R.E.M. - Accelerate
2008 Warner
1. Living Well Is The Best Revenge 3:12
2. Man-Sized Wreath 2:33
3. Supernatural Superserious 3:24
4. Hollow Man 2:39
5. Houston 2:05
6. Accelerate 3:34
7. Until The Day Is Done 4:09
8. Mr. Richards 3:46
9. Sing For The Submarine 4:51
10. Horse To Water 2:18
11. I'm Gonna DJ 2:08
Docierające wieści o tym, że Stipe i spółka wkroczyli do studia, wywołały we mnie co najmniej lekkie obawy. Nie uspokoiły zapewnienia, że tym razem będzie rockowo, bardziej zwięźle niż na ich ostatnim studyjnym albumie pt. „Around The Sun”. Niepokoje były jak najbardziej uzasadnione – to, co wydali cztery lata temu, zwiastowało, delikatnie ujmując, spadek formy i obranie kierunku w większości zupełnie nijakich smętów. Tak, jakby dawali do zrozumienia, że już się zestarzeli i artystycznie wypalili – do czego w sumie po blisko 30 latach kariery mieliby prawo. Potem jednak wypuścili pierwszy singiel... i odetchnęliśmy z ulgą. Takiego czegoś było im (i nam) trzeba!
Co zaś samego „Accelerate” się tyczy – czuć przede wszystkim, że zespół to nie żadni nowicjusze. Działając na scenie od początku lat 80., zdążyli wypróbować masę chwytów i stworzyć kilka nieśmiertelnych szlagierów do radia i MTV, które mimowolnie nuci do dziś cały świat. Ewoluowali wraz z upływem czasu, szlifując warsztat i coraz bardziej rozpoznawalny, silny wokal Stipe'a, w konsekwencji wypracowując swoje jakże charakterystyczne brzmienie – którego obecność cieszy również a.d. 2008. Grupa faktycznie przyspieszyła tempo nijakich kompozycji z poprzedniczki. Nie ma tu zapychaczy, nic się nie rozmywa, ilość kawałków spokojniejszych (tzw. „wolnych”) wyważono bardzo rozsądnie. I na odwrót - utwory czysto rockowe (krótkie, bo zaledwie dwuminutowe „Horse To Water”) nie wywołują przykrego zażenowania, bo mimo tego, że Stipe i koledzy dobijają/dobili już do pięćdziesiątki, to w tym klimacie wciąż brzmią wiarygodnie. I właśnie ta wiarygodność to chyba największy atut „Accelerate”. To oraz fachowo skonstruowane melodie, które zapewniają grupie miano poważanej grupy pop-rockowej i nie jest to tylko odcinanie kuponów od dobrze znanej marki.
Zachętą niech będzie idealnie dobrane i niebywale zgrabne singlowe „Supernatural Superserious”. Przecież to esencja grupy! Echa poprzednich dokonań można zresztą znaleźć w praktycznie każdej z jedenastu piosenek. Przykłady? „Mr. Richards” mogłoby być spokojnie odrzutem ze świetnego „Up”, zaś „Sing For a Submarine” czy „Until The Day Is Done” wpisują się w materiał z „Automatic for the People”. Zgrabne „Houston” z kolei można by nazwać godnym następcą „Daysleepera” sprzed dziesięciu lat. Nie oznacza to jednak powielania dobrze znanych patentów, tylko konsekwentne podążanie wybraną ścieżką. Choć akurat w przypadku REM rewolucje byłyby chyba dość ryzykownym posunięciem.
Ci, którzy nigdy za nimi nie przepadali, nie zapałają do nich zapewne wielkim uczuciem, ale fani tym razem naprawdę nie mają na co narzekać, a wręcz przeciwnie - będą zachwyceni! Gdyby był to album nagrany po długim milczeniu, z pewnością mówiono by o spektakularnym powrocie, w obecnej sytuacji to po prostu bardzo silna następczyni ostatniej płyty. Tym bardziej boli, że trasa koncertowa Polskę omija szerokim łukiem. [8.5/10]
Zosia Sucharska
11.04.2008 r.