Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Mission, The - The First Chapter

The Mission - The First Chapter
1987 Mercury

1. Like A Hurricane    4:55
2. Over The Hills And Far Away    3:56
3. Naked And Savage    4:45
4. Serpents Kiss    4:15
5. Dancing Barefoot    3:05
6. The Crystal Ocean (Extended)    7:35
7. Garden Of Delight (Extended)    5:00
8. Wake (RSV)    5:00
9. Like A Hurricane (Extended)    7:05

Zespół Wayne'a Hussey'a jest doprawdy dziwnym tworem, podobnie jak jego lider. Przez lata niedoceniany, nierzadko wyśmiewany lub traktowany jako żart, udowodnił jednak swoją wartość. Być może wczesne single The Mission brzmią nieco archaicznie, w porównaniu do najnowszych albumów, jednakże były one bardzo ważne nie tylko dla artystów, którzy je nagrali. Surowość i minimalizm zespół rekompensuje bowiem wielką ekspresją, zaś prawie każda z wczesnych piosenek jest przebojem.

Najwyraźniej po latach do Hussey'a i jego kolegów dotarło, że warto przypomnieć światu swoje początki a w dodatku zarobić na tym pieniądze. W związku z tym ukazał się album "The First Chapter", zawierający nagrania z wczesnych singli. Obok tej składanki nie da się przejść obojętnie nawet, jeśli ktoś nie przepada za The Mission...

Być może nie każdy pamięta utwór Neila Younga "Like A Hurricane", którą Paul McCartney zaśpiewał później w formie smętnej ballady, akompaniując sobie na organach. Tymczasem w wykonaniu The Mission piosenka nabrała zupełnie innego wymiaru. Otwiera ją chwytliwy pasaż gitarowy - wyraźnie czerpiący z folku - oraz bardzo dobra solówka Craiga Adamsa na basie. Początek rozwija się, nabierając odpowiedniego klimatu, aż do mocnego wejście sekcji rytmicznej z genialnym pulsem, dzięki dokładności Adamsa. Wprawdzie brzmienie zespołu nadal oscyluje w obszarze zarezerwowanym wcześniej wyłącznie dla Sisters Of Mercy - lecz nie można zapominać, iż Wayne Hussey i Craig Adams to 3/4 składu Sisters. To, co The Mission zrobiło z "Like A Hurricane" Neila Younga, zasługuje na podziw oraz pełen szacunek. Oprócz klimatu tak charakterystycznego dla swojej twórczości, Wayne i jego koledzy zagrali z niesamowitym czadem, z pełną brawurą - jakby sami byli autorami tego kawałka, zaś Neil Young co najwyżej napisał im tekst.

Jeżeli Eldritch kiedykolwiek kpił z wyznawanej przez Hussey'a "ideologii rock'n'rolla", w obliczu tak dobrej kompozycji mógłby co najwyżej spłonąć ze wstydu.

To jednak nie koniec smaczków, gdyż następny w kolejności "Over The Hills And Far Away" ukazuje, jak mógłby brzmieć zespół Sisters Of Mercy, gdyby w roku 1985 nie doszło do kłótni zakończonej rozpadem pierwszego składu. Na pewno mamy do czynienia z piosenką znacznie ciekawszą oraz bardziej przebojową niż np. "Walk Away" Sistersów, które w zestawieniu z "Over The Hills..." brzmi najwyżej jak marna wprawka.

Utwory "Naked And Savage" oraz "Serpent's Kiss" utrzymane są w wolniejszym tempie i nie bez znaczenia jest w nich współpraca automatu perkusyjnego oraz żywego perkusisty. Być może miało to na celu przypomnienie, iż Andrew Eldritch odrzucił je, gdy Wayne Hussey nalegał, by ten dołożył do nich partie wokalne i opublikował pod szyldem Sisters. Jednak to Andrew popełnił wielki błąd, ponieważ dzięki tym kompozycjom Sisters Of Mercy mogłoby mieć na swym koncie jeszcze kilka świetnych przebojów. Być może Eldritch nie poradziłby sobie po prostu z wokalem do nich. Czego by jednak nie mówić - ostatecznie utwory stały się wczesnymi singlami The Mission.

Śmiesznie oraz minimalistycznie brzmi "Dancing Barefoot", kolejny cover wydany pod szyldem "Misjonarzy". Co ciekawe, wykonuje go solowo Wayne, akompaniując sobie na gitarze akustycznej. Po nim pora na kolejny przebój - "The Crystal Ocean". Z wyraźnie dominującym basem Craiga Adamsa, od samego początku świetnie się tego słucha. Na myśl przywodzi trochę "Something Must Break" Joy Division, jednakże nie ma tak tragicznej wymowy, jak utwór Iana Curtisa.

"Garden Of Delight" - następna piosenka odrzucona przez Eldritcha. Pojawiła się później w zmienionej wersji na debiutanckim albumie Mission "God's Own Medicine". Klasyk gatunku, którego wstyd nie znać - podobnie jak np. "Alice" czy "Temple Of Love" Sistersów.

"Wake" - początkowo perkusista naśladuje powolny beat automatu perkusyjnego i wygląda na to, iż muzycznie kompozycja wydaje się być żartem Hussey'a z niedawnego kolegi z The Sisters Of Mercy. W latach 80. nie ukrywał swojej niechęci do Andrew Eldritcha, zatem wszystko jest tu możliwe.

"Deser" jaki przyrządzili na zakończenie The Mission to rozszerzony remiks "Like A Hurricane" i w zasadzie mógłbym go pominąć milczeniem, gdyż nie wnosi wiele nowego, oprócz przestawienia kolejności fraz oraz rzecz jasna - wydłużenia. Tyle że w ich wersji zaczął być rzeczywiście świetnym, porywającym kawałkiem, prawdziwie przebojowym.

Jak można ustosunkować się do "misjonarzy" w wydaniu prawie garażowym? Wczesne single są znacznie bardziej surowe, aniżeli debiutancki longplay, zagrane z werwą i pasją. Samym aranżacjom nie można nic zarzucić. Jeśli zamiarem Hussey'a było pokazanie pazurów Eldritch'owi, w zupełności mu się to udało. Tym bardziej warto wysłuchać tej płyty. Kolejny album, który uzdrawia i otwiera umysł.

Adam Pawłowski
17.10.2004 r.