Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Visage - The Anvil

Visage - The Anvil
1982 Polydor

1. The Damned Don't Cry    4:45
2. Anvil (Night Club School)    4:39
3. Move Up    4:24
4. Night Train    4:28
5. The Horseman    4:42
6. Look What They've Done 4:50
7. Again We Love 4:46
8. Wild Life    4:28
9. Whispers    5:40

Visage to sztandarowy projekt nurtu "new romantic". W istocie jest to jego emanacja i jednocześnie esencja. Formację utworzyło dwóch głównych animatorów ruchu Blitz Kids - Steve Strange (wokal) i Rusty Egan (perkusja, chórki). Oprócz nich projekt tworzyło dwóch muzyków Ultravox - Midge Ure (gitary, syntezator, chórki) i Billy Currie (syntezator, skrzypce elektryczne). Ten pierwszy rozpoczął współpracę z Visage jeszcze zanim dołączył do Ultravox, zastępując w nim Johna Foxxa. W skład Visage weszło również dwóch muzyków nowofalowego Magazine - Dave Formula (syntezator) i John McGeoch (gitara, chórki, saksofon). Z formacją współpracowali również inni muzycy z kręgu nowej fali i post-punku, jak np. Barry Adamson, członek m.in. Magazine, Buzzcocks a później również Nick Cave and the Bad Seeds oraz Chris Payne, członek zespołu Gary Numana.

Na debiutanckiej płycie "Visage" (1980), grupa razem z Ultravox zdefiniowała stylistykę syntezatorowego popu, którą wpisano w rozwijającą się kulturę klubową Blitz Kids - czyli właśnie "new romantic". Album zawierał prostą, mechaniczną muzykę syntezatorową wywodzącą się wprost z poszukiwań Kraftwerk, ale wzbogaconą o doświadczenia wyniesione z klubowych zabaw i nowofalowych poszukiwań. Koroną stylu okazał się utwór "Fade to Grey", który, podobnie jak "Vienna" Ultravox, łączył mechaniczny chłód syntezatorów z rodzajem romantyzmu i melancholii. Druga płyta "The Anvil" rozwija to brzmienie.

"The Anvil" jest albumem dojrzalszym, na którym składnik melancholijno-romantyczny odgrywa większą rolę. "Visage" przedstawiało brzmienie prostsze, bardziej oszczędne, ale też bardziej chwytliwe. Drugi album rozpoczyna singlowy "The Damned Don't Cry", w którym na plan pierwszy wysuwa się basowy puls syntezatora, dominujący nawet nad perkusją, która jedynie wzmacnia rytmikę wyznaczoną przez puls syntezatora. Utwór ma chwytliwy refren, w tle słychać żeńskie chórki, ale tempo nagrania nie jest szybkie. Bardziej dynamiczny jest "Anvil (Night Club School)", w którym basowy puls syntezatora brzmi bardziej zadziornie i drapieżnie, szarpiąc melodią i znowu narzucając rytm perkusji, a nie odwrotnie. "Move Up" przez chwilę wydaje się zapowiadać romantycznie, dzięki fortepianowemu wstępowi, ale już po kilkunastu sekundach słyszymy gwałtowny gitarowy riff, który rywalizuje z basowym pulsem syntezatora o dominację. Syntezator szybko przejmuje kontrolę nad linią melodyczną, ale gitara nie daje za wygraną. Riff gitarowy powraca co jakiś czas. Te trzy utwory zapowiadają prawdziwy syntezaotorowy armagedon. Do dzisiaj wstęp do płyty robi, moim zdaniem, niesamowite wrażenie. 

Drugi singlowy utwór "Night Train" przynosi jednak zmianę. Tempo utworu jest nawet szybksze niż poprzednich nagrań, a jednak brakuje tutaj tego basowego pulsu syntezatora. Słychać za to partię saksofonu, która w pewnym momencie wydaje się być dominująca. Partie syntezatorowe brzmią inaczej, jakby wyciągnięte z jakieś gry na automatach, dosyć banalnie i moim zdaniem nieciekawie. Utwór gubi głębię, którą Visage rozpoczęło płytę. "The Horseman" wprawdzie nie powraca do tłustych partii syntezatorowych z początku albumu, ale utwór w sposób udany odbudowuje nastrój melancholijnego grania syntezatorowego. Słyszymy tutaj gitarowe pociągnięcia Midge Ure'a, wibrujące partie syntezatorowe i romatyczny wokal Steve'a Strange'a. W sumie mamy do czynienia z ładnym utworem noworomantycznym. Podobny klimat rozwija "Look What Theyr've Done". Tutaj jednak Steve Strange śpiewa z większą emfazą. Na "Again We Love" wraca basowy puls syntezatora, ale nie jest dominujący, rywalizując z partiami klawiszowymi, które są romantyczne i melancholijne. Utwór kończy łagodna partia fortepianowa. W następnym "Wild Life" na pierwszy plan wysuwa się rytm wyznaczany przez instrumenty perkusyjne, który często jest połamany i o niejednorodnej motoryce. Tekst utworu jest bardzo oszczędny i sprowadza się do powtarzania w refrenie tytułu "Wild Life" oraz zaśpiewów w rodzaju: "o yeah, yeah".

Płytę kończy trzeci singiel pt. "Whispers". Utwór, wydany na singlu tylko w Japonii, nie odniósł żadnego sukcesu na listach przebojów, bo rzeczywiście jest mało singlowy. Nagranie przez ponad dwie minuty rozwija się w sposób niemal ambientowy, dzięki delikatnym partiom syntezatora. Dopiero po trzech minutach wchodzi łagodny rytm perkusyjny i dodatkowe, bardziej wyraziste a jednocześnie przestrzenne partie syntezatorowe. Utwór jest jednak instrumenalny i o ile doskonale sprawdza się jako zakończenie płyty "The Anvil", to przebojem nie miał szansy zostać.

"The Anvil" jest płytą dojrzalszą niż debiut. Visage rozwija tutaj swoje noworomantyczne pomysły na syntezatorowy pop. Efekt jest znakomity, choć zdarzają się mielizny ("Night Train"). Utwory z płyty nie są tak przebojowe i chwytliwe jak na debiucie, ale mimo wszystko album po latach brzmi lepiej niż "Visage". Na "Visage" głównym klejnotem pozostaje "Fade to Grey", inne nagrania straciły trochę swojego uroku. "The Anvil" jest równiejszy, ciekawszy i bardziej intrygujący niż debiut. Płytę trzeba znać a ci, którzy znają, będą do niej wracać. [9/10]

Andrzej Korasiewicz
16.03.2024 r.