Long Pig - Of Love And Addiction (LP)
1984 Anagram Records
1. Interception 3:20
2. Language 5:06
3. Boy...I Wanna Tell Ya 3:50
4. Why Do People Find Each Other Strange? 4:52
5. Batsong 4:00
6. Earthrobbers 3:41
7. The Lizard 2:32
8. Pollution Thing 3:54
9. Shadow Man 5:35
"Of love and addiction" to jedyna długogrająca płyta Long Pig. Ukazała się w 1984 roku. Oprócz tego dyskografię zespołu uzupełnia jeden singiel wykrojony z tej płyty. Po Long Pig zostały tylko te nie wydane do dziś na kompakcie płyty winylowe, nagrane dla filli angielskiej wytwórni Cherry Red - Anagram Records. Najprawdopodobniej zespół nie wydał nic poza tym. Najprawdopodobniej istniał krótko. Możliwe, że zdążył zagrać jakąś trasę koncertową. Dlaczego można się tylko domyślać i przypuszczać jakie były jego losy? Ano dlatego, że historia tej grupy to zupełna zagadka, w przeciwieństwie do innych zespołów związanych z wytwórnią, jak Alien Sex Fiend czy Furyo. To jedna z tych grup i tych płyt, które zostały kompletnie zapomniane, zignorowane i wręcz zmiecione z historii muzyki alternatywnej lat 80. Niestety, bo jest to całkowicie niesłusznie. Jaka jest ta płyta? Przede wszytkim niezwykła. Instrumenty użyte tutaj to jedynie perkusja, gitara basowa i saksofon. Czasem gdzieś w tle pojawiają się syntezatory, grzechotki i różne dziwne efekty dźwiękowe. Do tego raczej monotonny śpiew, który bywa przetworzony elektronicznie. Panuje klimat oszczędnośći, repetycji i budowania odpowiedniego nastroju. Na dodatek czas trwania poszczególnych utworów nie przekracza pięciu minut. Ten minimalizm jednak przynosi wyjątkowe rezultaty. Nad wszystkimi utworami unosi się prawie transowa, oniryczna atmosfera. Słychać wpływy muzyki nowofalowej i postpunkowej, głównie Tuxedomoon, Joy Division, The Residents a nawet echa The Fall i sięgając głębiej w przeszłość - Roxy Music.
W piosence "Batsong" kończącej pierwszą stronę płyty pojawia się kwartet smyczkowy The Venomettes, który był związany z londyńskim klubem Batcave i pojawiał się na płytach osób takich jak Marc Almond czy Siouxsie & The Banshees (pamiętamy "Obsession" z "Kiss in the dreamhouse"?). I rzeczywiście, płyta nosi silne piętno dekadencji. Przez wszystkie nagrania przewija się znużenie, niepokój i spleen. Jest też miejsce na coś neurotycznego i lekko kafkowsko-beardsley’owską groteskę. Także teksty pogrążają tę muzykę w odrealniony, dziwaczy i niepokojący stan. Bardzo interesująco brzmi szczególnie piosenka "Why do people find each other strange ?", która ze swoim profetycznym, triphopowym klimatem mogłaby spokojnie pojawić się 10 lat później na stronie B jakiegoś singla Trickiego. Z kolei wspomniany wcześniej "Batsong" brzmi prawie jak jakaś nieznana piosenka Morphine.Tak więc mimo odległej daty powstania tej płyty, muzycznie mamy tu momentami prawie do czynienia z wizjonerstwem. I chociaż w pewnych miejscach słychać niedomogi warsztatowe, nie przekonujący śpiew i niespójne aranżacje oraz trochę zbyt płasko zrealizowane brzmienie, to całość robi naprawdę dobre wrażenie. Właściwie idealnym producentem tej płyty mógłby zostać Brian Eno. Ale nie był. I tu chyba tkwi największa niespodzianka "Of love and addiction", ponieważ za produkcję tego białego kruka jest odpowiedzialna legenda brytyjskiego Oi Punku, Jimmy Pursey z Sham 69.
Mantrykota
31.03.2006 r.