Lao Che - Powstanie Warszawskie
2005 Ars Mundi
1. 1939 / Przed Burzą 5:38
2. Godzina W 3:00
3. Barykada 5:24
4. Zrzuty 3:08
5. Stare Miasto 4:38
6. Przebicie Do Śródmieścia 5:40
7. Czerniaków 3:20
8. Hitlerowcy 3:09
9. Kanały 7:47
10. Koniec 3:36
Ryzykowny pomysł. Nagrać concept album o jednym z najbardziej krwawych wydarzeń w naszej historii tak, by nikogo nie urazić i nie być posądzonym o przesadny nacjonalizm? Lao Che udało się to w stu procentach. Reakcje na "Powstanie..." są niezwykłe - muzyka z płyty wykorzystana była w Muzeum Postania Warszawskiego, wielu żyjących powstańców płakało podczas przesłuchiwania krążka. I to nie tylko dlatego, że możemy usłyszeć tu wiele sampli z przemówień gen. Sikorskiego czy okrzyki zywające do walki. Słuchając tej muzyki ma się wrażenie, że taka właśnie była ścieżka dźwiękowa do tragicznych wydarzeń Sierpnia '44.
Płyta ułożona jest bardzo starannie, każdy utwór opisuje kluczowe wydarzenia pamiętnego lata. Zaskakują znakomite teksty, często złożone z różych cytatów (Siekiera, Chłopcy z Placu Broni, Izrael, KK Baczyński). Muzycznie otrzymujemy najprawdziwszy zlepek stylów. Od przedwojennej banjoliny w "Przed Burzą" po reggae (kapitalna "Barykada"), punk ("Przebicie do Sródmieścia") czy metal w "Hitlerowcach". O dziwo i ostre, i łagodne dźwięki są tak znakomicie dobrane, że, choć były wówczas nieco inne realia muzyczne, przenosimy się do walczacej Warszawy. Opowieść powstańca jadącego tramwajem w "Godzinie W" czy radość z udanej akcji w "Przebiciu" są szalenie autentyczne i niemal namacalne. Właśnie ten autentyzm i pasja, z jaką został przygotowany ten album, plasują go na pierwszym miejscu wśród polskich płyt 2005 roku.
Dzisiejsze wojny i konflikty zbrojne dotyczą wyłącznie pieniędzy i władzy. Lao Che pokazało Powstanie w bardzo romantyczny i trochę naiwny - w pozytywnym sensie - sposób. Kto wie, czy dziesiejsi pacyfiści po wysłuchaniu tego krążka nie chwyciliby w razie napaści za broń. Sam jestem jednym z nich. [10/10]
Mateusz Rękawek
06.11.2005 r.