Deine Lakaien - White Lies
2002 - Chrom Records
1. Wunderbar 4:15
2. Generators 4:45
3. Where You Are 4:10
4. Prayer 4:57
5. Stupid 3:46
6. Kiss 4:00
7. Silence In Your Eyes 4:37
8. Hands White (Mane Bianchi) 5:52
9. Lost 5:59
10. Fleeting 4:05
11. Life Is A Sexually Transmitted Disease 5:03
12. One Minus One 4:44
Na nową płytę jednej z moich ukochanych grup czekałem dwa lata. I w końcu jest! Okazuje się, że warto było czekać, bo jest to płyta naprawdę wspaniała. Zawiera dwanaście wysmakowanych kompozycji z nastrojowym, elektronicznym podkładem i jak zwykle pięknym, tajemniczym, niskim i głębokim głosem Veljanowa oraz delikatnymi partiami instrumentów smyczkowych. Właśnie taki electro-gotyk mogę słuchać godzinami. I tak też od kilku dni robię.
Na "White Lies" nie ma takich tanecznych momentów jak technoidalny "Lass mich" z poprzedniego albumu "Kasmodiah". Choć są fragmenty bardziej energetyczne - "Stupid", "Hands White" - to całość jest płytą dla "nudziarzy". Płyta ma swój niepowtarzalny klimat, którego nieco brakowało na poprzednim albumie a który dotychczas był wizytówką tej niemieckiej grupy. "White Lies" zaczyna się spokojnym utworem "Wunderbar" z partiami smyczek, później jest singlowy "Generators" i kolejno "Where You Are", "Prayer" i "Stupid". W tym ostatnim jest po raz pierwszy wyraźnie zaznaczony bit. Na upartego można przy tym numerze popląsać. Ale mimo wszystko daleko mu do wspomnianego "Lass mich". Kolejne utwory przenoszą nas w baśniową krainę elektronicznego gotyku generowaną przez deinelakaienową eklektronikę oraz instrumenty akustyczne.
Po kilku spokojniejszych i bardziej balladowych kompozycjach docieramy do kolejnego ubitowionego numeru - "Hands White". Nie powiedziałbym, że przy tym utworze można tańczyć - chociaż kto wie! - ale niewątpliwe wykorzystano w nim połamany i powolny, ale jednak wyraźnie zaznaczony bit. Całość utworu jest nieco niepokojąca i nerwowa. Później jest jeszcze zmysłowy "Fleeting" ze smyczkami, delikatnym, "rozcieńczonym" bitem i rzecz jasna wokalem Valjanowa a płytę kończy rozmarzony, balladowy "One minus One". Ale właściwie cała płyta jest balladowa. Nawet najbardziej dynamiczne utwory są tylko częścią baśni opowiedzianej przez Veljanowa. Wspaniale opowiedzianej baśni. To płyta dla zmęczonych power noisem, dla fanów gotyku, dla zakochanych i dla nieco "starszej młodzieży" ;). Jak na razie dla mnie najlepsza płyta roku 2002. [9/10]
Andrzej Korasiewicz
17.01.2002 r.