Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

LCD Soundsystem - Sound of Silver

LCD Soundsystem - Sound of Silver
2007 DFA / EMI

1. Get Innocuous!    7:11
2. Time To Get Away    4:11
3. North American Scum    5:25
4. Someone Great    6:25
5. All My Friends    7:37
6. Us V Them    8:29
7. Watch The Tapes    3:55
8. Sound Of Silver    7:07
9. New York, I Love You But You're Bringing Me Down    5:35

Naprawdę nie mam najmniejszej ochoty po raz enty zastanawiać się nad tym, czy dance-punk zdechł czy nie.  Zastanawiając się, jak ugryźć najnowsze LCD Soundsystem doszedłem do wniosku, że tak naprawdę nie ma tu miejsca na obiektywizm. Nie da się nie lubić Murphy'ego i nie da się siedzieć ze skamieniałymi nogami przy jego kawałkach. 

To, że DFA i Murphy rozwalają wiedziałem już od "Echoes" Rapture i wiedział o tym chyba każdy, siedzący w alternatywno-tanecznych klimatach. Po raz pierwszy miałem przyjemność zetknąć się z LCD na jedym z europejskich festiwali, ale pech chciał, że zdążyli zagrac ledwie minutę, kiedy zabrakło prądu i nastąpiła dość spora przerwa a ja, mając w perspektywie zobaczenie Goldfrapp, wybrałem panią Alison. Czy później żałowałem, czy nie to już inna para kaloszy. Kiedy w 2005 roku pojawił się debiut LCD Soundsystem, jak głupi pognałem do sklepu i wydałem ledwie uciułane siedem dych. Dostałem ładne, digipakowe, dwupłytowe wydanie z fajną fotką wewnątrz i... okazało się, że druga płyta, z jakimiś odrzutami i remiksami, jest o wiele lepsza od longplayowego krążka. Miała przede wszystkim o wiele więcej muzycznej przestrzeni i swobody, więcej hardcorowych i porywających momentów, więcej radości i poweru - choć of kors takie "Tribulations" czy "Movement" z CD1 rozwalały. Nie sposób było jednak nie polubić całości, głównie ze względu na humor Murphy'ego - autoironiczny, szyderczy, z dużym dystansem do całego "szoł-bizu". Potem przyszły powalające mixy DFA ściągane za darmo z ich strony i zeszłoroczne "45:33", które powalało na kolana. No i oczywista miałem, jak każdy, nadzieję, że Murphy rozwinie co lepsze patenty na drugim, "pełnym", albumie LCD. 

Przy "Get Innocuous" pierwszą myślą było, czy nie pomyliłem płyt - wstęp brzmi niemal identycznie jak "You'r City's A Sucker" a potem pojawia się wokal będący pod ostrym wpływem Bowie'go z czasów "Station To Station"... No nic, lećmy dalej, pomyślałem. "Time To Get Away" nie wytrzymuje w zestawieniu z "Daft Punk Is Playing In My House" i to praktycznie jedyna refleksja po tym kawałku. Miałem mocne obawy, czy da się z tego jeszcze coś wyciągnąć, aż przyszło olśnienie - "North American Scum". Numer tak funkujący i dający w czapę, że po pierwszym przesłuchaniu znałem go na pamięć. Znów było to, co tygryski lubią najbardziej - beaty, krowie dzwonki, gitarki w refrenie i Murphy śpiewający z nieżytem nosa. No i tu płyta mogłaby się dla mnie skończyć. Słuchając dalej nawet nie zauważyłem nastepnych piosenek. Miałka ta druga częśc, jakaś nijaka, fuuuj - standardowy smęt "New York I Love You..." na koniec. Przesłuchałem drugi raz i zauważyłem, że istnieje utwór tytułowy z fajną bujającą pętlą i lekko new beatowym klimatem, punkowo-perkusyjno-basowy "Watch The Tapes" i "Us V Them". No i niby noga mi drgała, i fajnie się bawiłem, ale żeby to było jakimś przebłyskiem genialności autora "45:33"? Co to, to nie. A szkoda, bo chyba nie takie miałem (-śmy) oczekiwania...

Pozytywem "Sound of Silver", za który należy mu się dodatkowy punkt, jest to, że możemy się z tym kolesiem całkowicie utożsamiać. No bo nie jest to jakiś Justin Timberlake czy inny K-Fed a zatem każdy z nas może wyglądać jak James Murphy i każdy może nim być. Nie jest też plastikowy i wykreowany - autentyczność to główna zaleta wszystkiego, co Murphy robi. 

Mateusz Rękawek
08.04.2007 r.