Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Pet Shop Boys - Please (2)

Pet Shop Boys - Please 
1986 Parlophone

1. Two Divided By Zero    3:34
2. West End Girls    4:45
3. Opportunities (Let's Make Lots Of Money)    3:43
4. Love Comes Quickly    4:19
5. Suburbia    5:30
6. Tonight Is Forever    4:31
7. Violence    4:27
8. I Want A Lover    4:30
9. Later Tonight    2:46
10. Why Don't We Live Together    4:44

Genialny debiut, arcydzieło synth-popu, symbol epoki. To w skrócie o "Please" Pet Shop Boys, albumie którym duet Neil Tennant / Chris Lowe wyznaczył sobie na starcie jak najwyższe standardy. Muzyczny tandem, jaki zrodził się wówczas i który trwa do dziś mogę porównać wyłącznie do tych najwybitniejszych: Lennon-McCartney oraz Jagger-Richards. I wcale nie poznali się w sklepie zoologicznym, jak głosi mit, tylko muzycznym, gdzie Chris pracował jako ekspedient, a Neil kupował syntezator. Ich nazwa nawiązująca do sklepu zoologicznego nie ma głębszego znaczenia – po prostu brzmi dobrze, rytmicznie, oddaje to, co połączyło jej członków, czyli zamiłowanie do muzyki elektronicznej, tanecznej, klubowej. Właśnie owa wspólna pasja legła u podstaw "Please", które jest najbardziej dyskotekowym albumem w ich dorobku (nie licząc serii Disco, zbudowanej na remiksach). 

Być może nie każdy o tym wie, gdy słyszy „West End Girls” w radiu Złote Przeboje, ale ten singiel jaki wszyscy znamy istniał już kilka lat wcześniej. Raczkujących PSB wziął wtedy pod swoje producenckie skrzydła czarodziej z Nowego Jorku, Bobby Orlando. Owa pierwotna wersja największego przeboju duetu nie zwojowała wiele; była typową produkcją przeznaczoną dla didżejów ówczesnej sceny dance – pełnej wpływów italo oraz house. To, że „West End Girls” stał się hymnem epoki i znakiem firmowym PSB zawdzięczamy Stephenowi Hague, który ‘spowolnił’ ten numer, nadał mu głębi i tej rozmarzonej melancholii, która będzie towarzyszyć chłopakom przez całą ich karierę, i zapewni im fanów na całym świecie. Właśnie tu leży serce całego "Please" – w pół drogi pomiędzy odtwarzaniem swoich inspiracji i wpływów, a identyfikacją i manifestacją swojej indywidualnej tożsamości twórczej. 

Oczywiście "Please"  to nie tylko „West End Girls”; spójrzcie na stronę A wersji winylowej - cztery z pięciu tych numerów było singlami i wielkimi przebojami („Loves Comes Quickly”, „Opportunities”, „Suburbia”, „West End Girls”), a otwierające „Two Divided By Zero” na bycie singlem w pełni zasługiwało. To euforyczna płyta, zarażająca przebojowością i potencjałem tanecznym, stojąca nie tylko w opozycji do hard rocka, którego Lowe i Tennant nie znosili, ale też samego synth-popu, jaki wykiełkował z post-punka i zimnej fali. Już nie ma androgenicznych manekinów i ludzi-robotów, tylko dwóch wrażliwych, zagubionych w wielkim mieście homoseksualistów, którzy nie do końca ogarniają własne emocje i to, w jakim znajdują się świecie. Ówczesna scena dance, po obu stronach Atlantyku, od razu wychwyciła, co chłopcy chcą nam przekazać, ale czy mainstream był gotowy na takich dwóch debiutantów? 

"Please" było petardą, które wyniosło Tennanta i Lowe do gwiazd. To jeszcze nie był ten poziom popularności, jaki przypadł im w udziale po drugim albumie, czyli "Actually"; ale był to donośny sygnał o dwóch takich nieśmiałych intelektualistach, którzy potrafią nie tylko pisać doskonale hity, ale też kryją w sobie niebagatelną poezję. Do dziś uważam, że Tennant jest jednym z najlepszych tekściarzy w historii muzyki, mimo iż jego talent osiągnie swoje apogeum dopiero później, przy "Behaviour". Podobnie jak pełna tożsamość PSB, która tu, na "Please", jest przede wszystkim klubowa, euforyczna, taneczna, przebojowa. Tu nie ma orkiestr, aranżacji, łzawych ballad i tej elegancji, jaka odznacza ich muzykę. Jedynym nastrojowym numerem jest „Later Tonight”, najczytelniejszy sygnał na płycie, co gra w sercu Tennanta. Cała reszta to magazynek pełen pocisków, które nic a nic się nie zestarzały. 

Czemu zatem nie ma oceny perfekcyjnej? Subiektywnie, mam "Please" do zarzucenia dwie rzeczy, i bynajmniej nie to, co zarzucano tej płycie wówczas, przy debiucie. Po pierwsze, zawiera w sobie jeden z najgorszych knotów, jakie kiedykolwiek popełnili PSB, czyli „I Want a Lover”, numer nadający się dla Sabriny albo Samanthy Fox. Po drugie, płyta jako całość jest zbyt jednokierunkowa i nie ukazuje w pełni tego, za co kocham PSB po dziś dzień. Oczywiście, to tylko debiut, nie możemy oczekiwać zbyt wiele; w kategoriach debiutu, "Please" to dynamit. Po prostu w swoich prywatnych rankingach wyżej stawiam inne krążki, na czele ze wspomnianym "Behaviour". Ale ten z kolei krążek nie ma w sobie tej linii basu, jaką słychać na „West End Girls”, numerowi któremu zawdzięczam nie tylko swoją miłość do Londynu, synth-popu, estetyki lat 80., ale być może do muzyki w ogóle. [8/10]

Jakub Oślak
13.05.2023 r.