Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Gibbons, Beth - Lives Outgrown

Beth Gibbons - Lives Outgrown
2024 Domino

1. Tell Me Who You Are Today    3:55
2. Floating On A Moment    5:26
3. Burden Of Life    3:35
4. Lost Changes    5:41
5. Rewind    4:47
6. Reaching Out    4:15
7. Oceans    3:43
8. For Sale    4:25
9. Beyond The Sun    3:54
10. Whispering Love    6:10

Spotkałem się z opiniami doszukującymi się w "Lives Outgrown" jakiś trip-hopowych okruchów. Ja ich tam kompletnie nie słyszę. Beth Gibbons już co najmniej od początku XXI wieku wyraźnie wypisała się z trip-hopu, chcąc zakorzenić się w szerzej rozumianej Muzyce i Sztuce. Tak jest też na "Lives Outgrown". Na płycie słyszymy dziesięć pieśni śpiewanych przez Gibbons, które wpisują się w szeroko rozumianą historię muzyki pop, zapoczątkowaną przez takie wokalistki jak: Billie Holliday, Nina Simone czy Sarah Vaughan. Mamy więc do czynienia nie z kontynuacją tropów elektronicznych, znanych z Portishead, ale z próbą Beth Bibbons ustawienia się w jednym rzędzie z twórczością pieśniarską, która przekracza gatunek, z którego się wywodzi. 

Jeśli na "Lives Outgrown" jest jakaś kontynuacja dotychczasowego dorobku wokalistki, to bardziej ścieżki wytyczonej przez Gibbons we współpracy z byłymi muzykami Talk Talk - Paulem Webbem i Lee Harrisem. Z tym pierwszym nagrała w 2002 roku album "Out of Season" utrzymany w niemal folkowym duchu. Lee Harris jest współproducentem "Lives Outgrown". Główną odpowiedzialność za dźwięk na płycie ponosi jednak James Ford, znany z pracy m.in. dla Depeche Mode, Blur czy Arctic Monkeys. 

Gdy padają nazwy takie jak: Talk Talk, Depeche Mode, wydawałoby się, że album może stać się interesujący dla sympatyków tych formacji. Nic bardziej mylnego, bo jeśli Talk Talk, to ten z czasów akustycznych, eksperymentalnych, które stały się inspiracją dla post-rocka. Z Depeche Mode Gibbons łączy jedynie nazwisko producenta. "Lives Outgrown" jest płytą wyciszoną, z elementami folkowymi, ale dzięki czasami elektronicznym aranżacjom może okazać się ciekawsza niż "Out of Season". W muzyce Gibbons czuć jednak przede wszystkim chęć przedstawienia Sztuki jako takiej, bez podziałów gatunkowych, bez alternatywnego sekciarstwa a jednocześnie bez zadęcia. 

Nie bez znaczenie są też refleksje Gibbons, które stały się inspiracją do nagrania albumu. Przemijający czas, odejścia bliskich, bliskość tego co nieuniknione, to wszystko zmienia perspektywę twórczą. Artystka tak o tym mówiła: "To utwory z połowy życia, kiedy patrzenie w przyszłość nie daje już tego, co dawniej, a patrzenie wstecz nabiera nagłego, ostrzejszego skupienia. [...] Uświadomiłam sobie, jak wygląda życie bez nadziei. I to był smutek, jakiego nigdy nie czułam. Wcześniej miałam możliwość zmiany swojej przyszłości, ale kiedy walczysz ze swoim ciałem, nie możesz zmusić go do zrobienia czegoś, czego nie chce." Brzmi jak deklaracja osoby z depresją, ale przecież to tylko realistyczne spojrzenie na ludzkie życie, które jest ograniczone czynnikiem biologicznym a Beth Gibbons właśnie tego doświadczyła. Żaden postęp w medycynie i technologii nie zmieni tego, że zawsze prędzej czy później nastąpi nieunikniony koniec. Odłóżmy na bok pomysły science fiction, polegające na przenoszeniu ludzkiej świadomości do syntetyzowanych ciał. Beth Gibbons zatrzymuje się na realistycznej perspektywie bliższego końca i taki temat jako główny nadaje swojej debiutanckiej płycie.

Dzięki temu powstała muzyka niezwykła w świecie pop, bo niewątpliwie do takiej kategorii przynależy twórczość Gibbons. Nie jest to jednak pop skupiony na rytmie, ani na przebojowości, choć i takie momenty trafiają się (np. "Reaching Out"). To jest pop, który wpisuje się w tradycję pieśniarek, które przerastają swój gatunek, śpiewając songi głęboko refleksyjne, z nutą melancholii, skłaniające do myślenia, ale przede wszystkim poruszające emocje. Gibbons wkłada w swój śpiew uczucia, które wyrastają z jej trzewi. Gibbons jest w tym prawdziwa i wiarygodna, dzięki czemu jest w stanie nawet postronnego słuchacza zainteresować i wciągnąć w swoją wizję artystyczną. 

Album spodobał mi się od pierwszego przesłuchania. Po kilkukrotnym wysłuchaniu trochę mi spowszedniał, ale wtedy zwróciłem uwagę, że traktuję tę muzykę jak tło. To nie jest najlepszy sposób jej odbioru. "Lives Outgrown" wymaga raczej skupionego odsłuchu, by odkrywać smaczki aranżacyjne i wczuć się w głęboko emocjonalny śpiew Gibbons. 

Muzyka na "Lives Outgrown" jest świetnie i różnorodnie zaaranżowana co sprawia, że płyta może zainteresować tych, którzy na codzień nie słuchają takiej muzyki. Sam nie jestem stałym odbiorcą tego typu twórczości, ale czasami sięgam i po takie płyty. Jeśli nawet mnie ta muzyka jest w stanie zachwycić, to może znaczyć, że Artystce udało się stworzyć coś wyjątkowego, co może dotrzeć do szerszego kręgu słuchaczy. Polecam samemu się o tym przekonać. [9.5/10]

Andrzej Korasiewicz
22.05.2024 r.