Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

New Model Army - Unbroken

New Model Army - Unbroken
2024 earMUSIC

1. First Summer After
2. Language
3. Reload
4. I Did Nothing Wrong
5. Cold Wind
6. Coming Or Going
7. If I am Still Me
8. Legend
9. Do You Really Want To Go There?
10. Idumea
11. Deserters

Szesnasty już w karierze album New Model Army zaskakuje żywiołowością, która bije z całej płyty. I choć muzyka Brytyjczyków nie ulega od czterdziestu lat zasadniczej zmianie, to jednak następują w niej fluktuacje jeśli chodzi o tempo i brzmienie. Od płyty "Between Dog and Wolf" (2013) wydawało się, ze New Model Army znaleźli swój przyczółek w postaci muzyki bardziej wysmakowanej i eleganckiej, nie tracąc przy tym swojej swojej postpunkowej energii. Okazało się to jednak tylko jednym z etapów rozwoju zespołu. Najnowsze "Ubroken" zaskakuje bowiem powrotem do bardziej drapieżnego brzmienia. 

Skąd ci starsi panowie czerpią moc, żeby dalej nieść ten sztandar rewolucji? Na "Unbroken" nie brakuje wprawdzie momentów spokoju i wyciszenia, ale najczęściej są one skryte w utworach takich jak "I Did Nothing Wrong", które w ogólnym rozrachunku i tak są dynamiczne. Nie jest to jednak regułą, bo na płycie są również jednoznacznie łagodniejsze utwory jak np. "Cold Wind", który rozpoczyna się spokojnym śpiewem Sullivana i delikatnie zagranymi akordami na klasycznej gitarze. Gdy w trzeciej minucie wchodzi perkusja wyznaczająca rytm utworu, dynamika nie ulega zmianie, w końcówce uzyskując za to większą przestrzeń dzięki partiom smyczkowym. Zaraz po "Cold Wind" następuje jednak punkowy, szybki numer pt. "Coming Or Going", którego energia wręcz zadziwia. Przecież starszy człowiek powinien tak nieco spokojniej grać, z większą godnością. A tutaj taki "czad"... 

New Model Army to nie jest jednak przykład grupy grającej przaśny, rockowy czad, który budzi zażenowanie jak w przypadku jakiegoś Green Day czy innego Offspring. NMA od zawsze potrafili na bazie gitarowych riffów i dynamicznej perkusji zbudować atmosferę głębi i uduchowienia. Nie inaczej jest również na "Unbroken". Na pewno pomocny w tym jest szlachetny, ale nie patetyczny głos Justina Sullivana. Wpływają na to też smaczki, którymi ubogacone są poszczególne utwory. Na "Unbroken" w tle słychać czasami partie smyczków - nie tylko we wspomnianym "Cold Wind", ale również w innych, np. "Legend" a nawet w punkowym "Coming Or Going". Swoje robią również niestandardowe rozwiązania rytmiczne - spowolnienia, przeciągnięcia poszczególnych dźwięków czy zatrzymania i szybkie wznowienia linii melodycznej. No i przede wszystkim, wszystko jest dobrze wyprodukowane i spięte w całość. Mimo tego, że mamy do czynienia z organiczną muzyką rockową, efekty dodane w procesie produkcji uszlachetniają muzykę i czynią ją wyjątkową na tle konkurencji.

Justin Sullivan dba o to, by New Model Army pozostawało przez lata sobą, a jednocześnie w sposób niezauważalny muzyka grupy rozwijała się. I tak właśnie jest również na "Unbroken". Mimo tego, że słuchając kolejnych płyt NMA mamy wrażenie, że słyszymy cały czas ten sam wypracowany dawniej schemat, to wystarczy porównać płytę "Unbroken" z debiutancką "Vengeance" (1984), by usłyszeć jak bardzo brzmienie New Model Army zmieniło się i jak daleko Sullivan zaszedł przez lata ze swoimi duchowymi żołnierzami. 

Sullivanowi należy się szacunek za bezkompromisowość i stałość realizowanej koncepcji artystycznej. Nie jest łatwo przetrwać w branży muzycznej tak długo konsekwentnie robiąc swoją robotę, nie zważając na zmieniające się trendy i wymogi tejże branży. Sullivanowi nie tylko się to udaje, ale w dodatku raczy nas regularnie kolejnymi wydawnictwami swojego zespołu, które nigdy nie schodzą poniżej co najmniej dobrego poziomu. Czasami ten poziom wyraźnie wznosi się do góry. I tak właśnie jest w przypadku najnowszego wydawnictwa New Model Army. [8/10]

Andrzej Korasiewicz
26.01.2024 r.