Holy Wire - The Ending of An Age
2024 à La Carte Records
1. A War I Never Win 04:20
2. I Still Feel Alone All The Time 04:23
3. Lost 04:30
4. Forgive Me 04:03
5. Worse For Wear 03:15
6. Fault Lines 03:48
7. The Ending Of An Age 03:38
8. Twenty Six 03:34
9. Phantom Nihilism 03:37
10. Other Lives 06:09
Choć w USA na przełomie lat 70. i 80. zignorowano stylistykę "new romantic" a popularność z opóźnieniem zdobyli tylko pojedynczy wykonawcy tacy jak A Flock of Seagulls lub gwiazdy w rodzaju Duran Duran, to dzisiaj Amerykanie są w awangardzie jeśli chodzi o ilość grup i projektów muzycznych nawiązujących do stylistyki synth-pop i lat 80. Istnieją wytwórnie specjalizujące się w brzmieniu "retrowave" i "retrofuturystycznych" dźwiękach synth-pop. Znaczna część tych wykonawców, to ciężkostrawna, plastikowa, monotonna i jednowymiarowa muzyka, której czasami ciężko wysłuchać w całości. W przypadku większości jej przedstawicieli, nawet jeśli uda się ich płyty wysłuchać do końca, to najczęściej bez chęci powrotu. Zdarzają się jednaj wyjątki. I takim jest moim zdaniem jednoosobowy projekt Alaina Paradisa z Austin w Teksasie pn. Holy Wire. Choć stosunek do jego debiutanckiej płyty pt. "The Ending of An Age" nie od razu miałem tak jednoznacznie pozytywny. Wahałem się od zachwytu przy pierwszym przesłuchaniu, po znudzenie w czasie drugiego odsłuchu. Co jakiś czas wracałem jednak do albumu i za każdym razem słuchało mi się tej muzyki zwyczajnie miło. Określenie "miło" to nie jest dobra reklama dla niektórych słuchaczy. I ci którzy źle reagują na "miłą" dla ucha muzykę spokojnie mogą sobie Holy Wire odpuścić.
Na "The Ending of An Age" znajdujemy przede wszystkim muzykę zwiewną, sympatyczną, delikatną i subtelną, choć o pewnej nucie melancholii. Pierwsze wrażenie, jakie miałem po usłyszeniu "The Ending of An Age", to: "rany! w końcu ktoś nagrał współczesną płytę w stylu "new romantic", która nie brzmi jak kopia kopii". Bo Holy Wire, choć brzmi jak skrzyżowanie A Flock of Seagulls i White Door, najbardziej powinna spodobać się właśnie miłośnikom delikatnych, lekko zamglonych kompozycji syntezatorowych w klimacie "The Garden" Joha Foxxa czy "Vienna" Ultravox. Oczywiście na "The Ending of An Age" nie ma kompozycji o tej mocy, intensywności i jakości a nawet tempie. Ale nastrój jest równie subtelny a przy tym brzmienie bywa urozmaicone. A to pobrzmiewa gdzieś gitara rytmiczna, a to słychać bas, choć przeważają wyraziste akordy syntezatorowe oraz przestrzenne pasaże klawiszowe. Mimo delikatności muzyki, to tempo nagrań przeważnie jest jednak żwawe, a nie powolne. "Forgive Me" zaczyna się bardziej kraftwerkowo, jakby była to któraś z kompozycji OMD z pierwszych płyt. Szybko jednak wchodzą miękkie, "kaczkowate" partie klawiszy, które wskazują, że to jednak Holy Wire ze swoim beztroskim synth-popem. W tytułowym "The Ending Of An Age" słyszymy jeszcze szybszy rytm, pulsujący, basowy synth oraz wokal Paradisa, który śpiewa przez chwilę niżej, bardziej mrocznie, by za moment wrócić do śpiewu hymnowego i radośniejszego. W ten sposób płyta płynie do końca, czasami pobrzmiewając klimatem wczesnego New Order a nawet poźnego Joy Division, ale rzecz jasna bez tej gęstej, depresyjnej atmosfery. U Holy Wire przeważa lekkość i radość. Muzyka Holy Wire najbardziej kojarzy mi się ze wspomnianym już White Door, a miejscami A Flock of Seagulls. "The Ending of An Age" to bardzo sympatyczna i dobra płyta nawiązująca do brzmień z pierwszej połowy lat 80., na której nie czuć zapachu stęchlizny. [8/10]
Andrzej Korasiewicz
14.11.2024 r.