Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Pride And Fall - Elements Of Silence

Pride And Fall - Elements Of Silence
2006 Vision Music

1. Ineo    2:50
2. Retrospect    4:08
3. Sacrament    4:10
4. Scarred    2:49
5. Border    5:06
6. Pathogen    5:07
7. Elements Of Silence    5:29
8. The Violence In Me    4:38
9. The Guiding Light    5:24
10. Ego    4:48
11. The Perfect Circle    5:13
12. Essence Of Angels    4:10

Kolejne wydawnictwo z gatunku synth/future pop norweskiego zespołu Pride and Fall. Płyta ukazała się na początku roku nakładem Dependent, a całkiem niedawno płytkę wypuścił nowy, prężnie działający polski label Vision Music. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że Vision Music reklamuje Pride and Fall jako "kontynuatorów tradycyji legendarnego labela 4AD, wokal przypominający BrendOna Perry z Dead Can Dance". Taką naklejkę mam na pudełku. No coż... Po pierwsze, jeśli już to BrendAna, a nie BrendOna. A po drugie... No nie wiem. Czy to naprawdę trzeba komentować? Chyba komuś sie coś pomyliło i nigdy nie słyszał płyty wydanej przez 4AD. Może i wokal coś ma wspólnego z Perrym - moim zdaniem nie za wiele - ale muzycznie to dwa różne światy. Reklamować tę płytę jako nawiązanie do 4AD i Dead Can Dance, to tak jakby pisać, że Bolter wzorował się na The Cure. Koniec świata! Nie dajcie się więc nabrać tym reklamom, bo Pride and Fall nie tylko nie ma nic wspólnego z Dead Can Dance, ale nawet nie jest to "Medusa Clan of Xymox XXI wieku", jak również chce wydawca.

Czym zatem jest płyta Pride and Fall? "Elements Of Silence" to dość typowe wydawnictwo z kręgu future popu, w duchu Angels and Agony, Neuroticfish czy VNV Nation. Jest to drugi album Norwegów i moim zdaniem słabszy od debiutu - może dlatego potrzebuje tak nachalnego marketingu? Dlaczego słabszy? To oczywiście subiektywne odczucie, ale moim zdaniem jest mniej energetycznie w porównaniu do "Nephesh", mniej dynamicznie, a nawet mniej przebojowo. Słychać, że panom powoli kończą się pomysły. Płyta jednak nie jest zła. Przy odpowiednim podejściu i pozytywnym nastawieniu do synth popu, to przyjemna muzyka na lato. Niekonfliktowa, optymistyczna, choć nie przesadnie wesołkowata, niestety nieco bezbarwna. Bardziej dynamiczne momenty - "Sacrament", "Border", "Elements of Silence", "Ego" - przeplatają się ze spokojnieszymi - "Scarred", "Pathogen", "The Guiding Light". Te spokojniesze w zamyśle mają budować mroczny klimat płyty. Również ciemna okładka wydawnictwa ma za zadania tworzyć mroczny nastrój. Być może właśnie te elementy wydawnictwa nasunęły wytwórni pomysł na taką, a nie inna promocję albumu? Pewnie parę osób da się nabrać i niestety po włożeniu krążka do odtwarzacza będzie rozczarowanych. Z kolei poszukujący synth popu, mogą tę płytę ominąć. Czy na pewno o taki efekt chodziło?

"Elements Of Silence" to płyta niezła, choć według mnie bliska synthpopowego przeciętniactwa. Fani EBM, którzy sięgają czasami po wydawnictwa z kręgu future pop, powinni nowe wydawnictwo Pride and Fall omijać. Na płycie jest sporo przestojów a numery żwawsze mają mało bitu i mogą się okazać mimo wszystko za mało dynamiczne. Pride and Fall to muzyka w sam raz dla fanów łagodnie ubitowionego synth popu, zwanego dzisiaj future popem. [6.5/10]

Andrzej Korasiewicz
14.07.2006 r.