Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

God's Own Medicine - Drachma

God's Own Medicine - Drachma
2014 Alchera Visions

1. Clocks 04:58
2. Down Below 04:45
3. Into The Sun 04:07
4. Wrong 04:31
5. Down Is The Only Way Out 02:37
6. Glass Of Jar 04:51
7. Low 04:35    
8. Fever 03:33
9. Coin Of Gold 03:32
10. Rainbows 06:17 

Ten rzeszowski projekt oczarował przed piętnastu laty płytą "Retro". Obok God's Bow byli wówczas jedynymi krzewicielami w Polsce brzmień a la Diary of Dreams czy Deine Lakaien. Po wydaniu w 2005 roku drugiej płyty "Star Therapy" o grupie słuch zaginął. Kilka lat temu okazało się jednak, że God's Own Medicine nadal istnieje, ale pod tym szyldem działa tylko jeden z członków oryginalnego składu. Od tego czasu wokalista Andy zapewnia również warstwę instrumentalną dla twórczości GoM. Począwszy od 2010 roku God's Own Medicine wydał kilka płyt poruszając się w ramach szeroko rozumianego nurtu dark wave. Niektóre pozycje były mocno stechnicyzowane. Najnowsza propozycja Andy'ego nadal mieści się w estetyce dark wave, ale tym razem brzmienie wyraźnie jest bliższe rockowi gotyckiemu. Na "Drachmie" pobrzmiewa echo The Mission, Love Like Blood czy The Sisters of Mercy, ale też Clan of Xymox (po powrocie z lat 90.). 

Oprócz mrocznego brzmienia, mamy tutaj dużo melodii, dzięki czemu płyta nie jest monotonna. Klimatyczny wokal Andy'ego z wzorcowym angielskim sprawia, że God's Own Medicine mógłby stać się gwiazdą na niemieckiej scenie dark independent. W niektórych utworach wręcz pobrzmiewa The Sisters of Mercy. "Fever" spokojnie mógłby znaleźć się na płycie "Vision Thing". "Rainbows" jest bardziej hymnowy, "Wrong" refefleksyjny a początek "Down Below" to znowu coś w stylu Sisters of Mercy, tym razem z czasu "Floodland". Te nawiązania (może nieświadome) do klasyków rocka gotyckiego z jednej strony są zaletą albumu - dla tych, którzy szukają takich brzmień - z drugiej strony mogą być powodem zarzutu o nieco epigoński charakter "Drachmy". Nowej płycie God's Own Medicine nie można jednak odmówić profesjonalizmu, klimatu a samemu Andy'emu należy się podziw, że w pojedynkę zdołał taką płytę nagrać. [7/10]

Andrzej Korasiewicz
12.09.2014