Oneida - Happy New Year
2006 Rough Trade/Sonic Rec.
1. Distress 3:21
2. Happy New Year 2:33
3. The Adversary 5:15
4. Up With People 7:49
5. Pointing Fingers 2:06
6. History's Great Navigators 4:28
7. Busy Little Bee 2:59
8. Reckoning 2:52
9. You Can Never Tell 2:28
10. The Misfit 3:16
11. Thank Your Parents 7:00
Oneida to zupełnie nowy zespół dla mnie. Nazwa wytwórni Rough Trade, wydającej takie tuzy "niezależu", jak choćby Cabaret Voltaire, The Smiths, The Fall czy A.R.Kane, kazała mi zainteresować się tą kapelą. Jak się okazuje, to nowojorskie trio ma już na swoim koncie pięć płyt, w tym wspólną epkę z jednym najciekawszych zespołów ostatnich lat na polu indie, czyli The Liars (znów New York). "Happy new year" to materiał zawierający jedenaście utworów, które zamykają się w czasie 45 minut. Muszę od razu przyznać, że wspólna epka z The Liars wcale mnie nie dziwi. Choć Oneida to trochę inna bajka, to chłopaki też lubią zamieszać i nie boją się eksperymentować, tym samym nie dając się zamknąć w jakiejś tam definicji alternatywnego rocka. Płyta rozpoczyna się numerem "Distress", w którym nieco pijana gitara i piano zaprasza słuchacza do tej niezbyt mimo wszystko najłatwiejszej muzycznej wycieczki. Kolejny numer to już echa The Doors z "krzywą" elektroniką w tle. Właśnie ten numer ("Happy New Year") ukazuje nam swoiste oblicze kapeli. Odwoływanie się do przeróżnych stylistyk, tworząc z nich swój własny styl. Tak własnie też jest w trzecim utworze ("The Adversary"), jednym z lepszych na tym albumie. Psychodeliczne klimaty, utrzymane w angielskim stylu, wokalnie gdzieś na przecięciu My Bloody Valentine/The Stone Roses. Może porównanie nieco na wyrost, ale właśnie taki klimat mi przychodzi na myśl. Zdecydowanie kapela najlepiej odnajduje się w dłuższych kompozycjach, jak np. "Up With People". Genialny mocny i motoryczny numer, z rozhałasowaną gitarą. Zmiany tempa, szybka gra perkusji dodają transowości tej piosence. Płyta zaskakuje swoją zmiennością. Świdrująca elektronika ("Pointing Fingers"), czy choćby banjo plus znów elektronika ("History's Great Navigators"), przywołują wspomnienie kraut rocka. "Happy New Year" nie wciąga od razu, to płyta wymagająca nieco większego zaangażowania od słuchacza. Jedno jest pewne, ja się cieszę, że poznałem tę nazwę, bo jest tego warta, nawet jesli płyta, jest nieco nierówna. [8/10]
Tomasz Właziński
25.01.2007 r.