Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Tears For Fears - Elemental

Tears For Fears - Elemental 
1993 Mercury

1. Elemental    5:30
2. Cold 5:05
3. Break It Down Again 4:31
4. Mr. Pessimist 6:16
5. Dog's A Best Friend's Dog    3:38
6. Fish Out Of Water    5:07
7. Gas Giants    2:40
8. Power    5:49
9. Brian Wilson Said    4:22
10. Goodnight Song 3:53

"Elemental" obchodzi w tym roku swoje 30. urodziny, a nadal pozostaje czymś w rodzaju ‘nieodkrytego arcydzieła’ Tears For Fears. Po trzech platynowych płytach, hitach które zdefiniowały brzmienie muzyki pop w latach 80., oraz serii stadionowych koncertów, T4F przestali istnieć jako zespół. Dziś Roland Orzabal i Curt Smith z tego się śmieją, ale 30 lat temu mówili inaczej, obwiniając siebie nawzajem o "różnice artystyczne", nadmierne ego, przeciwstawne wizje kierunku rozwoju, itd. Fakty są takie, że u szczytu popularności, pod koniec lat 80., Smith opuścił zespół, przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, aby próbować sił w twórczości solowej. Orzabal z kolei postanowił, że zachowa nazwę T4F i uda się w dalszą podróż sam, skoro i tak do niego należały główne obowiązki kompozycyjne. Rolę Smitha przejął współpracownik zespołu i muzyk sesyjny Alan Griffiths, który wspólnie z Orzabalem napisał większość nowego materiału, a za stołem producenckim usiadł Tim Palmer.
 
Różnice w brzmieniu są ewidentne już od pierwszych chwil. Mniej syntetycznych super-hitów, hymnów epoki, a więcej rockowego kombinatorstwa, twórczej dojrzałości, alternatywnego podejścia do kompozycji i słów, które w dużej mierze są gorzkim żalem po odejściu Smitha. Dwa najbardziej prominentne numery na płycie – singlowy „Break It Down Again” oraz ukryty skarb w postaci „Fish Out of Water” – to bezpośrednie nawiązanie do emocji, jakie gotowały się w Orzabalu po rozstaniu ze Smithem. Szczególnie „Fish” jest numerem, który miał zadatki na bycie kolejnym wielkim hitem T4F, gdyby nie nadmiar osobistego przekazu zawartego w tekście, oraz druga linia wokalna nagrana przez Orzabala w stylu Smitha, dająca złudzenie, że Curt jest obecny na płycie. To pierwszy z grzechów głównych tego albumu i jeden z powodów, dla którego, mimo sukcesu komercyjnego na fali popularności zespołu, ten longplay nigdy nie dorównał swoim wybitnym poprzednikom. 

Drugim powodem jest sama muzyka, odstająca od tego, co zespół prezentował do tej pory, wyraz nieskrępowanej swobody artystycznej Orzabala w duecie z Griffithsem, będącym reakcją na to, co w owym czasie działo się w mainstreamie popu i rocka. Synth-pop wylądował w lamusie, syntezatory i saksofony w stylu „Baker Street” Gerry’ego Rafferty wróciły na strych, skąd z kolei przyniesiono stare gitary elektryczne i ciuchy przeznaczone na zwałkę. W przeciągu kilku lat grunge i rock alternatywny osiągnęły zbyt wysoki pułap, aby inne gatunki nie zaczęły spoglądać w jego kierunku, szukając punktów wspólnych i drogi do bycia istotnym i współczesnym. To samo zjawisko miało miejsce w przypadku synth-popu na starcie lat 80. Grunt, że Orzabal czuł, że powinien coś zmienić i chociaż nie zaczął grać brudnego rocka, to zaserwował słuchaczom koktajl doskonałych numerów, z których każdy jest małym dziełem samym w sobie, owocem głębokich inspiracji i reakcji na zmieniający się świat. 

Po latach "Elemental" słucha się wybornie i jako całość uważam go za najciekawszy krążek T4F. W każdym numerze dzieje się coś indywidualnego i niezależnego – „Mr. Pessimist” w stylu Talk Talk z Guyem Prattem na basie, „Cold” brzmiący jak INXS, uderzające „Power” i kojące „Goodnight Song”, wszystkie mają coś ciekawego do powiedzenia, co pogłębia moje przekonanie o T4F jako jednym z najbardziej utalentowanych duetów lat 80. Sam Steven Wilson twierdzi, że Elemental jest jedną z najlepszych płyt, jakie w ogóle słyszał, co da się odczuć w jego twórczości solowej. To krążek podobnej wagi, co "Spirit of Eden" Talk Talk, wyraz ambicji, talentu, poszukiwania i bycia niezależnym od mainstreamu. Nie mniej, brakuje mu śpiewu Curta, mimo starań Orzabala, aby imitować jego styl. To koktajl ich głosów – młodzieńczy Smith oraz dojrzalszy Orzabal – stanowi o unikatowej tożsamości T4F. Całe szczęście, animozje zostały zażegnane, a zespół gra i nagrywa po dziś dzień. [8/10]

Jakub Oślak
05.04.2023 r.