Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Murphy, Peter - Love Hysteria

Peter Murphy - Love Hysteria
1988 Beggars Banquet

1. All Night Long    5:44
2. His Circle And Hers Meet    6:01
3. Dragnet Drag    5:49
4. Socrates The Python    6:41
5. Indigo Eyes    5:54
6. Time Has Got Nothing To Do With It    5:19
7. Blind Sublime    3:55
8. My Last Two Weeks    6:37
9. Fun Time    3:48
10. I've Got A Miniature Secret Camera    4:25
11. Fun Time (Cabaret Mix) 5:57

Solowa twórczość Petera Murphy to temat odrębny od jego macierzystego Bauhausu, aczkolwiek nie z zupełnie innej parafii. Oczywiście, fani Bauhaus, którzy usłyszeli pierwsze solowe albumy Petera w latach 80. byli innego zdania – to popłuczyny. Król rocka gotyckiego sprzedał się do mainstreamu, przestał być wampirem, a stał się zwykłym człowiekiem, etc. Owe dziecinne zarzuty typowe dla ortodoksyjnych fanów nie były bezpodstawne – tak, solowy Murphy jest znacznie cieplejszą, ludzką muzyką, niż pełen wstających z trumien ożywieńców i upiorów w klatkach lodowaty Bauhaus. Ale czy to w jakikolwiek sposób odbiera jej jakości i indywidualności? Wielu tak właśnie widziało solową muzykę Petera, dopóki na światło dzienne nie wyjrzał "Deep" – album dla niego przełomowy, którym przekonał do siebie swoich solo-sceptyków. Ci wcześniej musieli przełknąć dwie gorzkie pigułki w postaci debiutanckiego "Should The World Fail To Fall Apart", oraz przedmiotowego "Love Hysteria".
 
Chciałbym wyróżnić ten album jako moim zdaniem bardzo ciekawą płytę, bez oglądania się na inne krążki Petera, a już na pewno nie na Bauhaus. Owszem, mamy tu jeden numer, który stylistycznie bliski jest Bauhausowi, mianowicie „Socrates The Python”. Ale reszta to Peter bez maski, ukazujący co mu w duszy gra jako człowiekowi, artyście, performerowi, ikonie, obdarzonemu nie tylko wspaniałym głosem, ale też osobistą wrażliwością. „Indigo Eyes” czy „All Night Long” to doskonałe, alternatywno-popowe numery, z dużym potencjałem radiowym i scenicznym, które często powracają w repertuarze Petera na żywo. No dobrze, a pozostałe numery? To właśnie im krytycy tego krążka zarzucają zbytnią różnorodność, brak spójności z resztą płyty, a wręcz brak podstaw do istnienia. Peter zebrał tu muzyków grających inaczej, niż jego macierzysty zespół, ale sam nadal operuje tym dramatycznym, gotyckim głosem, który gryzie się z ciepłą, przebojową, art-rockową muzyką. Więc jak jest naprawdę?

Uważam, że wielu artystów chciałoby wydawać takie płyty, jak "Love Hysteria". Być może od tamtej pory standardy muzyki popularnej znacznie upadły, a być może chodzi o standardy, jakie sam sobie chcąc nie chcąc wyznaczył Murphy. Moim zdaniem kluczem do prawidłowej oceny "Love Hysteria" jest największy z idoli Petera, David Bowie i jego słynne zmiany stylistyki z płyty na płytę. Sądzę, że Peter chciał zrobić tu coś podobnego, pokazać, że nie jest tylko księciem ciemności i dzieckiem wiecznej nocy; w końcu łatka ‘gotyku’ doprowadzała go do furii. "Love Hysteria" nie jest gotycka z najmniejszym stopniu, a zamiast tego jej bardzo mocno ‘ejtisowa’ i art-rockowa. Peter pokazuje, że potrafi wyrwać się szablonom, wyrazić wielorakość swoich inspiracji i zainteresowań, zmienić oblicze i przedstawić siebie innej publiczności. Robi to z gracją, przytupem, odrobiną mistycyzmu, tajemnicy i elegancji, jak to zawsze u niego. Warto odkryć ten krążek (na nowo), bez jakiegokolwiek kontekstu. [8/10]

Jakub Oślak
01.06.2023 r.