skłoniło mnie do bliższego zapoznania się z ich twórczością. Jeszcze większe zaskoczenie stanowił fakt, iż zespół składa się praktycznie z dwóch osób: Ernsta Horna oraz Alexandra Veljanova. Panowie ci zamieszani byli nieraz w działalność na polu muzyki klasycznej - obaj zresztą zdobyli stosowne wykształcenie w tym kierunku. Co ciekawe, wbrew wszelkim przeciwnościom losu, jak początkowy brak zainteresowania ich płytami, udało im się zdobyć wierne rzesze odbiorców.

Album "Kasmodiah" ukazał się w roku 1999, dokładnie 13 lat po płytowym debiucie "Deine Lakaien". Liczba 13 będzie zresztą prześladować słuchaczy przez cały "Kasmodiah", składający się właśnie z 13 kompozycji. "Intro" oraz "Return" było tym, na co zwróciłem uwagę w pierwszej kolejności - świetny początek! Dokładnie taki klimat, jaki lubię najbardziej u niezależnych twórców. "Kiss The Future" w zasadzie nie odbiega zbytnio od "standardów" zespołu, za to "My Shadows" sprawia wrażenie wręcz jakby słuchało się rockowego kawałka np. Sisters Of Mercy, nie granego jednak w rockowym gitarowym instrumentarium. Dla odmiany zaserwowano "Into My Arms", znacznie wolniejszy, gdzie większą uwagę skupiono na stworzeniu klimatu. Depeche Mode z epoki "Songs Of Faith And Devotion" mogliby pozazdrościć Deine Lakaien takiego utworu.

"Overpaid" posiada bardzo ciekawe elementy napędzające kompozycję, zaś w niespełna czterech minutach twórcom piosenki udało się zawrzeć dużo ciekawych smaczków. "Venus Man" jest transowy i elektroniczny, w odróżnieniu od klasycznego "The Game". Bardzo ładna linia fortepianiu i klasycznie potraktowany wokal przypominają, z jaką muzyką mieli do czynienia panowie Horn i Veljanov. Piosenka mogłaby trafić chyba nawet do tych, którzy z różnych powodów nie tolerują klasyki - o biedni i ubodzy duchem!

Tytułowy "Kasmodiah" - kolejny przebój, którym w momencie poznania albumu zasłuchiwałem się na równi z dwoma pierwszymi kompozycjami. Również tutaj słychać wpływy klasycznej szkoły oraz nieco historii muzyki. Dla odmiany, zaraz po nastrojowym utworze tytułowym - kompletna zmiana klimatu i elektroniczny "Lass Mich". Z pewnością spodoba on się ludziom gustującym w niemieckiej elektronice przyprawionej mrocznym sosem. W końcu Niemcy to ojczyzna "elektroników".

Kolejna zmiana nastroju i następny z moich ulubionych utworów, również ze względu na tekst - "Sometimes". Znów czerpanie garściami z bogatych źródeł muzycznych z historii Europy. Zaraz potem - "Fight", ponownie naszpikowana elektroniką, jednakże z wieloma innymi elementami nie pozostawiającymi złudzeń, co do fascynacji muzycznych Deine Lakaien. Istne połączenie nowoczesności z tradycją. Album zamyka "Try", kolejna piosenka, obok której nie przechodzę obojętnie.

"Kasmodiah" Deine Lakaien poznałem prawie w tym samym momencie, co "Aura" The Mission. Najczęściej zresztą słucham obu płyt jedna po drugiej, aczkolwiek niemiecka produkcja jest równiejsza niż "Aura" - tutaj nie ma "wpadek" w postaci gorszych utworów. Tak czy inaczej - "Kasmodiah" Deine Lakaien i dzieło The Mission posiada podobną siłę oddziaływania na słuchacza. Nie należą do nagrań, które odkłada się na półkę, aby leżały tam w kurzu i niepamięci.

Adam Pawłowski
11.01.2006 r.