The Sisters Of Mercy - Live In Amsterdam 1984 (bootleg) - Melkweg, Amsterdam, 2 czerwca 1984 r.
1991 The Swingin' Pig (Unofficial Release)
1. Burn 3:30
2. Heartland 3:49
3. Body & Soul 3:40
4. Anaconda 3:20
5. Walk Away 3:42
6. Emma 7:34
7. Floorshow 3:58
8. Adrenachrome 3:16
9. Alice 3:32
10. Body Electric 4:30
11. Gimme Shelter 6:00
12. Ghostrider / Sister Ray 11:49
Przez wszystkie lata swojej kariery Andrew Eldritch, lider The Sisters Of Mercy, zyskał sobie tyle samo oddanych fanów, ile zażartych wrogów. Jednakże zarówno ci pierwsi, jak też większość drugich zgodnie twierdzą, iż "jedynym prawdziwym" składem Mrocznego Zakonu Miłosierdzia był ten, który rozpadł się w 1985 roku. Wówczas stanowili go: Andrew Eldritch (wokal), Gary Marx (gitara, współzałożyciel zespołu), Craig Adams (bas) oraz Wayne Hussey (gitara - w miejsce Ben Gunn'a, który opuścił Sisters Of Mercy).
Na łamach Alternativepop.pl opisywałem już jeden z bootlegów "Sióstr" z 1985 roku. Jednakże w przypadku omawianego tutaj nagrania z Amsterdamu z 1984 roku, można mówić o zupełnie innej jakości. Przede wszystkim - do czynienia mamy z zapisem kompletnego setu koncertowego - "Floorshow" był fragmentem większego występu.
Po drugie, o ile "Floorshow" aż ociekał mrokiem, to "Melkaway" kipi postpunkową energią, dzikością, agresją - ale nie brak mu również klimatu. Słychać ile pierwszy skład zawdzięczał Gary'emu Marxowi. Wszystkie utwory zaaranżowane są prościej, niż w późniejszych wersjach, gdy zespół skurczył się do tria - nie licząc, rzecz jasna, automatu perkusyjnego. Hussey nie miał jeszcze tak dużego - jednocześnie kreatywnego i destrukcyjnego wpływu na grupę...
Nie oznacza to jednak braku atrakcji podczas wysłuchiwania bootlegu. Niski głos Eldritcha - nie zawsze trafiającego we właściwy ton - zgrzytliwy i agresywny bas Craiga Adamsa, przestrzenna gitara Wayne Hussey'a oraz jazgotliwe zagrywki Marxa stanowią "znak firmowy" występu.
The Sisters Of Mercy wykonali podczas koncertu większość utworów znanych z wczesnych singli lub składankowej płyty "Some Girls Wander By Mistake" -wydanej jednakże dopiero w latach 90.. Są one jednak zagrane ze znacznie większym "pazurem", zadziornie oraz bezkompromisowo. Pomimo kilku mniejszych oraz paru większych wpadek instrumentalnych, nie można przejść obojętnie obok bootlegu "Melkaway". Brzmienie, nieco przesterowane, pochodzi prosto z deski mikserskiej, więc lepszej jakości nie mogło już być, zwłaszcza przy całkowitym braku obróbki studyjnej.
Wspaniały "Burn" jako wprowadzenie, po nim klimatyczny "Heartland"... Następnie nieudany "Body And Soul" - brzmiący tu jednakże niezwykle przekonująco; klasyk "Anaconda" oraz "Walk Away" - nie spełniający swego zadania, jako "przebój"; własna wersja "Emma" Hot Chocolate - tutaj kojarząca się bardziej z dorobkiem Joy Division - potem znane i pamiętne "Floorshow", "Adrenochrome", "Alice", "Body Electric"... Czysta klasyka The Sisters Of Mercy. Jeśli dodać cover The Rolling Stones "Gimme Shelter" z celowo poprzestawianymi linijkami tekstu oraz - na zakończenie występu - wiązankę coverów: "Ghostrider" zespołu Suicide wraz z "Sister Ray" The Velvet Underground, wyłania się kompletny obraz The Sisters Of Mercy w swych najwspanialszych dniach.
Andrew Eldritch pełen ekspresji i nieokiełznanego żywiołu, tak głęboko przeżywający na scenie każdą śpiewaną przez siebie nutę, Gary Marx miotający się jak szaleniec z gitarą zwaną "Anaconda", statyczny i skupiony na swej roli Craig Adams oraz ekscentryczny, nieco hippisowski Wayne Hussey - te obrazy należą już niestety do przeszłości. "Melkaway" przywołuje je tymczasem nieubłaganie oraz bezwzględnie.
Bootlegi The Sisters Of Mercy nie należą do tanich, lecz warto się zaopatrzyć w ten, o którym piszę. Szczególnie, że jego cena zbliżona jest do płyty "Some Girls Wander By Mistake", dostepnej oficjalnie w sklepach. Energia oraz żywioł nagrania koncertowego bije na głowę wczesne próby rejestracji materiału przez Eldritcha oraz jego zespół. "Some Girls..." nie dorasta do pięt wyczynom Sióstr na żywo, nawet pomimo chronicznego braku klasycznego hitu "Temple Of Love". Jest to rock and roll w pierwotnej formie, czysta dzikość nie skażona dogrywaniem "poprawnych" partii instrumentów w studio, słowem - klasyka gatunku.
Jeżeli ktokolwiek z Czytelników lub Czytelniczek Alternativepop.pl chciałby poznać zespół The Sisters Of Mercy w jego wczesnych dniach, nigdy nie polecałbym "Some Girls Wander By Mistake". Wybrałbym "Melkaway", bootleg z 2 czerwca 1984 roku, utrwalony w Amsterdamie. Jest to przykład i wzorzec tego, jak można grać z duszą - nawet jeśli nie jest to wykonanie pozbawione błędów.
p.s. Artykuł dedykuję wszystkim fankom, obecnym podczas mojego gościnnego wystepu w Bolesławcu 25 września 2004 roku, razem z zespołem Retromania -dziękuję też za nadanie mi miana "Księcia Ciemności". Jednocześnie zawiadamiam, że odwiedzę ich miasto oraz generalnie Śląsk wraz z moim własnym bandem Interzone, jak tylko będzie ku temu okazja.
Adam Pawłowski
02.10.2004 r.