Mark Shreeve - Legion
1985 Jive Electro
1. Legion 5:26
2. Storm Column 5:08
3. Flagg 8:20
4. Sybex Factor 5:12
5. Domain 7 6:25
6. Icon 3:56
7. The Stand 5:25
W marcu upłynęło czterdzieści lat od wydania płyty „Legion” zmarłego prawie trzy lata temu Marka Shreeve’a. Był to najbardziej znany brytyjski reprezentant „szkoły berlińskiej” muzyki elektronicznej, prekursor takich gatunków muzyki elektronicznej jak: ambient, trance i techno. Do tworzenia własnej muzyki zainspirowało go wysłuchanie w radiu sesji Tangerine Dream w studio Johna Peela w 1973 r. Poza twórczością solową Shreeve w 1996 r. założył wraz z bratem Julianem i robem Jenkinsem zespół Redshift, z którym nagrał kilkanaście płyt . Miłośnikom mocno „podkasanego” synth-popu (inaczej „bubble gum music") Shreeve może być też znany jako autor muzyki wielkiego hitu Samanthy Fox „Touch Me (I Want Your Body)” z 1986 r. Zanim jednak Shreeve wprawił w zachwyt bywalców dyskotek nagrał płytę „Legion”, siódmą w swojej dyskografii.
Po bardzo dobrze przyjętej płycie „Assasin” z 1983 r. Shreeve jeszcze jako mało znany muzyk podpisał kontrakt z wytwórnią Jive Electro, subwytwórnią Jive Records, należącą do biznesmenów z RPA, która miała koncentrować się na przybliżeniu instrumentalnej muzyki elektronicznej szerszej publiczności i oczywiście odpowiednio na tym zarobić. Jive Electro zaczęło od złowienia w sieci naprawdę grubej ryby, bo legendy szkoły berlińskiej Tangerine Dream. Na początek w 1984 r. wydało jej album płytowy „Poland” z muzyką nagraną w dużej części podczas warszawskiego koncertu zespołu. W Polsce wydał go Tonpress razem z promującym singlem „Warsaw In The Sun”.
Po podpisaniu kontraktu Shreeve uzyskał dostęp do Battery Studios w Londynie wyposażonego w 32-ścieżkowy rejestrator Mitsubishi, zestaw najnowocześniejszych instrumentów elektronicznych z Fairlightem CMI na czele (cena w 1984 r. 18 tys. GBP a dzień pracy inżyniera obsługującego to urządzenie 200 GBP) i pomocnych inżynierów dźwięków na czele z Pete Q . Harrisem, który obsługiwał Fairlighta i współprodukował ze Shreevem płytę. W rozmowie z „Sound on Sound” Shreeve wspominał: „„W porównaniu z tym, co robiłem do momentu podpisania umowy, Jive Electro było po prostu spełnieniem marzeń. W tamtym czasie myślałem, że nawet jeśli się nie uda, przynajmniej nie będę mógł już dłużej używać wymówki, że nie mam odpowiedniego sprzętu — ponieważ Battery było jednym z najlepszych studiów w kraju”.
Inspiracją dla muzyki Shreeve’a była twórczość króla horrorów Stephena Kinga, a szczególnie postać Randalla Flagga, demonicznej postaci, która w powieści „Storm Of The Century” określa się właśnie jako Legion. Płytę rozpoczynają surmy bojowe tytułowego „Legionu”, utworu bardzo dynamicznego, opartego na wyrazistej linii basu sequencera w stylu Christophera Franke. Do dzisiaj brzmi on nowocześnie, jak zresztą cała płyta. Wydano go jako singiel i wykorzystywano w programie „American Football” w jednej z brytyjskich telewizji. O ile w tytułowym „Legionie” pobrzmiewają bojowe nuty, to następny „Storm Column”, choć równie dynamiczny, wyróżnia się skocznością i radosnym klimatem. W trzecim „Flagg”, rozpoczynającym się intro rodem z horroru, w którym melodyjka jakby z dziecięcej zabawki poprzedza niepokojący temat przewodni. W czwartym „Sybex Factor” rytm znów przyspiesza, a całość oparta jest na chwytliwej melodii i transowej linii sekwencera. Dodatkowo utwór zdobi gitarowa solówka Chrissie Bonacci. Poważny, lecz złowrogi klimat panuje w utworze „Domain 7”, w którym na wstępie słyszymy tło dźwiękowe jakby dobiegające z leśnego uroczyska. Towarzyszy ono dialogowi instrumentów klawiszowych z łkającą gitarą Pata McManusa. Nie pomyli się bardzo ten, kto powie, że na płycie „Legion” pobrzmiewa echo dokonań Tangerine Dream, ale najwyraźniej słychać je właśnie w szóstym, energicznym „Icon”, skomponowanym i zagranym z Christopherem Franke, jednym z filarów tego zespołu, zwanym „królem sekwencerów”. Pozycja ta powinna być bliska miłośników elektronicznych brzmień i atrakcyjnych, choć niebanalnych linii melodycznych. Notabene Tangerine Dream nagrywało w tym czasie dla Jive Electro płytę „Le Parc”, także złożoną po raz pierwszy w historii tego zespołu tylko z krótkich utworów. W ostatnim „The Stand” milkną automat perkusyjny i sekwencer, a pogodna w klimacie muzyka daje wrażenie uspokojenia po minięciu zagrożenia.
Płyta „Legion” jest powszechnie uważana za najlepszą z dyskografii Marka Shreeve i ze wszystkich jego dzieł zestarzała się najmniej, może poza okładką (dwie wersje), która świadomie czy nieświadomie kojarzy się z horrorami klasy B. Muzyka jest bardzo dopracowana, urozmaicona aranżacyjnie i zarazem przebojowa. Można dyskutować na ile zbliża się do muzyki synthpop, ale nie jest to zarzut wobec artysty. Poza tym ten kto płacił, a płacił dużo (podobno koszty wydania tego albumu to w funtach brytyjskich siedmiocyfrowa suma) miał swoje wymagania. Ostatecznie Jive Electro nie udało się zrobić z muzyków „szkoły berlińskiej” gwiazd popu. Nie pomógł nawet Edgar Froese i spółka, którzy dwa lata później wydali płytę „Tyger” z istotnym wkładem wokalnym. Plany był wielkie, Shreeve miał napisać muzykę do dużego albumu koncepcyjnego, a do udziału w projekcie miano zatrudnić m.in. Phila Collinsa i muzyków Def Leppard. Obecnie już pewnie mało kto pamięta, że dla Jive Electro nagrywali w latach 80. Mark Shreeve i Tangerine Dream i Samantha Fox. Jak gorzko wspomina Shreeve: „projekt Jive Electro został zamknięty, ponieważ jego autorzy „nagle odkryli, że Tangerine Dream nie jest już tak atrakcyjny jak kiedyś — przynajmniej w Wielkiej Brytanii. Dla Tangerine Dream nie miało to aż tak dużego znaczenia, ponieważ byli bardziej samodzielni, podczas gdy ja byłem zaangażowany w inne projekty niż moja własna muzyka i stałem się częścią wyposażenia Battery Studios, tworząc muzykę pop i ścieżki dźwiękowe”. Następną solową płytę wydał trzy lata później. Najbardziej zapamiętany został jednak z płyty „Legion” i tę mogę z przekonaniem polecić [9/10]*.
Krzysztof Moskal
09.04.2025 r.
* ocena red. nacz. AP [6.5/10]