Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Duran Duran - Seven and the Ragged Tiger

Duran Duran - Seven and the Ragged Tiger
1983 EMI

1. The Reflex 5:28
2. New Moon On Monday    4:18
3. (I'm Looking For) Cracks In The Pavement    3:39
4. I Take The Dice    3:15
5. Of Crime And Passion    3:50
6. Union Of The Snake 4:20
7. Shadows On Your Side    4:03
8. Tiger Tiger    3:20
9. The Seventh Stranger    5:23

"Seven and the Ragged Tiger" to trzeci album w dyskografii Duran Duran. W latach 80. grupa postrzegana była przez krytyków muzycznych jako banalny dostarczyciel hitów, którego twórczości nie traktuje się poważnie. W 1983 roku zespół był na szczycie popularności. Kolejno wydawane single docierały do czołowych pozycji list przebojów. Albumy były rozchwytywane przez rozemocjonowanych fanów, a koncerty gromadziły tysiące nastolatków, którzy traktowali zespół jak bożyszcze. Duran Duran miał wtedy, jeśli chodzi o popularność, status bliski The Beatles. Za chwilę ten sukces powtórzą inni - m.in. Wham! 

Grupa z Birmingham zaczynała jednak skromnie, jako nieco prowincjonalny zespół, który próbował nawiązywać do mody Blitz Kids. Debiutancki album pt. "Duran Duran" (1981) stylistycznie miał wiele wspólnego z brzmieniem lansowanym przez Steve'a Strange'a i Rusty Egana - czyli new romantic. Następna płyta pt. "Rio" zyskała wielką popularność, ale wyznaczała już raczej trendy "nowego popu", niezbyt przejmując się zasadami określonymi przez guru syntezatorowego romantyzmu. Płyta zyskała też w miarę przychylne recenzje a dzisiaj, dosyć powszechnie i w sposób zasłużony, uchodzi za największe artystyczne osiągnięcie Duran Duran.

W tym stanie rzeczy grupa przystąpiła w 1983 roku do nagrywania kolejnego albumu. "Seven and the Ragged Tiger" ukazał się w listopadzie 1983 roku i choć zebrał negatywne reakcje krytyków muzycznych, to okazał się jednym z największych sukcesów komercyjnych grupy. Album świetnie się sprzedawał, stając się pierwszym i jedynym albumem zespołu numer jeden w Wielkiej Brytanii. Uplasował się także na ósmym miejscu w USA, zdobywając podwójną platynę. Czy to uznanie fanów było zasłużone? 

Płyta zaczyna się od razu trzęsieniem ziemi, czyli jednym z największych hitów zespołu pt. "The Reflex". Singiel osiągnął pierwsze miejsce m.in. w Wielkiej Brytanii, USA, Belgii czy Nowej Zelandii. W innych krajach był w ścisłej czołówce. W Polsce utwór dotarł do 7. miejsca Listy Przebojów Trójki, ale w top 20 spędził ledwie trzy tygodnie. Nieco lepiej poradził sobie inny singiel z tej płyty - "Union of the Snake", który promował album. W Polsce dotarł również do 7. miejsca LP3, ale w top 20 był dziesięć tygodni. W Wielkiej Brytanii osiągnął 3. miejsce a najbardziej popularny okazał się w Finlandii, gdzie dotarł na sam szczyt tamtejszej listy sprzedażowej. Kolejny singiel "New Moon on Monday" okazał się najmniej popularny. W Polsce, podobnie jak kilku innych krajach, w ogóle nie został odnotowany na liście przebojów. W Wielkiej Brytanii dotarł do 9. miejsce a najlepiej poradził sobie ponownie w Finlandii, gdzie osiągnął 6. miejsce listy przebojów.

Wspomniane hity singlowe rzeczywiście zasługują na największą uwagę na płycie. Co można powiedzieć o reszcie muzyki, która się na niej znalazła? Z pewnością słychać, że współpraca w zespole nie układała się wtedy już najlepiej. "Seven and the Ragged Tiger" jako całość  jest płytą nierówną. Poza hitami zawiera tak bezbarwne i nieciekawe kompozycje jak: "(I'm Looking For) Cracks In The Pavement", która razi schematyzmem czy brzmiący infantylnie i kiczowato "I Take The Dice". To nie jest pop na wysokim poziomie. Bardzo topornie brzmi również utwór "Of Crime And Passion", który rozpoczyna riff gitarowy, a za chwilę na pierwszy plan wysunięte są pompatyczne klawisze jak w "Jump" Van Halen. To się "nie skleja". Kompozycja jest bardzo chaotyczna a przy tym bezbarwna.

Niestety, ale wspomniane trzy utwory są zaraz w pierwszej części albumu. Po udanym początku, w którym są single "The Reflex" i "New Moon On Monday", następuje wspomniany zakalec, który zachęca raczej do wyłączenia płyty niż jej dalszego słuchania. Potem jednak mamy szósty utwór na płycie, singlowy "Union Of The Snake". Sytuacja ulega diametralnej zmianie. Słyszymy kompozycję klimatyczną, bez nachalnych, bezładnie umieszczanych klawiszy, jak w poprzednich utworach, zwartą, o przemyślanej produkcji i odpowiednio dobranych ozdobnikach zarówno produkcyjnych, jak i instrumentalnych, z partią saksofonu na czele. Jest też chwytliwy refren, czyli mamy murowany hit. Kolejne utwory z winylowej strony B też są lepsze. "Shadows On Your Side" brzmi jak typowy hit Duran Duran z lat 80. "Tiger Tiger" to instrumentalny utwór, który ma w sobie coś z klimatu noworomantycznego, ale również można go podciągnąć pod rodzaj "sophisti-pop". Nie jest to wybitna kompozycja, bo brzmi bardziej jak wypełniacz, ale mimo swojego charakteru pozwala utrzymać uwagę słuchacza. Kończący album "The Seventh Stranger" również nie należy do wybitnych, mimo wszystko dobrze się go słucha i ponownie brzmi jak typowa chwytliwa, "ejtisowa" kompozycja Duran Duran. Simon Le Bon modeluje tutaj głos w charakterystyczny dla siebie sposób, słychać też niezależną melodię, którą gitara Andy Taylora ozdabia wiodącą linię melodyczną utworu. 

"Seven and the Ragged Tiger" okazał się ostatnim albumem studyjnym Duran Duran w oryginalnym, pięcioosobowym składzie aż do wydania "Astronaut" (2004). Słychać, że panowie przestali się dobrze dogadywać i w zespole przestało się dobrze dziać. Płyta jest nierówna, ale ma chwile, na które warto zwrócić uwagę. Mimo tego, że album nie jest szczególnie udany jako całość i zawiera kilka przeciętnych kompozycji pop, to i tak miło się do niego wraca po latach. Tego charakterystycznego, niepodrabialnego brzmienia "ejtisowego" nie wygeneruje żaden współczesny wykonawca, który próbuje nawiązać do tamtych czasów. Płyta przyniesie więc trochę przyjemności fanom brzmień "ejtisowych". [7/10] 

Andrzej Korasiewicz
14.03.2024 r.