Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Marling, Laura - Alas I Cannot Swim

Laura Marling - Alas I Cannot Swim
2008 Virgin Records

1. Ghosts
2. Old Stone
3. Tap At My Window
4. Failure
5. You’re No God
6. Cross Your Fingers
7. Crawled Out Of The Sea (Interlude)
8. My Manic And I
9. Night Terror
10. The Captain And Hourglass
11. Shine
12. Your Only Doll (Dora)

Rok 2008 należy, chyba już bezsprzecznie, do kobiet. W dodatku do coraz młodszych. Następną w kolejce, zaraz po Adele i Duffy, ulubienicą brytyjskiej prasy muzycznej jest osiemnastoletnia Angielka Laura Marling. Pochodzi z okolic Reading (tak, t e g o Reading od festiwalu), a fascynację muzyką podsycał jej ojciec – tekściarz amator, który zmuszał swoje córki do słuchania Boba Dylana czy Joni Mitchell, mówiąc „To jest prawdziwa muzyka!”. Jak na osiemnastolatkę, ma się czym poszczycić. Współpracowała z Jamie’m T, Mystery Jets, Noah And The Whale i The Rakes, przed „Alas I Cannot Swim” wydała dwie EP-ki: „My Manic And I” i „London Town”, nakręciła kilka świetnych, niskobudżetowych teledysków, wystąpiła w Later With Jools Holland (a jakże)…  A to na pewno nie koniec.

Jeszcze zanim Marling skończyła osiemnaście lat, pojawiła się historia, jakoby nie wpuszczono jej na własny występ - zagrała przed klubem. O tym, że Pete Doherty i Amy Winehouse przyjęli ją pod swe skrzydła, też huczy londyński światek. Laura jednak, w przeciwieństwie do nich, ma szansę przede wszystkim pożyć dłużej, ale też utrzymać swoją karierę muzyczną na mniej więcej równym poziomie, nie musi uzależniać sprzedaży albumów od liczby artykułów w prasie brukowej. Choć mimo wszystko jednak się o niej pisze.

To, co Laura Marling zaprezentowała na „Alas I Cannot Swim” i określa jako „pretty folk songs about boys”, jest w rzeczywistości czymś więcej – zamierzenie, lub nie. Tam, gdzie wyżej wspomniane koleżanki inspirowały się soulem, Marling – najlepszym folkiem. W czasach, kiedy elektronika jest właściwie standardem, płyta Laury pozbawiona jest jakiejkolwiek elektronicznej wstawki. Swoją prostotą bije na głowę miejscami lekko przekombinowany album Adele czy nawet zeszłoroczną Kate Nash.

Siła „Alas I Cannot Swim” tkwi w prostocie. Dwanaście prostych, niewymuszonych kompozycji. Melodyjnie, ambitnie, ale mimo wszystko dość popowo i przystępnie. Teksty są dojrzałe i zwyczajnie – dobre. Angielka posiada narratorski talent na miarę Alexa Turnera. Marling nie musi wypełniać luk dziwnymi onomatopejami czy w ogóle niezrozumiałymi, innymi odgłosami, słuchając jej nie ma się poczucia, że jest za dużo sylab w wersie, a tekst po prostu nie ma sensu. W wieku osiemnastu lat osiąga to, co nie udaje się nigdy niektórym autorkom tekstów.

Rok 2008 w tej chwili jest dla mnie rokiem przede wszystkim dobrych (może lepiej: dobrze wybranych) singli. Z Laurą Marling nie jest inaczej. „Night Terror”, „Ghosts” czy „My Manic And I” to z pewnością ta lepsza część albumu, jednak na tym się nie kończy, bo „Alas I Cannot Swim” jest krążkiem, na którym osiemdziesiąt procent utworów spokojnie mogłoby być singlami. Myślę o „Tap At My Window”, „Cross your Fingers” czy “Old Stone”. To kompozycje bez zarzutu – nic dodać, nic ująć. Wielkim plusem “Alas I Cannot Swim” jest też to, że niezaprzeczalnie zyskuje przy każdym następnym przesłuchaniu.

Laura Marling nie znalazła się na liście BBC Sound of 2008. Jest to nieporozumienie. (Pomijam fakt, że dla niektórych odbiorców takie rankingi – szczególnie przeprowadzane na Wyspach - są antyreklamą). Jeśli chodzi o nowe brytyjskie artystki, to nie da się zaprzeczyć, że Laura Marling w porównaniu do niektórych, jeśli chodzi o sam wokal, nie wypada najlepiej, ale za to jest na dzisiaj czołową kompozytorką. A propos wokalu – to nie znaczy, że Marling fałszuje – nic z tych rzeczy. Ma bardzo przyjemny i klimatyczny głos, ale nie charakterystyczny. To jest główny zarzut, główny i tak naprawdę jedyny. No, obok braku singla „London Town” na longplayu.

Marling jest teraz zwyczajnie za młoda, żeby stawiać ją w szeregu z PJ Harvey, Kristin Hersh czy Emmą ‘ex-Delgado’ Pollock (tu przejawia się chyba mój sentyment do 2007), ale jeżeli dzisiaj jeszcze ktokolwiek się waha - Adele czy Duffy, odpowiedź jest prosta. Laura Marling. [8/10, oczko w górę na poczet kolejnych albumów]

Hania Wróbel
06.04.2008 r.