Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

New Order - Movement

New Order – Movement
1981 Factory

1. Dreams Never End    3:13
2. Truth    4:37
3. Senses    4:45
4. Chosen Time    4:07
5. ICB    4:33
6. The Him    5:29
7. Doubts Even Here    4:16
8. Denial    4:20

Recenzję poświęcam Olegowi Staniszewskiemu, tragicznie zmarłemu na wiosnę 2011 roku liderowi ukraińskiej grupy Happy End oraz jego kolegom - Serhijowi Boyko, Ostapowi Lewickiemu i Wolodymirowi Szymanskiemu, którzy kontynuują działalność artystyczną pod inną nazwą.

Jest to najpiękniejsza płyta o męskiej przyjaźni

Gdy za oknami pada właśnie pierwszy w 2011 roku śnieg z prawdziwego zdarzenia, trudno nie ulec refleksjom na temat świata i dostrzec, ilu wartościowych oraz twórczych ludzi zabrało ostatnich dwanaście miesięcy. W poniższym tekście nie będę używał określeń "mroczny album", "gotyk" lub podobnych niedorzeczności, gdyż "Movement" New Order ma zupełnie inną wymowę. Płyta była przez bardzo długi czas niedoceniona przez krytyków muzycznych, a również i u mnie zalegała latami na półce. Do czasu...

"Dowiedziałem się co się stało, gdy zadzwonił do mnie policjant. to było okropne. Szok, który paraliżował umysł. Bardzo trudno żyć z taką pamięcią. Widzę to wszystko, jakby wydarzyło się wczoraj." Peter Hook

Ian Curtis, lider grupy Joy Division popełnił samobójstwo przez powieszenie się 18 maja 1980 roku. Cierpiący na epilepsję, zaledwie 23-letni urzędnik państwowy, jednocześnie robiący oszałamiającą karierę jako charyzmatyczny wokalista, niesłusznie oskarżany przez swoją żonę o romans z jedną z fanek, podczas gdy łączyła ich platoniczna miłość, poddany dodatkowo presji dotyczącej rozwoju swojej formacji - nie wytrzymał...

"Po czymś takim, nie wiesz co robić. Jedyną stałą rzeczą u nas było granie prób. Gdy wychodziliśmy z pogrzebu Iana, powiedzieliśmy sobie - 'do zobaczenia na sali prób'." Peter Hook

Gdy człowiek jest bardzo młody, nie myśli o śmierci, traktuje ją jako coś nierealnego, niejako zarezerwowanego wyłącznie dla ludzi starych. Tym większym szokiem dla reszty Joy Division była śmierć ich kolegi - z którym stawiali swoje pierwsze kroki na scenie, dokonali pierwszych w życiu nagrań, stali się gwiazdami rocka. To była ciężka i mozolna walka na scenie, w studio oraz z ignorancją mass-mediów. Walka, której zbyt wczesnym końcem dla jednego z nich był wieczny odpoczynek...

"Tego niedzielnego popołudnia skomponowałem riff piosenki Dreams Never End na moim sześciostrunowym basie. Nagraliśmy ją z New Order. Po prostu odłożyliśmy nazwę Joy Division do trumny razem z Ianem i zatrzasnęliśmy wieko. Nasza pozostała przy życiu trójka odrodziła się jako New Order. To dzięki New Order ludzie nadal pamiętają o Joy Division." Peter Hook

Najważniejsze w obliczu śmierci bliskich osób z którymi wspólnie pracuje się, przeżywa sukcesy i porażki - jest nie poddawać się. Tylko ruch naprzód jest oddaniem im szacunku, zachowaniem pamięci, podkreśleniem ich godności jako ludzi. Zarówno krewki "Viking" (Peter Hook) - twardziel z Salford, jak przewrażliwiony Bernard Sumner i "żywy automat perkusyjny" Steve Morris przezwyciężyli dręczące ich cierpienie i rozpoczęli próby oraz pisanie nowych piosenek. Nie jest też prawdą, że nie wykonywali klasycznych kawałków powstałych za życia Iana - w początkowym okresie mieli po prostu bardzo mało własnego materiału - patrz np. singiel "Ceremony" wraz z "In A Lonely Place".

"Wiem, że Joy Division zawsze będzie stał w cieniu śmierci Iana. Pamiętam, gdy jechałem samochodem do biura podatkowego, aby uregulować zaległości w postaci 100 funtów, gdy w radio usłyszałem 'na miejscu 11 Joy Division i ich Love Will Tear Us Apart' wyłączyłem je. Dla nas Joy Division takie jakim było - odeszło na zawsze." Peter Hook

Album "Movement" New Order wydany został pod koniec 1981 roku, niedługo po retrospektywnym "Still" Joy Division. Zespołem, działającym początkowo jako trio, ciągle targały niepewności, kto zostanie wokalistą. W związku z tym wszyscy muzycy podzielili części płyty pomiędzy siebie, a w ostatniej chwili skład uzupełniła dziewczyna Stevena - Gillian Gillbert, która odciążyła nieco Bernarda od podwójnej roli gitarzysty oraz klawiszowca. W brzmieniu znaczną rolę zaczęły odgrywać syntezatory z sequencerami, choć jeszcze trochę czasu musiało minąć do momentu nagrania tanecznych hitów typu "Blue Monday". Dodatkowych trudności przy pracy nad materiałem oraz jego rejestracji nastręczały coraz większe problemy z narkotykami oraz alkoholem legendarnego producenta, Martina Hannetta.

"A nervous bride for your eyes
A fractured smile that soon dies
A love that's wrong from your life and soul
A savage mine had begun
Hello, farewell to your love and soul" (Dreams Never End)

Hook zawsze był postrzegany jako ten, który doskonale rozumie wymowę tekstów Curtisa, ale nie chce o nich mówić publicznie. Być może nie spędził z nim tyle czasu, co Bernard, który odbywał z Ianem wyprawy w najbardziej nieprawdopodobne miejsca - ale faktem jest, że pierwszy "tren" na "Movement" zaśpiewał Peter. Charakterystyczny motyw grany na sześciostrunowym basie o krótkiej skali - który to instrument w dużej mierze odpowiada za brzmienie "Closer" Joy Division - otwiera nabierającą rozpędu piosenkę. Niski wokal Hooka wraz z drugą falsetową ścieżką w tle oraz sposób aranżacji niezwykle przypomina wszystko to, co jeszcze do niedawna pisali wspólnie z Curtisem. Minimalistyczna gitara Sumnera akcentuje swoją obecność wyraźniej tylko pomiędzy kolejnymi zwrotkami. Utwór nie posiada "wybuchających" refrenów, tak charakterystycznych dla ekspresji Iana. Jest stonowany, napięcie buduje raczej wymowa jego tekstu, aniżeli wokal. Niemniej jednak, Peter Hook zabrzmiał bardzo przekonująco, gdy śpiewał o swoim niedawno zmarłym przyjacielu - z pewnością znacznie lepiej, aniżeli Bernard Sumner i Steve Morris w kolejnych ścieżkach płyty.

"And the people around me
Seemed so glad to be here
Will my time pass so slowly
On the day that I fear?" (Truth)

Joy Division już podczas nagrywania "Unknown Pleasures" eksperymentowało z zastosowaniem elektroniki w ich muzyce, "Closer" tylko umocnił kierunek, w którym ewoluowali. W "Truth" połączono automat perkusyjny z żywymi bębnami oraz syntezatorami. Powolny, snujący się pomiędzy wokalem a syntezatorem bas i rozmyta gitara. Sumner nie czuje się jednak zbyt pewnie jako wokalista, a zamiast być frontmanem - wybrał budowanie tła razem z resztą instrumentów. Kompozycję wieńczy gra basu Petera w górnym rejestrze, po czym całość zwalnia, aby całkiem beznamiętnie zakończyć się.

"My eyes are weary of you before me
I see for their sake, the light of daybreak
It shines upon me, this day we'd all see" (Senses)

Promykiem nadziei na "Movement" New Order jest bez wątpienia ten utwór. Słychać w nim coraz więcej elementów alternatywnej muzyki elektronicznej oraz tanecznej, której niekwestionowanymi pionierami został kwartet w następnych latach. Syntezatorowy bas z sequencera, łączenie perkusji z automatem, sześciostrunowy bas brzmiący wręcz jak gitara prowadząca, wraz z coraz bardziej schowaną gitarą - zostały na zawsze "znakiem firmowym" utworu. Niestety, sam zespół nie do końca wie, w którym kierunku podążyć - stąd końcówka wydaje się być bardziej zabawą instrumentami muzycznymi, aniżeli do końca przemyślaną aranżacją.

"One day it's now or never
To stay at home
Sometimes the dreams are better
One thing you hold" (Choosen Time)

Dalsze zgłębianie obszaru tanecznego, w którym Joy Division nigdy by się nie odnalazł. Znów słychać sześciostrunowy bas w roli gitary prowadzącej, wokal raczej w tle, niż zdecydowanie na froncie i automatyczny, hipnotyczny rytm będący kolejny raz połączeniem elektroniki z żywymi instrumentami. Prawdę mówiąc, ta piosenka znacznie lepiej wypadła na żywo podczas trasy promującej "Movement", zagrana w Nowym Yorku w Ukraińskim Domu Narodowym, a uwieczniona na video oznaczonym jako "FACT 77 - Taras Shevchenko". Na koncercie, tuż pod jej koniec, Peter Hook całkowicie dominuje na scenie, przejmując jednocześnie rolę basisty i gitarzysty - na co pozwala mu Shergold Marathon.

"My love falls from heaven
To talk of this strange design
Then it goes forever
Where all things never die" (ICB)

"Dead Souls" Joy Division był jednym z ich najbardziej znanych utworów - min. użyto go w formie coveru Nine Inch Nails w filmie "Kruk" - a ICB - skrót od Ian Curtis Burried - Ian Curtis Pochowany - wyraźnie kontynuuje muzyczny temat poprzednika. Gdyby nie niepewny wokal oraz elektroniczne "przeszkadzajki", można pomyśleć, że New Order na chwilę zatrzymali się w rozwoju i próbują odcinać kupony od wcześniejszych dokonań. Bernard Sumner nie jest również w stanie, niestety, stworzyć tak głębokich, przepełnionych napięciem oraz pasją tekstów, które charakteryzowały poezję Curtisa...

"Some days you waste your life away
These times I find no words to say
A crime I once committed filled me
Too much of heaven's eyes I saw through" (The Him)

Gdyby spojrzeć na cały "Movement" New Order z pewnym dystansem i nie przejmując się potężną falą krytyki prasowej zaraz po jego ukazaniu się, można dostrzec, jak wielka przyjaźń połączyła czterech młodych ludzi wchodzących w skład Joy Division. "The Him" jest niczym innym, jak kolejnym trenem, pisanym by uczcić pamięć Iana. Aranżacja jeszcze bardziej przypomina JD, z charakterystycznymi przyspieszeniami zapożyczonymi z punka oraz "bombardującą" wówczas uszy perkusją. Wolniejsze zwrotki, bardzo silnie podkreślona w tle elektronika i transowy rytm sprawiają, że niejeden słuchacz zastanowi się poważnie nad życiem oraz jego nieuchronnym przemijaniem. Gasnąca końcówka wydaje się początkowo przypominać minimalnie "The Eternal" z "Closer", lecz po krótkiej pauzie wybucha gniewem, wściekłością, żalem i całą masą nagromadzonych uczuć, które tak zintensyfikowane nie znajdują już nigdzie ujścia. Pauza, będąca finałem, podkreśliła bezsilność twórców w obliczu śmierci ich przyjaciela.

"Small boy kneels, wandering in a great hall
He pays pennance to the air above him
White circles, black lines surround me
Reborn, so plain my eyes see
This is the reason that I came here
To be so near to such a person" (Doubts Even Here)

Doprawdy nie wiem, ile lat musiało minąć, abym odkrył kompozycję mającą cechy utworu doskonałego. Peter Hook śpiewa niskim i "matowym" głosem, grając jednocześnie na sześciostrunowym basie na tle "płynących" syntezatorowych smyczków, a powolne tempo sprawia, że całość nabiera pewnego rodzaju patosu. The Cure mogłoby umieścić to na albumie "Pornography". Słowa są stanowczo zbyt małe, by opisać uczucia związane z odsłuchiwaniem "Doubts Even Here". W końcówce, nabierającego tempa trenu Petera Hooka, do głosu dochodzi także Gillian Gillbert, tworząc z nim bardzo ciekawy chórek. Jedno z piękniejszych pożegnań, jakie prawdziwy artysta może dać komuś bardzo bliskiemu sobie...

"Here I am in a house full of doors but no exits
In a light that is grey like the stain on my windows
All of this is a gift, such a painful companion
Inside of me" (Denial)

Podczas całej kariery New Order, mało który ich album daje się słuchać w całości, choć poszczególne piosenki wydane jako single - nieraz rządziły na listach przebojów. "Movement" stanowi bardziej monolityczną konstrukcję. "Denial" wprowadza ożywienie po swoim poprzedniku, a choć daleko mu do przebojowości - ukazuje, w którym kierunku grupa rozwinie się już w bardzo niedalekiej przyszłości. Ian Curtis niech odpoczywa w spokoju...

"Myślałem znacznie później, że wraz z Kurtem Cobainem - to była śmierć niewinności. Córka Iana nie miała ojca. Czy muzyka niezależna potrzebuje ikony? Jestem zbyt blisko tego. Musiałem przyjrzeć się zagadnieniu śmierci Joy Division jako nowemu początkowi własnego życia. Te wszystkie bitwy stoczone przez Joy Division na scenie - musieliśmy z New Order przejść przez nie jeszcze raz." Peter Hook

Powyższa recenzja nie będzie miała zdecydowanego końca - jak "Movement" New Order. Jeśli mówimy o świecie sztuki - chyba nikt inny w historii muzyki nie napisał zaraz po sobie dwóch tak głębokich albumów - "Closer" Joy Division będący ostatnim pożegnaniem kogoś, kto jest świadom swojej śmierci w niedługim czasie oraz "Movement" New Order, który jako jedyny stał się zbiorem najprawdziwszych muzycznych trenów dla zmarłego towarzysza. Pomimo pewnych usterek technicznych związanych z produkcją, dla każdego konesera niebanalnej oraz nieschematycznej muzyki która aż kipi prawdziwymi emocjami - jest perełką, jaką powinien koniecznie mieć. Zwłaszcza w zimowe dni, gdy kończy się stary rok i czas go podsumować.

Adam Pawłowski
23.12.2011 r.