Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Young Gods, The - Super Ready/Fragmente

The Young Gods - Super Ready/Fragmente
2007 Play It Again Sam

1. I'm The Drug
2. Freeze
3. C'est Quoi C'est Ca
4. El Magnifico
5. Stay With Us
6. About Time
7. Machine Arriere
8. Color Code, The
9. Super Ready/Fragmente
10. Secret
11. Everywhere
12. Un Point C'est Tout

Tego mało kto się spodziewał. Klasycy rocka samplerowego wracają do korzeni i dobrej formy! Po kilkunastu latach poszukiwań nowego stylu, Szwajcarzy wracają i wydają płytę w stylu "TV Sky". The Young Gods był kiedyś wzorem mojej ulubionej muzyki. Gdy ktoś się mnie pytał jaką muzykę lubię najbardziej, odpowiadałem: "w stylu Young Gods".

Na przełomie lat 80/90 szwajcarski klasyk rocka industrialnego nagrywał muzykę nowatorską. Moje ulubione dwie pierwsze płyty TYG - "Young Gods" i "L'eau Rouge", to nie była zwykła muzyka. Szwajcarzy, pozostając zespołem niejako rockowym, wykorzystywali do tworzenia samplery, syntezatory i elektronikę. Dzisiaj brzmi to może banalnie, bo elektronika wdarła się wszędzie. Współcześnie nie wydaje się niemal płyt bez użycia gadżetów elektronicznych. Elektronika jest czymś naturalnym. Ale wówczas użycie samplowanych partii gitar czy innych efektów było prawdziwym novum. I to właśnie Szwajcarzy byli jednymi z tych, którzy to novum upowszechniali w drugiej połowie lat 80. 

Na początku lat 90. Szwajcarzy zmierzali w stronę rocka. Płyta "TV Sky", przez wielu uznawana za szczytowe osiągnięcie grupy, była typowym przykładem rocka industrialnego. Wtedy, na fali Nirvany i odnowy rocka za sprawą wykonawców z Seattle, wiele zespołów "u-rockawiało" brzmienie. "TV Sky" było płytą bardziej rockową, gdzie brzmienie gitary było czasami dominujące. Płyta przyniosła zespołowi również największe uznanie, zwłaszcza wśród publiczności rockowej.

W 1995 roku The Young Gods wydali jeszcze jedną płytę - "Only Heaven" [czytaj recenzję >>]  - przez starych fanów uznaną za opus magnum Szwajcarów. Nie była ona już tak rockowa jak "Tv Sky", stanowiąc niemal koncept album. I właściwie to był koniec Young Gods. A przynajmniej tak się wydawało. Nastały czasy rozwoju hip hopu i techno, a Szwajcarzy nie mogli odnaleźć się w tej rzeczywistości. Jeszcze niedawno byli nowatorami i prekursorami nowego brzmienia, a tymczasem w 1996 roku to, co grali wydawało się przestarzałe.

The Young Gods rozpoczęli więc poszukiwania swojego nowego brzmienia. W 1996 roku pod nazwą "Heaven Deconstruction" ukazała się ambientowa propozycja muzyków, nie mająca wiele wspólnego ze starym Young Gods i niestety ginąca w gąszczu podobnych płyt. W 2000 roku Szwajcarzy wydali niezłą płytę "Second Nature", brzmieniowo mocno transową, będąca pod wpływem wszechogarniającego techno. Ale nie była to płyta wybitna. I nie było to do końca The Young Gods. Na pewno nie była to też płyta nowatorska.

W 2004 roku ukazał się kolejny efekt poszukiwań The Young Gods "Music for Artificial Clouds". Przez starych fanów płyta została przyjęta raczej chłodno. Wielu postawiło na Szwajcarach przysłowiowy "krzyżyk". Mieliśmy do czynienia ponownie z muzyką ambient. Niestety, ale była to propozycja wtórna i po prostu nieciekawa.

Kiedy wielu spisało już The Young Gods na straty, rok 2007 przynosi nową płytę pt. "Super Ready/Fragmente". Po przesłuchaniu pierwszych trzech utworów już wiem, że mam do czynienia ze "starym" Young Gods. Moje pierwsze wrażenie - kurcze, ale to wtórne. Ale z każdym kolejny numerem wchodzę w klimat The Young Gods, bo Szwajcarzy, w przeciwieństwie, do klonow synth/electro, mają swój specyficzny klimat. Klimat tajemnicy, czegoś nienazwanego i nieuchwytnego. Szwajcarzy osiągają go dzięki wplataniu w płyty motywów rodem z wodewilu, muzyki klasycznej, bądź dźwięków natury.

Pierwsze dwa utwory to typowy "czadowy" rock industrialny. Ale już od trzeciego numeru pt. "Cest Quoi Cest Ca" wiadomo, że nowy TYG nie będzie jakimś prostym rockowym łomotem. W utworze następnym "El Magnifico" jest charakterystyczne dla TYG zapętlenie. W nagraniach takich jak tytułowy "Super Ready/Fragmente" czy, nomen omen, "Secret" jest coś z klimatu "Only Heaven". Dodatkowego kolorytu dodają jak zwykle teksty śpiewane w języku francuskim.

Na płycie słyszymy wszystko to, co dla starego The Young Gods charakterystyczne - szarpane sample gitar, rockowa melodyka, połamane brzmienie, czasami ściana dźwięku gitar; wszystko poprzetykane francuskojęzycznymi fragmentami tekstów. Jest tutaj sporo rockowego dymu, ale nie jest to "rockowa sieczka". Wybuchy rockowego szaleństwa są odpowiednio dobierane i miksowane z elektroniczno-industrialnymi zakrętami tworząc jedyną w swoim rodzaju całość o nazwie The Young Gods.

To oczywiście nie jest całkiem nowa muzyka. Tak Szwajcarzy grali już 20 lat temu. Być może to jest płyta tylko dla "zgredów", którzy chcą jeszcze raz poczuć TEN klimat. Bo to jednak jest nowa muzyka starego The Young Gods! I jeśli ktoś na to czekał, to mam dla niego tylko jedną informację. W końcu, po wielu latach, jest! Jest nowa, dobra płyta starego Young Gods. The Young Gods still alive! [8.5/10]

Andrzej Korasiewicz
07.04.2007 r.