Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Duran Duran - Danse Macabre

Duran Duran - Danse Macabre
2023 BMG

1. Nightboat 4:23
2. Black Moonlight  3:07
3. Love Voudou  4:29
4. Bury A Friend  3:05
5. Supernature  3:45
6. Danse Macabre  4:22
7. Secret Oktober 31st  4:23
8. Ghost Town  3:00
9. Paint It Black  2:38
10. Super Lonely Freak  4:28
11. Spellbound  3:28
12. Psycho Killer  4:28
13. Confession In The Afterlife  4:36

Najnowszy album Duran Duran przynosi ciekawy koncept, ale pozostawia też niedosyt. "Danse Macabre" to album na wskroś tematyczny, podporządkowany pomysłowi, który narodził się podczas występu 31.10.2022 roku w Las Vegas na Halloween. I właśnie poruszając się wokół tematu Halloween, muzycy postanowili nagrać nową płytę. Od pomysłu do nagrania i wydania nie minęło wiele czasu, bo panowie zmieścili się w jednym roku. I może właśnie ten ograniczony czas, który przeznaczyli na realizację projektu spowodował, że nie otrzymujemy płyty, która zasługiwałaby w pełni na uznanie. Nie mamy bowiem do czynienia z pełnoprawnym studyjnym albumem grupy, ale z dosyć dziwną mieszanką trzech utworów premierowych oraz odpowiednio dobranych coverów, w tym auto-coverów. Być może gdyby panowie popracowali trochę dłużej nad swoim pomysłem, otrzymalibyśmy prawdziwego killera, który mógłby aspirować nawet do miana najlepszej płyty w historii Duran Duran. Temat przecież ciekawy i niezbyt dotychczas kojarzący się z błyskotliwie popowym Duran Duran. A tak, mamy płytę w głównej mierze z coverami. Tak to jest, gdy za szybko chce się osiągnąć zamierzony efekt. Co nagle, to po diable, jak mówi przysłowie. 

"Danse Macabre" rozpoczyna się od auto-coveru "Nightboat", pochodzącego z debiutanckiej płyty "Duran Duran" (1981). W nowym wydaniu, otrzymujemy numer o bardziej mrocznym i nieco spowolnionym charakterze. Zastosowany zabieg przypomina mi nieco to, co z "Dark Side of The Moon" zrobił niedawno Roger Waters. Zmieniona aranżacja pasuje jednak do koncepcji płyty. Jako drugi, mamy pierwszy utwór premierowy pt. "Black Moonlight". Tym razem mamy do czynienia z utworem mocno tanecznym, dynamicznym, w stylu ostatnich produkcji Duran Duran, choćby z płyty "Paper Gods" czy "Future Past". Jako trzeci jest kolejny auto-cover pt. "Love Voudou" z drugiej eponimicznej płyty Duran Duran, tym razem z 1993 roku. Przyznam, że oryginał nie utkwił mi szczególnie w pamięci, więc nie mam specjalnego żalu, że panowie postanowili go ponownie nagrać. Obecne wersja również nieszczególnie przyciąga uwagę. Jako czwarty na płycie jest pierwszy cover cudzy. "Bury A Friend" to oryginalnie kompozycja młodej gwiazdki mrocznego popu, Billie Eilish. Po pierwszym przesłuchaniu nie czułem "lotności" utworu, ale kolejnym razem okazało się, że to zaskakująco dobry numer. "Supernature" to cover Cerrone, gwiazdy francuskiego disco z lat 70. Oryginał moim zdaniem brzmi lepiej, choć wykonanie Duran Duran, utrzymane w mniej dyskotekowym, mroczniejszym duchu, też ma swój klimat.

Tytułowy "Danse Macabre" to drugi utwór premierowy na wydawnictwie. Wprawdzie nie jest to wystrzałowy numer pop, który oszałamia swoim wdziękiem, ale ma swoje walory, choćby w postaci transowej rytmiki, która powinna przypaśc do gustu fanom ejtisów. "Secret Oktober 31st" to trzeci auto-cover na płycie. Tym razem mamy do czynienia z ponownie nagranym utworem "Secret October", który pierwotnie znalazł się na stronie B singla "Union of The Snake" (1983). W oryginale utwór jest rodzajem synthpopowego walczyka, w typowej ejtisowej ranżacji. Na płycie "Danse Macabre" jest ona zupełnie zmieniona. Walczyk jest nieco "rozciągnięty", mniej syntetyczny. Utwór zyskuje przestrzeń i pewne dostojeństwo. Wypada ciekawiej niż oryginał, choć mniej ejtisowo.

"Ghost Town" to cover klasycznego nagrania ska The Specials z 1981 roku. Oryginalnie to utwór pełen mroku, brudu, smutku a przy tym melancholijnego dostojeństwa. Wykonanie Duran Duran mu nie dorównuje. Choć zachowuje smaczki aranżacyjne The Specials, to brzmi bardziej błaho i przeciętnie. Podobnie niekorzystnie na tle oryginału prezentuje się cover "Paint It Black" The Rolling Stones. To jeden z moich ulubionych utworów Jaggera i spółki i tym bardziej nie potrafię pozytywnie spojrzeć na wersję Duran Duran. W wykonaniu The Rolling Stones utwór od początku ma niesamowitą dynamikę, która sprawa, że nie można się od niego oderwać. Zmienna tonacja Jaggera - spokojniejsza, agresywniejsza - rytmiczne uderzenia Charlie Wattsa oraz zawrotne tempo i smaczki aranżacyjne powodują, że ten numer z lat 60. cały czas zachowuje swoją świeżość. Wykonanie Duran Duran traci wszystkie te walory. Słyszymy prosty pop rockowy utwór o zagubionej dynamice, z dodatkiem rockowej gitary. W kontekst płyty "Danse Macabre" jakoś tam wpisuje się, ale do pierwotnego wykonania The Rolling Stones nie ma startu.

"Super Lonely Freak" to jeszcze inny manewr taktyczny Duran Duran, który ma tuszować lenistwo muzyków. Nie dość, że album składa się głównie z coverów to na dodatek mamy jeszcze mashup dwóch kompozycji - "Lonely In Your Nightmare" z płyty "Rio" (1982) oraz przeboju Ricka Jamesa "Super Freak" (1981), najbardziej znanego w postaci sampla wykorzystanego w hicie "U Can't Touch This" MC Hammera (1990). "Spellbound" to Duranowa wersja nagrania Siouxsie and The Banshese, która ma mało wspólnego z oryginałem, mimo że utrzymuje podobną rytmikę i tempo. Interesująco brzmi cover "Psycho Killer", choć również nie ma szans dorównać oryginałowi, to wersja Duran Duran w poprawny sposób absorbuje numer do klimatu "Danse Macabre". Do nagrania zaproszono Victorie De Angelis z włoskiego Måneskin, ale jej udział niespecjalnie robi różnicę. 

Płyta kończy się trzecim i ostatnim utworem premierowym Duran Duran. "Confession In The Afterlife" to popowa, refleksyjna ballada, która zamyka cały koncept. Nietrudno nie zauważyć, że covery dobrane przez Duran Duran, z jednej strony, odwołują się do mroczniejszej, "halloweenowej" strony popkultury, z drugiej są podróżą przez muzyczne epoki - od lat 60., przez 70., 80., 90. aż po teraźniejszość (cover Billie Eilish). Mimo powyższych narzekań na lenistwo Duran Duran, muszę przyznać, że "Danse Macabre" słucha się całkiem dobrze. Jeśli podczas słuchania płyty, nie będziemy rozbierać na czynniki pierwsze poszczególnych nagrań i oceniać ich w kontekście pierwotnych wykonań, to okaże się, że album prezentuje się całkiem przyzwoicie. Grupie udało się zrealizować założony koncept, tworząc interesującą, klimatyczną całość. Szkoda tylko, że niewielkim nakładem sił i przy użyciu nagrań już wcześniej stworzonych. Do nagrania płyty zaproszono wielu gości, w tym byłych członków Duran - Andy Taylora i Warrena Cuccurullo. Przy zaangażowaniu takiego personelu naprawdę można było lepiej się postarać i nagrać album z premierowym materiałem. Choć jest nieźle, to szkoda straconej szansy na więcej. [7.5/10]

Andrzej Korasiewicz
27.10.2023 r.