Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Depeche Mode - Memento Mori

Depeche Mode - Memento Mori
2023 Mute

1. My Cosmos Is Mine    5:16
2. Wagging Tongue    3:24
3. Ghosts Again    3:58
4. Don't Say You Love Me    3:48
5. My Favourite Stranger    3:57
6. Soul With Me    4:15
7. Caroline's Monkey    4:16
8. Before We Drown    4:05
9. People Are Good    4:24
10. Always You    4:18
11. Never Let Me Go    4:03
12. Speak To Me    4:35

Na nową płytę Depeche Mode czekaliśmy dłużej niż zwykle, ale nie z winy muzyków. Normalny, czteroletni cykl nagrywania kolejnych płyt, które stają się zaczątkiem nowej trasy koncertowej, został zaburzony przez nieprzewidziane okoliczności. Nie miał na nie wpływu ani zespół, ani nikt inny, ale te okoliczności wpłynęły na zespół oraz na cały świat. Mowa tutaj oczywiście o pandemii covid, która na prawie dwa lata zamknęła w domach niemal cały świat. I to właśnie stało się inspiracją, nie tylko zresztą dla muzyków Depeche Mode, szerszego spojrzenia na własne życie a także cały ludzki los. W przypadku muzyków Depeche Mode, którzy w czasie trwania pandemii weszli w wiek 60+, dodatkowym elementem stał się upływający zegar ich życia, który nieubłaganie narzuca autorefleksję nad sensem istnienia. Temat na płytę był już gotowy. 

"Memento Mori" to średniowieczna maksyma, która miała przypominać każdemu, że jesteśmy tylko gośćmi na tym świecie i w każdej chwili możemy odejść. Gdy Depeche Mode stworzyło już cały materiał na nową płytę, nagle w grupę uderzył niespodziewany cios, który ze zdwojoną siłą potwierdził ulotność ludzkiego życia. Zmarł Andy Fletcher, wspólzałożyciel grupy, który spajał cały zespół i motywował do dalszego działania. Na całe szczęście, grupa miała już gotowy materiał na nową płytę - trzeba było ją tylko dograć, wyprodukować i wydać. Machina już została uruchomiona i działała. Możliwe, że śmierć Andy Fletchera podziałała nawet dodatkowo mobilizująco na pozostałych członków Depeche Mode. I dzięki temu cieszymy sie z kolejnego, piętnastego już albumu grupy z Basildon.

Dzisiaj Depeche Mode to duet Martina L. Gore'a i Dave'a Gahana. Pozostali muzycy, którzy od ponad dwudziestu lat są członkami koncertowego składu Depeche Mode, a od jakiegoś czasu również współkomponują nowe utwory zespołu, nie są uznanymi przez Gore'a i Gahana oficjalnymi członkami grupy. To przywołuje wspomnienia o Alanie Wilderze, który zaczynał współpracę z Depeche Mode w podobny sposób, ale w końcu po kilku miesiącach został jednak anonsowany jako oficjalny członek składu. Christian Eigner, perkusista (w Depeche Mode od 1997), Peter Gordeno – klawiszowiec, basista (w DM od 1998) - pewnie tego już nie doczekają. Zawsze mnie to zastanawia jak bardzo strzegą marki Depeche Mode założyciele grupy i nie dopuszczają do niej nawet swoich najbliższych współpracowników, którzy przecież od wielu lat współtworzą tę markę. 

"Memento Mori", po drobnym falstarcie z premierą "singla" "Ghost Again" a później niespodziewanym udostępnieniu kolejnego utworu "My Cosmos Is Mine", ukazała się równo o północy 24.03.2023 r. w serwisach streamingowych. Ci którzy zamówili nośniki fizyczne, również w dniu premiery mogli je odebrać w punktach odbioru przesyłek. 

Płyta zaczyna się od przestrzennego, wspomnianego już "My Cosmos Is Mine". To jest otwarcie jednocześnie nowego rozdziału w historii Depeche Mode, w którym grupa przedstawia swój świat i chce dzielić się nim ze słuchaczami. Tym razem ten świat to świat spraw ostatecznych. Album klamrą spina "Speak To Me". Oprócz tematyki, uwagę zwraca brzmienie albumu, które, moim zdaniem, w największym stopniu przypomina dokonania Depeche Mode z lat 80.. 

Już od czasów co najmniej "Playing the Angel", grupa zapowiadała powrót do klasycznego, ejtisowego brzmienia. Zazwyczaj sprowadzało się to do pojedynczych smaczków, czasami pojedynczych utworów, jak w przypadku nagrania "Precious". Tym razem "Memento Mori" jako całość rzeczywiście przywołuje najlepsze wspomnienia z czasów "Music For The Masses" a może nawet "Violatora". Ja wolałym sięgnięcie nawet po głębsze brzmienie z lat 80.. Nie sądzę jednak, żeby to miało miejsce a tak niektórzy twierdzą. Wprawdzie tematyka "Memento Mori" sugeruje patrzeć w kierunku "Black Celebration", jednak moim zdaniem takie porównania nie do końca są uprawnione. 

Moim zdaniem muzyka na "Memento Mori" ma więcej wspólnego z czasami "Music For The Masses", może nawet "Violatora". To nie są oczywiście dosłowne podobieństwa. To nie jest czyste i dosłowne odniesienie do drugiej połowy lat 80. ale takie utwory jak "My Favourite Stranger" a przede wszystkim "People Are Good" i "Never Let Me Go" na pewno mają wiele wspólnego z ejtisowym, choć późno-ejtisowym klimatem twórczości Depeche Mode. Wspomniane nagrania to właśnie moi faworyci. W następującej kolejności: "People Are Good", "Never Let Me Go", "Ghosts Again", "My Favourite Stranger", w dalszej: "Always You", "Caroline's Monkey". Z kolei "Soul With Me" to popowe, balladowe urozmaicenie albumu, mniej chwytliwe, mniej wciągające, co czyni go dla mnie słabszym momentem płyty. Podobnie nie przekonuje mnie utwór "Before We Drown", kompozycja autorstwa Dave'a Gahana, Petera Gordena i Christiana Eignera. To jeden z trzech utworów na płycie, które współtworzył Dave Gahan. Za kompozycje większości nagrań odpowiada, tradycyjnie Martin L. Gore. 

W tym miejscu warto wspomnieć, że produkcję "Memento Mori" powierzono: Jamesowi Fordowi, który dotychczas produkował m.in. płyty Arctic Monkeys, Foals, Florence and the Machine, Gorillaz, Klaxons, Kylie Minogue czy Pet Shop Boys oraz Marcie Salogni, która wcześniej pracowała m.in. z  Björk, Groove Armada, Animal Collective czy Black Midi. 

James Ford i Marta Salogni są również współautorami, razem z Gahanem i Eignerem, kompozycji zamykającej album pt. "Speak To Me". Jedyną kompozycją wspólną Gahana i Gore'a jest utwór pt. "Wagging Tongue". To  nagranie też nie robi na mnie szczególnego wrażenia, ale nie uważam go za złe. Co ciekawe, współautorem razem z Gorem aż czterech nagrań na płycie jest Richard Butler z The Psychedelic Furs.

Co jednak w tym wszystkim jest najważniejsze to, że nawet te słabsze kompozycje - tu zresztą każdy będzie miał swoich faworytów i będzie głęboko nie zgadzał się z innymi "depeszologami" - tworzą razem z tymi lepszymi zgraną całość, dzięki czemu "Memento Mori" słucha się nie tylko bez znużenia, ale z wyraźną satysfakcją. A dla fanów, których ulubionym okresem w twórczości Depeche Mode są lata 80., z wyraźną przyjemnością.

"Memento Mori" najprawdopodobniej jest jedną z lepszych płyt Depeche Mode nagraną w XXI wieku, na pewno jest najbliższą powrotowi do brzmienia z lat 80.. Z drugiej strony, płyta podejmuje poważną tematykę, co pokazuje nowe, dojrzalsze oblicze muzyków Depeche Mode, którzy widzą już przed sobą kres horyzontu i zdają sobie sprawę z wszystkich tego konsekwencji. Mam nadzieję jednak, że to nie jest ostatni akt twórczy w historii grupy. Panowie udowadniają na swoim najnowszym wydawnictwie, że nadal mają coś do powiedzenia.[9/10]

Andrzej Korasiewicz
24.03.2023 r.