New Model Army - High
2007 Attack Attack
1. Wired 3:20
2. One Of The Chosen 4:34
3. High 4:38
4. No Mirror, No Shadow 3:43
5. Dawn 3:44
6. All Consuming Fire 3:23
7. Sky In Your Eyes 4:13
8. Into The Wind 4:11
9. Nothing Dies Easy 3:57
10. Breathing 4:35
11. Rivers 4:31
12. Bloodsports 4:27
New Model Army to zespół, który się lubi, bez znaczenia jak kiepską płytę by nagrał. W Polsce, szacunek do Justina Sullivana jest szczególny z kilku powodów. Po pierwsza zespół jako jeden z niewielu koncertował w naszym kraju w miarę regularnie, gdy byliśmy jeszcze za żelazną kurtyną. Jednak uwielbia się ich przede wszystkim za charakterystyczną romantyczność, waleczność. W stosunku do utworów tej grupy, trudno używać określenia „piosenki” – zdecydowanie bardziej pasuje „hymny”. Kora powiedziała kiedyś, że słuchając ich nagrań ma ochotę wybiec na ulicę i budować barykady. Wiele w tym racji – muzyka New Model Army od najwcześniejszych lat ma w sobie klimat partyzantki, walki o wysokie idee, których częścią jest również miłość. Sullivan zawsze kultywował to zwłaszcza w tekstach, w których, mimo owej „hymnowości”, udaje mu się uniknąć patosu.
Zaczyna się, jak zwykle, wzniośle. Deklaracje pokroju „Home is where the heart is” („Wired”) są dla Sullivana czymś absolutnie naturalnym. Muzycznie, NMA podąża w kierunku ostrego rock’n rolla - „All Consulting Fire”, „Bloodsports”, „Wired” – ten ostatni jest wręcz w klimacie Stones’ów. Mniej więcej od albumu „Eight”, a nawet „Strange Brotherhood”, zmienił się odrobinę klimat tej muzyki. Wpływy folkowe zastąpiły grające w tle klawisze, które odrobinę irytują, nigdy bowiem nie zastąpią skrzypiec Eda Elein Johnsona. To, co zostało ze starego NMA, to przede wszystkim motywy perkusyjne, przypominające partie ś.p. Roba Heatona z „Inheritance” z „Thunder & Consolation” - hipnotyczny „One of The Chosen”, „No Mirror, No Shadow”, świetny „Breathing”. Nie brak również, charakterystycznych dla Sullivana, akustycznych zagrywek („Into The Wind”, „Rivers”) i pewnej tajemniczości, mistyki tych pieśni. Trudno jednak znaleźć tu jakikolwiek przebój na miarę „51st State” czy „”White Coats”. „High” to trudny, nie łatwo wpadający w ucho materiał, skierowany chyba tak na dobrą sprawę jedynie do starych fanów. Bo czy ktoś młody mógłby się jeszcze tym zespołem zainteresować?
Na każdą nową płytę NMA czeka się z niecierpliwością, zwłaszcza, że wydawane są dość nieregularnie. „High” ukazuje się zaledwie dwa lata po „Carnival”. Na to nowe dzieło czekało się specjalnie również dlatego, że wspomniany „Carnival” nie spełnił pokładanych w nich nadziei. W repertuarze „Modeli” przeważają jednak płyty bardzo dobre i za taką, mimo wszystko, należy również uznać „High”, choć poziomu „Thunder & Consolation” pan Justin już chyba nie osiągnie.
Matuesz Rękawek
25.08.2007 r.