Midge Ure - Breathe
1996 BMG
1. Breathe 4:28
2. Fields Of Fire 4:32
3. Fallen Angel 3:53
4. Free 4:43
5. Guns And Arrows 4:44
6. Lay My Body Down 3:58
7. Sinnerman 3:38
8. Live Forever 4:21
9. Trail Of Tears 3:38
10. May Your Good Lord 4:04
11. The Maker 4:45
W połowie lat 90. pozycja Midge Ure'a w branży muzycznej nie była już tak mocna jak w latach 80. Ure nie potwierdził swojego komercyjnego potencjału, bo jego dwie poprzednie płyty sprzedawały się w sposób rozczarowujący. Pod względm artystycznym również nie oszałamiał. Wytwórnia, z którą współpracował Midge od płyty "Pure" zaproponowały więc muzykowi zmiany. Po pierwsze zasugerowała, żeby tym razem produkcją muzyki zajął się ktoś inny niż sam Midge Ure, po drugie poradziła Ure'owi żeby zmienił wszystko w sposobie przygotowania muzyki - zmienił miejsce nagrywania, muzyków i ogólnie podejście. Midge Ure zrobił to. Producentem płyty został Richard Feldman i choć jej nagrywanie zostało skończone w 1995 roku, to BMG zwlekał z jej wydaniem. Album ukazał się ostatecznie w 1996 roku i okazał się kompletną klapą komercyjną.
Dopiero, gdy firma Swatch użyła utworu tytułowego w swojej reklamie, dzięki czemu stał się hitem w krajach niemieckojęzycznych, sprzedaż albumu stała się bardziej zauważalna. Ale i tak w Wielkiej Brytanii album dotarł zaledwie do 90. miejsca listy sprzedaży. Singiel "Breathe" dotarł za to na szczyt austriackiej listy przebojów oraz znalazł się w top 20 list przebojów w Niemczech i Szwajcarii. Również sprzedaż albumu w tych krajach była znacznie lepsza. Ogólnie jednak to nie był czas Midge Ure'a... W Polsce płyta została zauważona tylko przez starych fanów Ultravox. Utwór "Breathe" nawet nie trafił na trójkową listę przebojów. A przecież "Breathe" to całkiem dobry album z ciekawą muzyką i świetnym hitem tytułowym.
Płytę zaczyna tytułowy "Breathe", który jest zgrabnym przebojem z pogranicza muzyki pop i folk. I taka jest cała płyta - mieszaniną refleksyjnego popu i folku. Brakuje tutaj elektroniki a jeśli jest zastosowana, to tak żeby nie brzmiała syntetycznie. Nie ma też rocka. Zamiast gitary elektrycznej używana jest przeważnie akustyczna. Choć i riffy gitary elektrycznej zdarzają się (np. "Free", "Lay My Body Down"). W użyciu podobnie jak na "Pure" są irlandzkie dudy, oprócz tego także celtycka harfa, mandolina, wiolonczela, akordeon, skrzypce, lirba korbowa oraz śpiewane po gaelicku chórki. To wszystko powoduje, że "Breathe" z twórczością Ultravox nie ma już poza głosem Midge Ure'a nic wspólnego. W dwóch utworach na gitarze zagrał Robert Fripp. Poza nim na płycie wystąpił zastęp ponad dwudziestu muzyków. Może dlatego brzmienie uzyskane na albumie jest eleganckie i wysmakowane.
Początek "Breathe" to nie tylko nagranie tytułowe, ale również drugi numer pt. "Fields Of Fire", bez sukcesu wydany na singlu. To mój drugi ulubiony utwór na płycie. "Fields Of Fire" jest spokojnie płynącą balladą o nieco podniosłum nastroju, w którym delikatny rytm perkusyjny wspiera melodię, którą napędza akustyczna gitara na zmianę z irlandzkimi dudami, które dodają nagraniu folkowego posmaku. Nad wszystkim rozpozciera się piękny, niemal hymnowy śpiew Midge Ure'a. Kolejne utwory są wariacjami na podobne tematy. Jeśli ktoś nie jest fanem folku i tego rodzaju refleksyjnego popu, to utwory zaczynają zlewać się ze sobą w jedną całość, przyjemną i relaksującą, ale nie wywołującą w pierwszej chwili wielkich emocji. Jeśli jednak zagłębić się w tę muzykę i poświęcić jej więcej uwagi, to odkrywa wiele smaczków i piękna, którego nie słychać od razu. Choć końcówka albumu z utworami "May Your Good Lord" i "The Maker" trochę mnie rozczarowuje.
"Breathe" to mimo wszystko dobra, solidna płyta, ale nie trafiła w swój czas. A i teraz trzeba mieć odpowiedni klimat, żeby się w nią wgryźć. Nie można odmówić tej muzyce niezwykłego uroku i tego, że się jej zwyczajnie dobrze słucha. Na początku tylko jako świetnej muzyki tła, ale przy większej uwadze, płyta zyskuje. Album na pewno skierowany jest do miłośników muzyki w rodzaju Clannad czy Enya. Od początku wzbudzał oczywiście zainteresowanie fanów Ultravox, którzy nie mogli pogodzić się z tym, że zespołu już nie ma a Billy Currie robi z marką Ultravox, to co wtedy z nią robił. Na tym tle "Breathe" wypadała korzystnie już wtedy, gdy się ukazała. [7.5/10]
Andrzej Korasiewicz
29.03.2024 r.