Noir Desir - Des visages des figures
2001 Barclay Records
1. L'Enfant Roi 6:03
2. Le Grand Incendie 4:36
3. Le Vent Nous Portera 4:48
4. Des Armes 2:48
5. L'Appartement 4:11
6. Des Visages Des Figures 5:14
7. Son Style 1 2:06
8. Son Style 2 2:31
9. A L'Envers À L'Endroit 4:07
10. Lost 3:23
11. Bouquet De Nerfs 5:13
12. L'Europe 23:44
Zespół został założony w 1980 roku w Bordeaux przez szkolnych kolegów Bertranda Cantata i Sergea Tessota. Na początku wykonywali muzykę natchnioną mocnym i szybkim “punkowym” riffem. Z upływem czasu ich twórczość zaczęła ulegać wpływom innych gatunków, m. in. rocka alternatywnego i rocka psychodelicznego. W Polsce są znani dopiero od 2001 roku, czyli od momentu premiery recenzowanej tu płyty "Des visages des figures".
O Francuzach mówi się, że to ludzie, którzy palą miasta... Ta płyta jest jak pochodnia w rękach rozszalałego tłumu. Naładowana energią, porywająca. Sprawia, że po pierwszym przesłuchaniu nie możemy o niej zapomnieć.
Od poprzednich albumów Noir Desir jest wolniejsza, ale zarazem bardziej urozmaicona, pełna “smaczków”, przeszkadzajek. Zawiera dużo gry akustycznej, która świetnie komponuje się z wokalem Cantata i z poetyckim klimatem, w jakim utrzymany jest krążek. Pierwszym momentem, po którym całość awansuje z rangi dobrej do bardzo dobrej, jest “Le vent nous porters” - utwór, który pasuje trochę do “telewizyjnej” konwencji “piosenki francuskiej”. “Pulsująca” gitara akustyczna, bębenki, delikatne akcenty gitary elektrycznej. Możemy tu też zauważyć i podziwiać poetykę (zresztą jak w prawie wszystkich kompozycjach) języka francuskiego, utwór został bowiem świetnie zaśpiewany.
Potęgę głosu wokalisty słychać jednak w pełni dopiero w następnej kompozycji pt.” Des Armes”. Dźwięki składające się na tło, pozwalają słuchaczowi wczuć się w klimat, by następnie dać się porwać potężnemu, naładowanego emocjami, głosowi Cantata. Jest to niesamowite przeżycie. Tytułowy utwór “Des Visages Des Figures” jeszcze w większym stopniu pozwala wczuć się w płytę: delikatnie zagrany, kolejne dźwięki tworzą delikatną chmurę, po której dosłownie przelatuje wokal, zdawałoby się trochę nieobecny. Szczytowym momentem jest pojawnienie się chórku i smyczków, dodających dramaturgii i jednocześnie podtrzymujących ją do końca kompozycji. Kolejna piosenka “Son style 1” pokazuje, że mimo odmienności płyty od poprzednich, Noir Desir nie zapomnieli, co to dynamika i energia w muzyce. Jej zupełnym przeciwieństwem jest “Son style 2” - znowu akustyczna gra i melancholijny wokal. Najbardziej natomiast energiczny utwór z całej płyty to “Lost”. Można powiedzieć, że to jedyny moment, w którym artyści pokazują pazurki, w pozytywnym sensie tego słowa.
Całość jest bardzo poetycka, co rzadko spotykane w dzisiejszej muzyce. Słucha się tego z zapartym tchem. Płyta jest wspaniałym wejściem w XXI wiek. Życzę sobie i innym, by takich płyt ukazywało się więcej. Oceniam ją na 9 z małą nadzieją, że Noir Desir jeszcze coś nagrają i czymś nas zaskoczą. [9/10]
Marcin Stańczyk
23.11.2007 r.