Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Murphy, Peter - Deep 

Peter Murphy - Deep 
1989 Beggars Banquet

1. Deep Ocean Vast Sea    
2. Shy    
3. Crystal Wrists    
4. Marlene Dietrich's Favourite Poem    
5. Seven Veils    
6. The Line Between The Devils Teeth (And That Which Cannot Be Repeat)    
7. Cuts You Up    
8. A Strange Kind Of Love (Version One)    
9. Roll Call
10. Roll Call (Reprise)

Trzeci solowy album Petera Murphy jest z wielu powodów uznawany za jego najważniejszy. Po pierwsze, do trzech razy sztuka. "Deep" był tym momentem, kiedy Murphy ostatecznie wyemancypował swoją indywidualną, niezależną tożsamość, która wreszcie przypadła do gustu starym fanom Bauhausu (lub też ci pogodzili się już z myślą, że ich idol jest stracony). Jego solowy styl różni się od tego, co prezentowała macierzysta formacja Murphy’ego, a co drażniło ortodoksyjnych fanów tej pionierskiej dla rocka gotyckiego ekipy. Po drugie, "Deep" pozyskało Murphy’emu zupełnie nową publiczność, która doceniła miks elektrycznych gitar, motorycznej sekcji rytmicznej, klawiszowych melodii i przestrzennych, przebojowych aranżacji. Podobieństw do transformacji, jaką w owym czasie przeszli inni gwiazdorzy gotyku – The Sisters of Mercy – nie da się ukryć, a zawarty tu hit „Cuts You Up” stał się dla Murphy’ego takim znakiem firmowym, jak „This Corrosion” dla Sisters. 

Po trzecie i najważniejsze, "Deep" po latach brzmi wciąż tak genialnie, jak w momencie swojej premiery. Jest to album, który można uznać za esencjonalny, a jednocześnie zajechany; ale takie numery, jak „Deep Ocean Vast Sea”, „Crystal Wrists”, „Marlene Dietrich's Favourite Poem”, czy „Seven Veils” to nadal są szczyty koncepcji, kompozycji, pisarstwa i wykonawstwa, o jakie do tej pory Murphy’ego nie podejrzewano. To był ten moment, gdy Murphy wykonał krok typowy dla swojego największego idola, Davida Bowie – zrzucił starą skórę, a przywdział zupełnie nową, manifestując rozpiętość swoich inspiracji, odwagę artystyczną oraz niezwykłe możliwości swojego głębokiego głosu. A działo się to w niezwykłym nie tylko dla muzyki czasie, jakim był przełom lat 80. i 90. Popowa estetyka ‘złotej dekady’ wciąż obowiązywała, ale zewsząd nadchodziło nowe – większa introwertyczność, drapieżność i surowość; pomału odstawiano keyboardy, a z powrotem sięgano po stare, obdrapane gitary.
 
"Deep"  idealnie chwyta się obu tych kierunków, dobrze oddając moment zmiany warty obowiązującego mainstreamu i alternatywy. Murphy pozornie romansuje z popem, ale zaskarbia sobie zupełnie inną publiczność, a jego single częściej słychać na falach tzw. ‘college radio’, lub też w nocnych pasmach MTV. Nic dziwnego; nawet jeśli "Deep" jest propozycją znacznie ‘weselszą’, niż "In The Flat Field", to pewna myśl przewodnia pozostaje niezmienna. Murphy nadal czaruje enigmatycznymi słowami, dyskretnymi urokami ciemności i tą lekko turpistyczno-romantyczną estetyką, podawaną głosem równie głębokim, ponurym i zimnym, co Eldritch, Cohen, Cash, czy Cave. Jednocześnie, nie ucieka od dynamiki i euforyczności, których standardy wyznaczali wówczas Simple Minds, Tears For Fears czy Pet Shop Boys. "Deep" nie tylko nic nie stracił ze swojej mocy i czaru, ale nadal jest prominentnym dokumentem udanej transformacji artystycznej jednej z ikon światowej muzyki alternatywnej. [8/10]

Jakub Oślak
03.07.2023 r.