Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Lally, Joe - There To Here

Joe Lally - There To Here
2006 Dischord

1. Reason To Believe    3:26
2. The Resigned    4:14
3. Sons And Daughters    1:23
4. Like A Baby    1:45
5. Lidia's Song    2:42
6. Billiards    3:17
7. X-Ray The Lullaby    3:28
8. There To Here    4:28
9. Pick A War    3:15
10. Message From Earth    1:29
11. Factory Warranty    3:58
12. Perforated Line    3:35
13. All Must Pay    4:28

Kto nie spotkał się wcześniej z tym nazwiskiem, niech lepiej szybko nadrobi braki. Joe Lally dał się poznać światu przecierając szlaki pierwszym grupom waszyngtońskiego podziemia jako basista legendarnego Fugazi. Po ukazaniu się ostatniego (notabene fantastycznego) materiału grupy sześć lat temu, „The Argument”, wraz z Johnem Frusciante (Red Hot Chili Peppers) i Joshem Klinghofferem (Bicycle Thief) stworzył eksperymentalny projekt Ataxia, przypieczętowany wydaniem LP „Automatic Writing”. Druga płyta już tego lata. Dziś poznajemy go jednak solo.

W recenzjach „There To Here”, na które się natknęłam, zarzuca się Lally'emu, że po hardcore'owej energii Fugazi „nie zostało już nic”, że jak na taką legendę „to jednak za mało”. Mnie się jednak wydaje, że tego typu zarzuty są trochę bezmyślne, a wydanie płyty w duchu formacji macierzystej byłoby zadaniem iście karkołomnym. No bo jak by to niby miało wyglądać? Podejrzewam, że wyszłoby marnie. Czterdziestoczteroletni muzyk wyginający się w rytm muzyki w duchu legendarnego garażowego „Waiting Room” naraziłby się z pewnością na przykrą krytykę.

Tymczasem Lally raczy nas materiałem lekkim (ale nie ulotnym) i łagodnym. Zaraz, zaraz... łagodne Fugazi – to jakiś oksymoron? A jednak. Żadnych jazgoczących gitar. W większości utworów postawił na tylko trzy elementy: perkusję, bas (a jakże) i swój głos. Ten ostatni szczególnie uwypukla wykonanie a capella „Sons and Daughters”. Brzmi to tak, jakby postawić takiego bardziej utalentowanego kolegę z klasy na środku pustej sceny na konkursie recytatorsko – wokalnym. I to jeszcze biorąc na tapetę ot, taki sobie wierszyk. A co jest najlepsze, piszę to bez cienia ironii czy pobłażliwości (jakże bym śmiała!) – taki śpiew mnie naprawdę urzeka! Może nieco naiwny, ale w dobie młodzieżowego indie, gdzie „śpiewać każdy może”, to jednak coś świeżego. Plus TEN bas. No i teksty – uniwersalne i nieskomplikowane. „Everybody wants to be a baby/ wrapped up warm”. Więcej skojarzeń? Śliczne „Billiards” ma w sobie coś nieuchwytnego z Ataxii, a „The Resigned” za każdym razem kojarzy mi się z klimatem „Worst Case Scenario” belgijskiego dEUS'a. Warto sprawdzić. I jeszcze żarcik w postaci krótkiego „Message From Earth”, ale lirycznej puenty nie zdradzę.

„There To Here” to jakby trzynaście niezłych pomysłów, które po dodaniu gitar, chórków, może małych modyfikacji, można by przerobić na równie dobre piosenki. Tylko... właściwie po co? [7.5/10]

Zosia Sucharska
17.01.2007 r.