Harold Budd, Elizabeth Fraser, Robin Guthrie, Simon Raymonde - The Moon and the Melodies
1986 4AD
1. Sea, Swallow Me 3:09
2. Memory Gongs 7:28
3. Why Do You Love Me? 4:52
4. Eyes Are Mosaics 4:10
5. She Will Destroy You 4:18
6. The Ghost Has No Home 7:36
7. Bloody And Blunt 2:13
8. Ooze Out And Away, Onehow 3:39
Po wydaniu płyty "Treasure" (1984) [czytaj recenzję >>] , która okazała się najbardziej oryginalnym wydawnictwem Cocteau Twins, definiującym styl nie tylko tej formacji, ale całego 4AD, grupa nagrała w 1985 roku muzykę na "Victorialand" [czytaj recenzję >>] . Album, który ukazał się w kwietniu 1986 roku przyniósł twórczość spokojniejszą, subtelniejszą i mniej udziwnioną niż "Treasure". Co ciekawe, podobnie jak w przypadku "Head Over Hills" (1983) [czytaj recenzję >>] , Cocteau Twins pracowali wtedy jako duet: Robin Guthrie i Elisabeth Fraser. Nowy basista Simon Raymonde zaangażowany był wtedy w nagrywanie drugiej płyty This Mortal Coil pt. "Filigree & Shadow" (1986). "Victorialand" jest jednak tak daleka od "Head Over Hills" jak to tylko możliwe. Zespół rozwija na "Victorialand" swoje brzmienie w kierunku muzyki subtelniejszej, wręcz ambientowej, co znajdzie swoje zwieńczenie właśnie na "The Moon and the Melodies". Przy okazji nagrywania "The Moon and the Melodies" do pracy z zespołem powrócił Simon Raymonde, ale dołączył też Harold Budd, amerykański kompozytor współpracujący wcześniej m.in. z Brianem Eno. Jak doszło do tej współpracy? Guthrie i Simon Raymonde wspominają, że stacja telewizyjna Channel 4 zwróciła się do 4AD o udział w projekcie filmowym muzyków wytwórni. Film miał łączyć artystów z różnych gatunków muzycznych. Z kolei Budd w latach 80. wspominał, że jego wydawca muzyczny połączył go z Cocteau Twins po tym, jak grupa wyraziła zainteresowanie coverem jednej z jego piosenek. Mimo że film nigdy nie powstał, współpraca była kontynuowana a jej efektem stała się płyta "The Moon and the Melodies".
Choć "The Moon and the Melodies" to wspólny projekt Cocteau Twins i Harolda Budda, to nazwa zespołu nie pada w wydawnictwie ani razu. Płyta ukazała się pod szyldem Harold Budd, Simon Raymonde, Robin Guthrie, Elizabeth Fraser. Przyznam, że w latach 80. płyta, obok "Victorialand", była dla mnie najmniej ciekawym, by nie napisać nużącym wydawnictwem zespołu. Nigdy nie byłem zwolennikiem muzyki instrumentalnej, a już zwłaszcza ambient. Choć dystans do ambient pozostał u mnie do dziś, to jednak po latach doceniłem piękno "The Moon and the Melodies". W istocie płyta to dobry materiał dla tych, którzy chcieliby posłuchać jakiejś płyty ambient, ale takiej, która nie byłaby do końca albumem ambient. Wydawnictwo "The Moon and the Melodies" właśnie takie jest. Połowa utworów znajdujących się na nim to regularne piosenki śpiewane przez Elisabeth Fraser, a druga połowa to kompozycje czysto instrumentalne. Płyta nie jest przy tym podzielona na stronę A wokalną i stronę B instrumentalną (lub odwrotnie), jak to często bywało np. u Mike'a Oldfielda, ale utwory są wymieszane ze sobą.
Album zaczyna się od pięknej pieśni "Sea, Swallow Me", w której słyszymy zarówno fortepian Budda, jak i zakręcony śpiew Fraser. Następnie przechodzimy do dwóch instrumentali: "Memory Gongs" i "Why Do You Love Me?". Nie mamy jednak do czynienia z ciągnącymi się niemiłosiernie i rozwleczonymi dźwiękami tła, ale z ciekawymi fakturami dźwiękowymi generowanymi przez Budda na fortepianie. W "Memory Gongs" na tle buczącego, rozmytego, ambientowego tła, Budd gra niepokojące, nieco "nastroszone" akordy fortepianowe, które wciągają i wzbudzają zainteresowanie. W "Why Do You Love Me?" jest spokojniej, ale w połowie nagrania do głosu dochodzą melodyjne tym razem, niemal płynące partie fortepianowe. W dalszej kolejności mamy dwie piosenki: "Eyes Are Mosaics" i "She Will Destroy You", które są przerwą od ambientu. W "Eyes Are Mosaics" śpiew Fraser jest bardziej dynamiczny i przypomina trochę klimatem nagrania z "Treasure". W "She Will Destroy You" na tle klawiszowych pasaży i subtelnego, schowanego nieco rytmu automatu perkusyjnego, słychać równie delikatny śpiewa Fraser a także gitarę Guthriego oraz partię saksofonu Richarda Thomasa z Dif Juz, która pojawia się na końcu nagrania. Następnie mamy dwa ambienty: "The Ghost Has No Home" i "Bloody And Blunt". Oba łączy z poprzednim "She Will Destroy You" udział w nich Richarda Thomasa. W "The Ghost Has No Home" tym razem saksofon słychać już na początku i to właśnie z nim dialoguje przez dłuższy czas fortepian Budda, by ostatecznie przejąć kontrolę nad nagraniem. W krótkim, nieco ponad dwuminutowym "Bloody And Blunt" Thomasa słychać w delikatnych muśnięciach perkusji. Całośc kończy utwór "Ooze Out And Away, Onehow" śpiewany a raczej przez prawie trzy minut mruczany przez Elisabeth Fraser. Dopiero w ostatniej minucie wchodzi pełny śpiew Fraser i typowa dla tamtego okresu faktura dźwięków charakterystyczna dla Cocteau Twins. Jesteśmy znowu w innym świecie, nieco odrealnionym i baśniowym, ale tym razem pozostającym w cieniu ambientowych plam.
Mimo wymieszania kompozycji wokalnych i instrumentalnych, nie odczuwamy żadnego dysonansu między utworami. One do siebie zwyczajnie pasują. Improwizowane utwory instrumentalne niemal niepostrzeżenie łączą się z formami piosenkowymi, które w warstwie instrumentalnej dobrze współgrają z tymi ambientowymi. Od strony praktycznej, dzięki takiemu układowi kompozycji, przez płytę łatwiej przebrną słuchacze, którzy nie lubią ambientu. Przy okazji oczekiwania na kolejne nagrania śpiewane przez Fraser, zawieszą ucho na delikatnych, fortepianowych, rozmytych nagraniach instrumentalnych, w których głównym bohaterem jest Budd. I możliwe, że również ta muzyka ich wciągnie. U mnie właśnie tak się stało. Nie tylko doceniłem piękno tej muzyki, ale potrafiłem się nią prawdziwie zachwycić. Jak już wspomniałem, nie stało się tak od razu, ale gdy już to nastąpiło, album "The Moon and the Melodies" okazał się jedną z tych płyt muzyków Cocteau Twins, do których współcześnie często wracam. Szczególnie, gdy potrzebuję uzyskać równowagę i skupienie. To idealna muzyka na uspokojenie i zyskanie dystansu wobec chaotycznej rzeczywistości, która nas otacza. Warto dodać, że w zeszłym roku płyta została ponownie wydana i zremasterowana przez samego Robina Guthriego. [9/10]
Andrzej Korasiewicz
07.04.2025 r.