Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Killers, The - Hot Fuss

The Killers - Hot Fuss
2004 Island Records/Universal Music

1. Jenny Was A Friend Of Mine    4:04
2. Mr. Brightside    3:43
3. Smile Like You Mean It    3:55
4. Somebody Told Me    3:17
5. All These Things That I've Done    5:02
6. Andy, You're A Star    3:14
7. On Top    4:19
8. Glamorous Indie Rock & Roll    4:15
9. Believe Me Natalie    5:05
10. Midnight Show    4:03
11. Everything Will Be Alright    5:45

Gdy po pierwszym przesłuchaniu debiutanckiego albumu The Killers dowiedziałem się że chłopaki są z Vegas, byłem szczerze zaskoczony. Zdziwiło mnie, że w takim miejscu, gdzie slumsy graniczą z najdroższymi hotelami świata, gdzie lato nie szczędzi słońca i gdzie oprócz hip hopu i muzyki latynoskiej nie rozwija się żadna scena muzyczna, znajdą się ludzie, przy których muzyce poczujemy się jak w centrum deszczowego, ale tętniącego życiem Londynu. The Killers, mimo że są grupą amerykańską, grają po brytyjsku. Nawet akcent wokalisty nie pozwala mieć co do tego wątpliwości. Ale mają też coś z tego kiczu a la Vegas. Choćby Brandon Flowers i jego klawisze, wyglądające jakby urwali się z ery disco.

"Hot Fuss" to moim zdaniem jeden z najlepszych debiutów roku 2004 pod względem artystycznym jak i komercyjnym. Co najmniej połowa piosenek z płyty zrobiła furorę na brytyjskich parkietach, mimo iż The Killers to raczej grupa rockowa. Zespół czasem oscyluje na granicy pastiszu. Ten pastisz, ukazany choćby na ósmym kawałku z płyty "Glamorous Indie Rock And Roll", nie psuje muzycznej oferty zespołu. Można nawet powiedzieć, że nadaje grupie z Vegas własnego charakterystycznego stylu.

"Jenny Was A Friend Of Mine" to bardzo dobre wejście w cały album: helikoptery dookoła i wchodzi gitara z nerwowym wstępie. "Jenny..." zdecydowanie kipi energią, podobnie zresztą jak większość z jedenastu kompozycji. Do tego wystarczy dodać szmirowate syntezatory w tle i mamy zupełnie typowy utwór The Killers. Mimo tej prostoty w konstrukcji utworów, trzeba przyznać, że albumu słucha się świetnie. "Mr Brightside", czy "Somebody Told Me" nie darmo wymiatały na listach przebojow, czy w klubach. Czym tak ujmuje "Hot Fuss"? Czy właśnie tą prostotą? Bo chyba nie tekstami, które do genialnych nie należą, a momentami trącą kiczem. A jak określić "All These Things That I've Done", utwór numer 5, nadęty hymn o niczym, a jednak przykuwający uwagę słuchacza? I mimo że to wszystko gdzieś było, to nowa tego jakośc jaką prezentuje nam The Killers jest naprawdę porywająca.

W muzyce The Killers słyszymy głównie lata osiemdziesiąte, czasem The Smiths, innym razem wczesne U2 ("Believe Me Natalie"), gdzieś cały czas przewija się Oasis. Ale generalnie płytę wypełniają równe, pop-rockowe kompozycje, łatwo wpadające w ucho, a jednocześnie warte zapamiętania i posiadające jakąś wartośc artystyczną. The Killers od razu wznieśli się na wyżyny, ale wątpię czy możliwości zespołu wystarczą, by tę poprzeczkę często osiągać.

Roman Kuziel
27.02.2007 r.