Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Slowdive - Everything Is Alive

Slowdive - Everything Is Alive
2023 Dead Oceans

1. shanty 05:47
2. prayer remembered 04:46
3. alife 04:38
4. andalucia plays 06:41
5. kisses 03:57
6. skin in the game 03:52
7. chained to a cloud 06:51
8. the slab 05:10

Jest. Nowa propozycja Slowdive, zespołu, znanego od ponad trzydziestu lat, który wydał ledwie piątą płytę w swojej historii. Slowdive, podobnie jak inne grupy z kręgu "shoegaze" - choć nie pamiętam nawet czy ten termin na początku lat 90. w ogóle powszechnie funkcjonował - niczym specjalnym się nie wyróżniał w czasach eksplozji muzyki grunge oraz szybkiego rozwoju sceny techno i hip hop. To była muzyka tła, działająca w pewnej niszy, która nie pasowała do szybkich, zwariowanych czasów upadku bloku wschodniego w Europie, rozpadu ZSRR, odrodzenia kapitalizmu w Europie Środkowo-Wschodniej. Od tego czasu muzyka Slowdive aż tak bardzo się nie zmieniła - choć, czy naprawdę, o tym więcej za chwilę - ale czasy są inne. Okazuje się, że klimat kreowany przez Anglików doskonale wpisuje się w tło współczesności a muzyka Slowdive stała się niejako soundtrackiem do teraźniejszości. Szczególnie trafia zapewne do osób WWO - wysoko wrażliwych. A one stanowią, według badań, około 20 proc. społeczeństwa. Czyli nisza, która jest potencjalnym kręgiem odbiorców Slowdive i grup tworzących w podobnym klimacie jest całkiem spora. Wszystkim innym muzyka grupy może wydawać się nieco nudna - rozmyte, gitarowe przestrzenie, to nie są cechy dźwięków chętnie wykorzystywanych w komercyjnym otoczeniu, w którym na co dzień funkcjonujemy. Ale  przecież jedną z funkcji sztuki jest uwrażliwianie, pobudzanie wyobraźni oraz współodczuwania. I z tej roli nowa płyta Slowdive wywiązuje się znakomicie.

"Everything Alive" nie odtwarza starego brzmienia shoegaze, ale podąża drogą kontynuacji tworząc przy tym nowe punkty odniesienia. Już zaczynający płytę, utwór "shanty", zaskakuje pulsującą pętlą syntezatora, wzmocnioną po chwili zgrzytliwą partią gitarową prowadzącą muzykę Slowdive na tory właściwe dla shoegaze. W dalszej części utworu dominują jednak tekstury elektroniczne połączone ze zwiewnym wokalem Rachel Goswell. I to właśnie "zwiewność" jest słowem-kluczem dla "Everything Alive". Na płycie nie znajdziemy wielu brudnych momentów gitarowych. To nie jest muzyka lo-fi, która przytwierdza słuchacza do brudu otaczającego świata. Slowdive tworzy muzykę, która wznosi do góry i próbuje oderwać od spraw doraźnych i codziennych. "Everything Alive" daje perspektywę, w której świat prezentuje się może nie lepiej, ale znośniej. 

Nowa muzyka Slowdive pewniej usadowiła się w tej marzycielskiej zwiewności. Początki grupy były bardziej zgrzytliwe, gitarowe i z obecnymi elementami lo-fi. Już jednak druga w dyskografii zespołu, słynna "Souvlaki" (1993) była zapowiedzią, że grupa chce podążać w innym kierunku. Ale wówczas sami muzycy nie widzieli sensu dalszej działalności. Dla takiej muzyki nie było wtedy przestrzeni. Po wydaniu trzeciego albumu pt. "Pygmalion" (1995) grupa rozwiązała się. Wszystko zmieniło się w XXI wieku, kiedy Slowdive reaktywował się i wydał w 2017 roku album o eponimicznym tytule. Muzyka grupy znalazła swoich nowych odbiorców, którzy zachwycili się - ciekawe na jak długo - tą niezwykle emocjonalną, snującą się muzyką. 

Kobiecy wokal Rachel Goswell dodaje Slowdie zwiewności. W utworze "andalucia plays" śpiewa Neil Halstead, który jest bardziej depresyjny, ale styl Slowdive nadal pozostaje marzycielski. Czasami śpiewają oboje, jak w utworze "kisses", który jest chyba najbardziej dynamicznym i przebojowym momentem płyty. Muzyka na "Everything Alive" wolno snuje się, czasami przywołując na myśl dokonania The Cure z pierwszej połowy lat 80. Płyta nie jest długa - trwa 41 minut - dzięki czemu nie ma przesytu muzyki. Slowdive przed jej wydaniem opublikował praktycznie połowę albumu. Cztery wcześniej ujawnione utwory - "kisses", "alife", "skin in the game", "the slab" - nie wskazywały na to, że grupa w większym stopniu wykorzysta w swojej muzyce elektronikę. Okazało się, że nowe utwory, obok rozmytego gitarowego tła wzbogacone są też często pulsującymi partiami syntezatorów ("shanty", "chained to a cloud"). To powoduje, że Slowdive otwiera przed sobą nowe przestrzenie brzmieniowe, odchodząc w jeszcze większym stopniu od swoich gitarowych korzeni. Nowe wcielenie Slowdive jest znacznie bardziej łagodne, rozmarzone i spokojne niż w początkach historii grupy. 

Muzyka zespołu to raczej płynąca magma niż zwarte, konkretne kompozycje, które mogą komuś wpaść w ucho. W tę muzykę trzeba się zagłębić a przy jej słuchaniu wyciszyć. Z drugiej strony muzyka grupy sama w sobie niesie funkcje wyciszenia, dlatego wystarczy lekki ruch w kierunku oderwania od codzienności, by dzięki niej wzmocnić w sobie tę tendencję i w pełni skorzystać z przestrzeni, które otwiera przed słuchaczem "Everything Alive".

To bardzo dobra płyta, nie wybitna, ale fani Slowdive nie powinni być zawiedzeni. Grupa wykonała kolejny krok w stronę zbudowania dla siebie pomnika przez tych słuchaczy, którzy wznoszą go przy wykorzystaniu emocji, które przynosi muzyka Slowdive. [9/10]

Andrzej Korasiewicz
02.09.2023 r.