Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Evens, The - Get Evens

The Evens - Get Evens
2006 Dischord

1. Cut From The Cloth    5:11
2. Everybody Knows    4:33
3. Cache Is Empty    4:27
4. You Fell Down    3:12
5. Pushed Against The Wall    3:34
6. No Money    3:59
7. All You Find You Keep    4:38
8. Eventually    4:34
9. Get Even    3:38
10. Dinner With The President    3:04

The Evens, mimo dość niepozornej nazwy, nie są kolejnym „odkryciem” brytyjskiego NME, nie wzięli się bowiem znikąd, ba, swojej przeszłości nie mogą się doprawdy powstydzić. Podporą grupy, a właściwie duetu, jest bowiem niejaki Ian Mackaye, czyli były wokalista legendarnego Fugazi, a także założyciel wytwórni Dischord Records. Wystarczająca reklama? Dorzućmy jeszcze drugą połowę, perkusistkę Amy Farinę z nieistniejącego już The Warmers. 

„Get Evens” to ich druga płyta. Przyjemna w odbiorze, choć ostrzegam od razu, bez żadnych wychyleń. Być może to największa z możliwych ujma, ale poza kilkoma mocniejszymi momentami piosenki się ewidentnie mylą i wtapiają w jedno. The Evens są raczej oszczędni w środkach. Jak sami zresztą śpiewają – „it's not that hard to describe”... Są więc tu obecne jedynie głosy, gitara i perkusja, a mimo niektórych klasyfikacji obowiązuje estetyka bardziej harcersko – ogniskowa niż indie. Odnoszę wrażenie, że te wszystkie piosenki miały być – i są - niezobowiązujące. Wkrada się jednak przy okazji taka nieuchwytna naiwność. „If you ignore your heart/ things will fall apart” – no, w sumie to prawda… A tak właśnie zaczyna się mój obecny „repeat 1” – „Cache Is Empty”. Zadziorna melodyjka, strasznie chwytliwa, do tupania, kiwania się i podśpiewywania. Podobnie jak kulminacyjne „Get Even”. Zwraca jeszcze uwagę „Eventually”, gdzie dajemy się prowadzić czarującej barwie głosu Amy. A wokal ma mocny, trochę jak Adele Bethel z Sons And Daughters („Dinner With The President”!), idąc krok dalej – może nawet odrobinkę jak PJ Harvey.

Niewiele ponad czterdzieści minut muzyki, z czego poza przebojami (?) pozostałe dwie trzecie są przyjemne, ciepłe, ale zrobione według tej samej kalki. Ładniej mówiąc – spójnie aż do bólu. Bez rewelacji i bez rewolucji. [6.5/10]

Zosia Sucharska
08.02.2007 r.