State of the Union - Evol Love Industry
2008 Vision Music
1. Industry 3:14
2. Evol Love 5:36
3. Dead Serious 5:20
4. Roller Coaster 5:09
5. Fall From Grace 4:50
6. Nothing At All 4:23
7. I Want 4:51
8. Radioman 4:38
9. Stockbrecher 6:35
10. Love Is Complicated 4:13
Bonus MP3 Tracks
11. The Color Of My Skin 4:57
12. Blindfold 4:17
13. FFG135 5:10
14. Fallen Angels 5:11
Bonus MPEG Video
15. Radioman 4:50
"Evol Love Industry" to trzecia w dorobku tej futurepopowej kapeli płyta, która potwierdza, że można już powoli przylepiać im etykietę współczesnych królów disco. Dla kogo jest ta muzyka? Na pewno dla fanów tzw. "techniawy", ale techniawy melodyjnej i piosenkowej. Muzyka serwowana przez State of the Union nie ma ani grama mroku, więc fanom gotyku trudno będzie przekonywać, że to dicho jest w jakiś pogmatwany sposób powiązane ze sceną dark - no ale skoro And One podobno jest... "Evol Love Industry" na pewno nie ma nic wspólnego z industrialem, nawet taneczną wersją. Nie jest to EBM i nie jest to nawet synth pop. Cóż to jest więc do cholery? Jeden z promotorów tej płyty w PL twierdzi, że jest to połączenie techno i starego, dobrego "new romantic". Zgodziłbym się z tą tezą, choć wymaga ona doprecyzowania, że chodzi o techno rodem z Manieczek, a jeśli idzie o lata 80., to jednak prędzej mamy do czynienia z italo disco niż z new romantic.
Czy to jest płyta zła? To zależy, do czego ma służyć. Całkiem nieźle sprawdza się w samochodzie. Potwierdzone! Numer "Radioman" z pewnością będzie hitem na wszelkich futurepopowo-EBM-owych potańcówach. Jest on również niemal uosobieniem tezy, że State of the Union to współczesna, stechnicyzowana wersja Gazebo - czy przypadkiem twórcy "Evol Love Industry" nie mają jakiś włoskich korzeni? Nieźle się też słucha numeru dwa pt. "Roller Coaster". Ogólnie do jazdy samochodem ta muzyka jest w sam raz.
A jeśli chodzi o domowe pielesze? Tutaj wypada już znacznie gorzej. Toporne bity, proste melodie, efekty syntezatorowe rodem z italo disco. Jest prosto, nieco monotonnie i raczej bez polotu. Wszystko to sprawia, że niestety nie można nazwać tej płyty nowym wcieleniem "United States of Mind" Covenantu. Nie będę ukrywał, że wkładając płytkę do odtwarzacza, nieco mnie w pierwszej chwili odrzuciło. Skojarzenia na pewno nie szły w kierunku Covenant, Evils Toy, starej Apoptygma Berzerk, ani tym bardziej Johna Foxxa, Ultravox czy Visage. Niestety. Pierwszym słowem, które narzuciło mi się przy słuchaniu "Evol Love Industry", było: DICHO. A przecież to słowo nie jest w moim słowniku epitetem. Ale po przesłuchaniu płytki "Evol Love Industry" stało się... I to chyba nienajlepiej świadczy o nowej produkcji State of the Union.
Płyta jednak z pewnościa przypadnie do gustu zwolennikom futurepopu, bo do nich jest kierowana. Myślę, że z ręką na sercu można ją również polecić fanom Gazebo, Radioramy i Savage. A i pewnie miłośnikom innego eurodisco. Na pewno płyta dobrze sprawdza się również na szosie. Czyli może nie jest zła, ale nie trafiła w "mój" dzień? Możliwe. [6/10]
Andrzej Korasiewicz
16.02.2008 r.