Krzysztof Penderecki - Jutrznia/Utrenja (1970/71)
1989 Polskie Nagrania Muza
I. Złożenie Chrystusa Do Grobu / The Entombment Of Christ
1. Tropar 5:38
2. Wieliczanije 17:30
3. Irmos 6:47
4. Nie Wydaj Mienie Mati 3:09
5. Stichira 7:41
II. Zmartwychwstanie / The Resurrection Of Christ
6. Ewangelia 2:20
7. Stichira 7:13
8. Psalm Z Troparionem Paschalnym 8:27
9. Kanon Paschy, Pieśń 1, 3, 6, 9 3:42
10. Kanon Paschy, Pieśń 8 2:48
11. Kontakion 2:51
12. Oikos 1:18
13. Kanon Paschy, Fragmenty Śpiewów Poprzednich 6:13
Przyznam, że zasłuchiwałem się tą kompozycją w okresie studenckim w latach 90. Była to jedna z pierwszych pozycji z tzw. "klasyki", która zrobiła na mnie wrażenie, nie jako jakaś historyczna ramota, którą należy poznać i docenić, ale muzyka żywa, aktualna - bo Zmartwychwstanie to temat ciągle aktualny - a także muzycznie korespondująca z moimi ówczesnymi mroczno-industrialnymi zainteresowaniami. Bo w istocie, muzyka Pendereckiego w tym dziele jest bardzo bliska atmosferze industrialnych dokonań np. wczesnego Laibacha. Oczywiście musimy na nią inaczej spojrzeć. U Pendereckiego jest zupełnie inna instrumentacja. Są wokalizy chóru z prawdziwego zdarzenia, a nie pokrzykiwania, wycia czy inne ryki "awangardowe", jak to jest w przypadku twórców industrialnych. Jest tutaj w końcu śpiew prawdziwej sopranistki, która skalę głosu musi mieć jak śpiewaczka operowa a także operowy bas i inne głosy. A jednak, gdy wsłuchamy się w kompozycję Pendereckiego, to usłyszymy bardzo podobny, ciężki, klimat utworu, powolnie rozwijający się temat, brak "melodyjności" i chaos strukturalny - jak jest w wielu momentach części drugiej kompozycji "Wieliczanije".
Różna jest też tematyka, bo większość twórców industrialnych odwołuje się do ezoteryzmu, okultyzmu, ujawnia mroczną naturę Mocy, przez co klimat większości wydawnictw industrialnych jest mroczny, ale nie niosący nadziei. W przypadku Pendereckiego też mamy mrok, ale niesie on nadzieję. No i odwołuje się oczywiście do chrześcijańskiej idei Zmartwychwstania. Więcej niż odwołuje się. To jest muzyka inspirowana prawosławną liturgią Wielkiej Soboty, podczas której opłakuje się śmierć Chrystusa oraz Jutrzni Paschalnej, nabożeństwa odprawianego w Wielkanoc, dla uczczenia zmartwychwstania Jezusa.
Również druga część utworu - Zmartwychwstanie - pozostaje w formie - jak np. w środkowej części ostatniego utworu na płycie pt. "Kanon Paschy, Fragmenty Śpiewów Poprzednich" - nieuporządkowanej, dysharmonicznej, prowadzonej wielokierunkowo i nie zmierzającej w stronę prostej melodyjności. Ta muzyka jest jak walec z naprzemiennymi fragmentami ciszy i uwznioślonego zgiełku oraz zawodzeń. Najbardziej jasnym fragmentem jest "Stichira", rozpoczynająca się od słów "Christos, Woskriesie!", czyli od zawołania radosnego, że Chrystus zmartwychwstał. Następnie łagodny chór wyraźnie uspokaja przez chwilę klimat. Jednak nie prowadzi to do przekształcenia utworu w "poezję śpiewaną". Za chwilę znowu wchodzą dysharmoniczne zaśpiewy chóralne, co potęguje z jednej strony wzniosłość chwili, z drugiej jakąś niewypowiedziane grozę sytuacji. Mimo radości, to nie jest koniec opowieści, ale dopiero początek. Tak jest też w chrześcijaństwie, które nie tylko jest religią miłości i współczucia, ale przede wszystkim sposobem na to jak przezwyciężyć śmierć. I "Jutrznia" jest właśnie o tym.
Jako profan, który nie ma odpowiednich narzędzi, by oceniać muzykę "klasyczną". Mogę jedynie pisać o własnych, bardzo subiektywnych odczuciach związanych ze słuchaniem takiej muzyki. Swoim popkulturowym okiem, które, od czasu do czasu, próbuje spojrzeć również w stronę twórczości ambitniejszej - czy jest to awangardowa twórczość ze świata rocka, industrialu lub innego gatunku szeroko rozumianej muzyki "niepoważnej", również muzyki jazzowej i "klasycznej" - słyszę w tej, ale także innych kompozycjach twórców muzyki współczesnej, wiele punktów wspólnych z awangardą szeroko rozumianej muzyki rockowej i elektronicznej. Nie jest to zresztą jakieś nowe odkrycie. Jest przecież muzyka elektroakustyczna, która właśnie często łączy przedstawicieli obu światów.
Krzysztof Penderecki, który zaczynał jako twórca awangardowy, z czasem przesuwał się w kierunku muzyki coraz bardziej klasycyzującej i przystępnej dla publiczności. Co więcej, "Jutrznia", wśród krytyków muzyki "klasycznej", przeważnie uznawana jest za ostateczne odejście Pendereckiego od swoich korzeni awangardowych. Zupełnie mi to jednak nie przeszkadza, by spojrzeć na omawiane dzieło jak na kompozycję, która powinna zainteresować miłośników industrialu. Na pewno łączenie "Jutrzni" z industrialem może być dla wielu szokujące. Mimo wszystko spojrzenie, które proponuję może być dla niektórych odświeżające i dające do myślenia. Niezależnie od wszystkiego, zachęcam do posłuchania "Jutrzni", żeby stwierdzić jak bardzo się mylę lub czy może jednak jakiś sens w tym spojrzeniu jest.
Andrzej Korasiewicz
Wielki Czwartek, 06.04.2023 r.