Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Numan, Gary - Dance

Gary Numan - Dance
1981 Beggars Banquet

1. Slowcar To China 9:00
2. Night Talk 4:25
3. A Subway Called "You" 4:35
4. Cry, The Clock Said 9:52
5. She's Got Claws - 4:50
6. Crash 3:32
7. Boys Like Me 4:12
8. Stories 3:05
9. My Brothers Time 4:35
10. You Are, You Are 3:55
11. Moral 4:26

Gary Numan w 1981 robił wszystko, żeby utracić status ikony synth-popu. Był pierwszym artystą, który w 1979 połączył kosmiczny wizerunek Bowiego z czasów Ziggy Stardusta z syntezatorami i robotyczną muzyką Kraftwerk, dorzucając przy tym nowofalowy sznyt. Utwory "Are 'Friends' Electric?" i "Cars" a także płyty "Replicas" (z Tubeway Army), "The Pleasure Principle" [czytaj recenzję >>] oraz "Telekon" [czytaj recenzję >>] wyniosły go na szczyt a Numan stał się gigantem nowej, futurystycznej muzyki. Na jego koncerty waliły tłumy, Gary stał się najpopularniejszym brytyjskim artystą nowej muzyki. Ale Numana to nie obchodziło, był młodym człowiekiem, póżniej okazało się, że prawdopodobnie z zespołem Aspergera, który działał po swojemu i myślał, że niezależnie od tego, co zrobi, popularność pozostanie. A nawet jeśli nie popularność, to prznajmniej pieniądze. Dlatego najpierw ogłosił w 1981 roku pożegnalną trasę koncertową a gdy wycofał się z grania na żywo, wziął się za nagrywanie muzyki, nie oglądając się na zmieniające się trendy w muzyce popularnej.

Do tworzenia płyty "Dance" zaprosił m.in. basistę Micka Karna z Japan i byłego gitarzystę tego zespołu Roba Deana. I właśnie duch Japan unosi się moim zdaniem nad albumem Numana. Mimo tego, że "Dance" jest płytą na wskroś elektroniczną i syntetyczną, to brakuje tutaj przebojowości i chwytliwości. Choć płycie udało się wspiąć na 3. miejsce brytyjskiej listy przebojów a jedyny singiel z albumu "She's Got Claws" osiągnął 6. miejsce listy najlepiej sprzedających się singli, to nastąpiło to chyba wyłącznie z powodu renomy artysty. "Dance" jest płytą zupełnie nieprzebojową, a singiel "She's Got Claws" jest dziwacznym, wolnym utworem syntetycznym z saksofonową solówką Mick Karna, nadającą mu charakter artrockowo-jazzowy. I właśnie ten kierunek obecny jest na całej płycie. Mimo że Numan nadal śpiewa szorsto i mechanicznie jak android, a muzyka tworzona jest głównie przy pomocy syntezatorów, to użyte dodatki a także zmienna rytmika nagrań, pcha album w kierunku art-popowym, art-rockowym a nawet funkowo-jazzowym. Trochę przypomina to kierunek, który obrał Japan na płycie "Tin Drum".

Już rozpoczynający album "Slowcar To China" przeczy wszystkim obowiązującym w muzyce pop regułom. Utwór trwa dziewięć minut, jest wolny, pokręcony i niemal pozbawiony refrenu. Za taki trudno uznać recytowany co jakiś czas tytuł utworu. Mimo to nagranie zachowuje estetykę syntezatorową i swoim klimatem powinno przyciągnąć sympatyków synth-popu. Jest to jednak synth-pop wyrafinowany. Struktura kompozycji oparta jest na delikatnym rytmie automatu perkusyjnego, urozmaiconym chwilami bardziej zdecydowanymi uderzeniami perkusji. Za pokręconą rytmikę odpowiada też bas, w tle słychać subtelne akordy fortepianowe, schowane pasaże syntezatorowe i czasami bardziej wyraziste, basowe akordy syntezatorowe. W "Night Talk" automat perkusyjny brzmi bardziej wyraziście i dominująco, choć nadal wolno a rytm jest połamanay. W tle słychać syntetyczne dźwięki przypominające syrenę alarmową, rytmikę buduje też gitara basowa oraz rytmiczna. W "A Subway Called "You" słychać również żywą perkusję, na której gra Cedric Sharpley oraz przestrzenne pasaże syntezatorowe, czasami o basowej, nieco świdrującej tonacji. Śpiew Numana początkowo jest bardziej miękki, ale chwilami wraca do robotycznej formy. Cały czas utrzymane jest wolne tempo a utwór ubarwia również saksofon Micka Karna i jego gra na basie.

"Cry, The Clock Said" to prawie dziesięciominutowy utwór, który jest kwintesencją tego, co znajdujemy na albumie "Dance". W użyciu są syntezatory Odyssey, Roland JP4 i CP30 obsługiwane przez Numana, które od początku budują futurystyczny nastrój utworu. Przez pierwsze kilka minut słyszymy zestaw syntetycznych dźwięków, od zaczynających nagranie delikatnych uderzeń perkusyjnych, przez narastające syntetyczne świsty i dochodzące przestrzenne akordy syntezatorowe, na które nachodzą kolejne warstwy syntezatorowe. W piątej minucie, gdy większość utworów zazwyczaj kończy się, "Cry, The Clock Said" nabiera dopiero kształtu, dzięki melancholijnym, subtelnym akordom syntezatorowym. Po pięciu minutach dostojnie rozwijających się dźwięków syntezatorowych, słyszymy dopiero śpiew Numana, który mimo całej swojej sztywności i formalizmu, stara się wpasować w niemal noworomantyczny klimat utworu, wsparty również altówką kanadyjskiego muzyka art-rockowego Nash The Slash. Nagranie ani przez moment nie nabiera żywszego tempa, ale buduje się poprzez dochodzące zmienne warstwy syntetyczne o urozmaicanym charakterze. Zagłębienie się w tę falującą strukturę rytmiczno-syntetyczną o subtelnym nastroju i odkrywanie syntezatorowego świata dźwięków Numana jest prawdziwą przyjemnością. 

W 1981 roku wszystko było nowe i świeże a muzycy poświęcali odkrywaniu nowych, syntetycznych dźwięków tyle uwagi, ile astronauci każdemu nowo odkrytemu skrawkowi Kosmosu. Dzisiaj elektronika i syntezator to nudny dzień powszechny, wtedy to był Nowy Świat i dzięki zaangażowaniu w jego poznanie, osiągnięto na tamtych płytach efekty, które są trudne, może nawet niemożliwe do osiągnięcia przez współczesnych twórców. Dzisiaj nie tylko brakuje fascynacji poznaniem Nowych Terytoriów, ale często też zaangażowania i świadomości możliwości ich kreacji. Gdy większość muzyki tworzy się dzisiaj przy pomocy programów komputerowych a możliwości generowania dźwięków są niemal nieograniczone, paradoskalnie, efekty bywają gorsze niż w czasach, gdy dostęp do sprzętu był trudny, a jego zastosowanie ograniczone przez często skromne możliwości techniczne. Kreatywność bywała wtedy większa.

"She's Got Claws" to promujący płytę singiel, w którym nastrój buduje partia saksofonu Micka Karna. Nagrana została za pierwszym razem i niepoprawiana. W tle słychać też akordy syntezatorowe, w tym również te bardziej wyraziste, basowe a także wyższe, bardziej jaskrawe oraz przestrzenne. Na żywej perkusji gra Cedric Sharpley, ale słychać też bity elektroniczne. W utworze "Crash" na perkusji gra... Roger Taylor z Queen, co najlepiej pokazuje ówczesny status Gary Numana. W nagraniu słychać wyraźne, ostrzejsze riffy gitarowe, kompozycja jest krótka, bardziej dynamiczna, ale nie pozbawiona, wyrazistych, przestrzennych partii syntezatorowych a także basowego pulsu syntezatora. Powracają też krótkie, wysokie akordy syntezatorowe. "Boys Like Me" to znowu nieco rozwlekła, o wolnym tempie kompozycja pozbawiona znamion przebojowości, w której delikatny, ale złamany bit perkusyjny konkuruje z kilkoma warstami akordów syntezatorowych oraz innym dźwiękami syntetycznymi. Śpiew Numana jest raczej dodatkiem i kolejnym instrumentem, niż elementem znaczącym i tworzącym piosenkowość utworu. To nie stworzenie piosenki jest celem Numana, ale elektronicznej kompozycji badającej możliwości syntezatorów i tego jak daleko można dojść w tworzeniu w oparciu o nie nowej muzyki. Pod koniec utworu słychać śmiech i głos niejakiej Connie Filapello, który bardziej skupia uwagę niż wcześniejszy wokal Numana.

"Stories" to prosty i najkrótszy, trwający niewiele ponad trzy minuty utwór na płycie z naiwnymi, prostymi akordami syntezatorowymi i niemal radosnym śpiewem Numana. "My Brother's Time" rozpoczyna się od dominującej partii fortepianowej, która wytycza melodię całego nagrania. Bit perkusyjny, programowany w automacie, jest tu jedynie uzupełniający. Pod koniec utworu powraca również saksofon Micka Karna. W "You Are, You Are" znowu słychać na perkusji Rogera Taylora, który nadaje dynamiki całemu utworomi. Numan śpiewa tutaj również energicznie, a powtarzane przez niego tytułowe "You Are, You Are" można uznać nawet za chwytliwe. Utwór uzupełniają akordy syntezatorowe, ale na pierwszym planie pozostaje dynamiczny bit perkusyjny Taylora i wyrazisty wokal Numana. W kończącym płytę "Moral" słychać elektroniczne, zimne bity oraz wyrazisty, niemal hard rockowy riff gitarowy grany przez Numana. Powraca jego robotyczny, zimny wokal, ale jest też żywa perkusja obsługiwana przez Jessa Lidyarda, wujka Numana, który grał z nim w Tubeway Army.

"Dance" to z jednej strony płyta na wskroś elektroniczna i syntezatorowa jeśli chodzi o zastosowane instrumentarium, ale z drugiej strony pozbawiona jest cech przebojowości a struktura nagrań przypomina bardziej muzykę jazzową i art rockową, niż synth-pop. Efekt jest znakomity a płyta nadal pozostaje niedoceniona i mało znana. Album jest kopalnią inteligentnych dźwięków, które można długo odkrywać i nimi delektować się. To nie jedyna zresztą płyta Numana z lat 80., która ma dużo do zaoferowania a niewielu z tej oferty korzysta. Album nie tylko zniósł próbę czasu, ale znacznie zyskał dzięki jego upływowi. Według mnie "Dance" to niedoceniona perła wczesnej muzyki syntezatorowej. [9.5/10]

Andrzej Korasiewicz
03.06.2024 r.