John Foxx And The Maths – Howl
2020 Metamatic
1. My Ghost 5:14
2. Howl 5:20
3. Everything Is Happening At The Same Time 4:53
4. Tarzan And Jane Regained 5:41
5. The Dance 4:39
6. New York Times 3:34
7. Last Time I Saw You 4:55
8. Strange Beauty 5:26
Współpraca Johna Foxxa i Benge, rozpoczęta w 2009 roku, przyniosła od razu w debiucie tak wspaniałą płytę jak "Interplay" (2011) [czytaj recenzję >>] . Później jednak panowie zaczęli się trochę rozmieniać na drobne. Szybko wydana w tym samym roku druga płyta pt. "The Shape of Things" była ciekawym, ale jednak uzupełnieniem "Interplay". Trzeci album "Evidence" (2012) był moim zdaniem mniej interesujący. W kolejnym roku ukazała się płyta koncertowa "Rhapsody" (2013), a rok wcześniej wyszło wartościowe nagranie live na DVD "Analogue Circuit: Live at the Roundhouse" (2012). Po tym zmasowanym ataku wydawniczym ze strony John Foxx And The Maths, nastąpiło uspokojenie. W 2017 roku ukazał się album "The Machine", będący ścieżką dźwiękową do przedstawienia science fiction "The Machine Stops". Muzyka była ciekawa, ale instrumentalna. Wydawało się, że projekt John Foxx And The Maths wypalił się. Aż przyszedł rok 2020 i ukazała się płyta "Howl", która jest prawdodpobonie najlepszym wydawnictwem projektu, a na pewno co najmniej tak dobrym jak "Interplay". "Howl" okazał się również pierwszym albumem Johna Foxxa od 1985 roku notowanym na brytyjskiej liście przebojów! Wprawdzie osiągnął zaledwie 80. miejsce, ale jednak płyta zaistniała w wymiarze komercyjnym. A jak z wymiarem artystycznym?
Album to zaledwie osiem utworów trwających razem prawie czterdzieści minut. Już pierwsze nagranie jest zaskakujące, bo zaczyna się riffem gitarowym, na który dopiero wchodzi analogowy syntezator a sam utwór jest łudząco podobny do tych z płyty "Systems of Romance" Ultravox [czytaj recenzję >>] . I właśnie z tym brzmieniem muzyka na "Howl" kojarzy mi się najbardziej. Ale nic w tym dziwnego, bo do panów Foxxa i Benge dołączył wieloletni współpracownik Foxxa na różnych etapach jego działalności, czyli gitarzysta Robin Simon. Simon grał na niektórych płytach Foxxa i Gordona a także na jego solowych płytach z lat 80., ale przede wszystkim był członkiem Ultravox w okresie nagrywania Systems of Romance". I to naprawdę słychać w muzyce John Foxx And The Maths na "Howl". Można zaryzykować tezę, że wszystko musiało się zmienić, żeby nie zmieniło się nic. Po czterdziestu latach poszukiwań, John Foxx wraca do brzmienia, od którego zaczynał z Ultravox. Nie mamy oczywiście do czynienia z odwzorowaniem muzyki z "Systems of Romance" jeden do jednego.
Utwór tytułowy "Howl", drugi na płycie, znowu rozpoczyna mocny riff gitarowy, który powraca w dalszej części kompozycji najczęściej w charakterze tła, ale i czasami elementu dominującego. Gitara i efekty gitarowe wydają sie dominować w tym nagraniu, choć i syntezatory są nieodłącznym jego elementem. "Howl" to jednak mocny, nowofalowy, wręcz postpunkowy numer. W "Everything Is Happening At The Same Time" większe znaczenie mają przestrzenne, niemal rozmarzone partie syntezatorowe. Śpiew Foxxa jest spokojniejszy, zrównoważony, dzięki czemu taki wydźwięk ma też nagranie. To utwór niemal noworomantyczny. "Tarzan And Jane Regained" ma kraftwerkowy beat wsparty nowofalowym brzmieniem gitary elektrycznej. Utwór jest dynamiczny i prący do przodu, ale i przestrzenne partie syntezatorowe pojawiają się w charakterze tła. "The Dance" zaczyna się bardziej syntetycznie i z mniejszą ilością zabrudzeń w tle, jest mniej gęsto od warstw dźwięków, dzięki czemu numer brzmi bardziej klarownie i selektywnie.
"New York Times" to połączenie wyraźnego brzmienia syntezatorowego, gitarowych przybrudzeń i śpiewu Foxxa, który z jednej strony jest beznamiętny, ale z drugiej strony nie całkiem pozbawiony emocji, ma w sobie swoistą miękkość, która powoduje, że nie można go zakwalifikować jak robotycznego. W podobnej tonacji utrzymany jest "Last Time I Saw You", który jednak jest bardziej mroczny a wokal Foxxa przechodzi na pozycje bardziej robotyczne. Nagranie jest motoryczne, ale pozostaje dobrze zintegrowaną muzyką gitarowo-syntetyczną. "Strange Beauty" jest spokojniejszy, z miękkim śpiewem Foxxa, niemal romantycznym, słyszalnymi partiami przestrzennych syntezatorów i ogólną wymową bardziej noworomantyczną.
Na "Howl" nie znajdziemy przebojów, ale album jest zwartą całością, w której twórcom udało się w doskonały sposób połączyć nowofalowe brzmienie gitarowe z syntezatorowym popem. Do płyty "Systems of Romance" Ultravox wielu miało zastrzeżenia. Twierdzili, że to płyta przejściowa, poszukująca dopiero właściwegoa brzmienia, które najpełniej zostanie dopiero rozwinięte przez Ultravox na płycie "Vienna" [czytaj recenzję >>] a przez Foxxa na płycie "Metamatic" [czytaj recenzję >>] . Okazuje się jednak, że obie drogi - "Vienna" i "Metamatic" - mogły mieć jeszcze inne rozwinięcie. Według mnie płyta "Howl" właśnie nim jest. To świetny album, który nie nuży ani przez chwilę. Przywraca do życia muzykę, która wydawała się już umarła, jeśli nie liczyć licznych naśladowców. A jednak to nie jest tylko gra na nostalgii. "Howl" to kawałek solidnego nowofalowo-syntetycznego popu dobrze osadzonego we współczesności i patrzącego na świat z perspektywy ponad czterdziestu lat twórczości.
"Howl" zawiera muzykę stworzoną przez artystę, który tę muzykę wymyślił i wokół której krążył przez ostatnie dwadzieścia parę lat po wznowieniu kariery w 1997 roku. Foxx próbował przez cały ten czas na jej bazie stworzyć coś świeżego i nowego. Czasami udało mu się utrafić w cel nagrywając świetne płyty. Tak było parę razy we współpracy z Gordonem i to również udało się przy pierwszej płycie The Maths "Interplay" (2011). "Howl" to kolejny celny strzał, może nawet lepszy niż pierwsza płyta The Maths. Koniecznie trzeba posłuchać i samemu ocenić. Moja ocena jest wysoka. [9.5/10]
Andrzej Korasiewicz
30.03.2024 r.