Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Strokes, The - First Impressions Of Earth

The Strokes - First Impressions Of Earth
2006 RCA

1. You Only Live Once    3:09
2. Juicebox    3:17
3. Heart In A Cage    3:27
4. Razorblade    3:29
5. On The Other Side    4:38
6. Vision Of Division    4:20
7. Ask Me Anything    3:12
8. Electricityscape    3:33
9. Killing Lies    3:50
10. Fear Of Sleep    4:00
11. 15 Minutes    4:34
12. Ize Of The World    4:29
13. Evening Sun    3:06
14. Red Light    3:11

Może mało obiektywizmu na wstępie – lubię ten zespół, naprawdę. Choć ostatni album, „Room On Fire”, nie był wart ani jednego kilowata prądu, który czerpie mój odtwarzacz, ale debiucik jest super. Skoczne, zadziorne piosenki, potargane włosy, pety w gębach i wokal fajowo przepuszczony przez mikser. Rock’n Roll bracia i siostry. No ale musiał nadejść dzień, kiedy to ci piękni chłopcy udowodnią, czy „Is This It” był tylko chwilową eksplozją jednorazowego talentu, czy może druga płyta to jedynie wypadek przy pracy. Udowodnili?

Nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Kumpel mi poradził, bym jako recenzję tej płyty wysłał pustą kartkę. Ma sporo racji – po pierwszych dwóch przesłuchaniach nie zapamiętałem ani jednego utworu (rzecz niemożliwa przy killerach z „Is This It”). No, przesadziłem – „Juicebox” rozkłada na kawałki, ale trudno go nie spamiętać, skoro zna się go na miesiąc przed premierą pozostałych. Basowy riff bezczelnie oparty na starym, „bluesbrothersowym” patencie sprawia, że całość brzmi niemal...metalowo! Hmmm...początek płyty skojarzył mi się zresztą trochę z The Darkness - „Heart In a Cage” – niemal softmetalowa zagrywka!!

No ale do rzeczy. Po pierwsze jest fajnie – Julian pozbył się efektu głosowego – zarzut, że śpiewa teraz jak Kapranos z Franz Ferdinand jest bezpodstawny. Śpiewa jak zawsze, czyli lekko nonszalancko, ale i głęboko. Brzmienie – mocne, trudno, żeby panowie grali cały czas to samo. Gdzieniegdzie pojawiają się ostrzejsze solówki. W „Vision of Division” jest nawet hiszpańska gitara [sic!]), są też elementy ska („The Other Side”). Bas jest jakby bardziej wyrazisty, mocny, nie chowa się za ścianą gitar. A melodie? Są ale bez rewelacji. Wyróżnia się oczywista „Juicebox”, „Razorblade” (czy tylko ja słyszę w tym refrenie łzawy szlagier „Oooo Mandy”?) czy „You Only Live Once”, To zadziwiające, ale większość kawałków przypomina... walczyki. Lekkie, przyjemne walczyki, dobre do wygrywania na katarynce. Można zatem potańczyć ale szału na parkiecie, jak przed laty przy okazji „Last Nite”, nie będzie.

Więcej atutów ta płyta nie ma. Trudno dosłuchać ją do końca, bo jest zwyczajnie nudno. Przede wszystkim, wyrzucenie trzech, czterech piosenek dałoby niesamowicie dużo. Byłoby szybciej, skoczniej, mniej nużąco. A tak, przy dziewiątym kawałku oczy się lepią a mucha wlatuje do, otwartych przez ziewanie, ust. No cóż, jeśli chodzi o siłę całości i jej ekspresję to można się tu srogo zawieść. Pozostaje jednak pytanie, zadane na samym początku. Debiut był przypadkiem? Mimo wszystko, nie. „First Impressions of Earth” jest przekombinowane, lekko wymęczone i nudawe, ale ten zespół ma w sobie to coś, co sprawia, że niecierpliwie będę oczekiwał ich czwartej płyty. Ale takiej z prawdziwego zdarzenia. 

Mateusz Rękawek
10.01.2006 r.