Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Talk Talk - It's My Life

Talk Talk - It's My Life
1984 EMI

1. Dum Dum Girl    3:51
2. Such A Shame    5:42
3. Renée    6:22
4. It's My Life    3:53
5. Tomorrow Started    5:57
6. The Last Time    4:23
7. Call In The Night Boy    3:47
8. Does Caroline Know?    4:40
9. It's You    4:41

Debiutancka płyta zespołu pt. "The Party's Over" [czytaj recenzję >>]  była świetną, ale swoistą przymiarką do tego co nastąpiło na drugim albumie pt. "It's My Life". To tutaj Mark Hollis i nowy nabytek zespołu Tim Friese-Greene, producent i współautor muzyki Talk Talk, który nigdy nie został jego oficjalnym członkiem, wprowadzili synth-pop Talk Talk na szczyt. Później nastąpił dalszy rozwój zespołu i zamiast spaść z tego artystycznego szczytu, muzycy wznieśli się jeszcze wyżej, sięgając muzycznego nieba. Zanim jednak to nastąpiło, grupa posmakowała pierwszego sukcesu komercyjnego poza Wielką Brytanią.

Trudno być prorokiem we własnym kraju i to powiedzenie doskonale sprawdziło się w przypadku drugiego albumu Talk Talk. Płyta sprzedawała się w Zjednoczonym Królestwie początkowo słabiej niż debiut a żaden z singli nie wszedł nawet do top 40 listy najlepiej sprzedających się singli. Zupełnie inaczej było w Europie kontynentalnej i w innych częściach świata. Nawet w Stanach Zjednoczonych tytułowy singiel dotarł do 31. miejsca listy Billboardu, czyli wyżej niż w Wielkiej Brytanii (46. miejsce w 1984 roku). Wbrew powszechnemu dzisiaj przekonaniu singiel "It's My Life" odniósł sukces dopiero po ponownym wydaniu go z okazji ukazania się składanki największych przebojów zespołu "Natural History: The Very Best of Talk Talk" w 1990 roku. Największy sukces komercyjny z płyty "It's My Life" w 1984 roku osiągnął natomiast singiel "Such a Shame", który podbił listy przebojów w Szwajcarii (1. miejsce), Niemczech (2. miejsce), Francji (7. miejsce), Holandii (9. miejsce) i Belgii (13. miejsce). Utwór odnotowano też na listach w Nowej Zelandii (39. miejsce) i USA (89. miejsce). W Wielkiej Brytanii singiel dotarł do 49. miejsca. Trzeci singiel "Dum Dum Girl" już takiego sukcesu nie odniósł, ale zaistniał na listach przebojów w kilku krajach a w Niemczech osiągnął 20. miejsce.

To jednak nie sukces komercyjny bądź jego brak świadczy o wielkości płyty. "It's My Life" to drugi i ostatni album Talk Talk w nurcie syntezatorowego popu i z punktu widzenia tej stylistyki jest płytą doskonałą. Piękne, płynące melodie zalane syntezatorowo-elektronicznym sosem, melancholijny śpiew Hollisa, świetna produkcja Tim Friese-Greene'a powodują, że zwykły synth-pop staje się dziełem sztuki. Jakość kompozycji jest równa i wysoka. Na kolejnym wydawnictwie Hollis odrzuci elementy syntetyczne pozostając na równie wysokim poziomie kompozytorskim a według większości nawet go przewyższając. Ale "It's My Life" moim zdaniem nie ustępuje wiele "The Colour of Spring" pod względem jakości kompozycji. Gorsze oceny płyty wynikają według mnie z anturażu syntezatorowo-elektronicznego muzyki, co w ocenie niektórych obniża jej rangę. Na kolejnych albumach Talk Talk pójdzie jeszcze dalej, odrzucając już nie tylko "synth", ale również "pop", orbitując w rejony post-popowe i post-rockowe. Ale dla sympatyków synth-popu to właśnie "It's My Life" jest zwieńczeniem electro-popowej drogi zespołu. Jednocześnie album może być bramą, przez którą można wejść do art-popowego "The Colour of Spring" (1986) a później można próbować otworzyć kolejne drzwi, za którymi znajdziemy "Spirit of Eden" (1988) oraz "Laughing Stock" (1991).

"It's My Life" rozpoczyna trzeci singiel "Dum Dum Girl", który wprowadza w album spokojnie i bez pośpiechu. Po nim następuje największy hit międzynarodowy Talk Talk w 1984 roku "Such A Shame". To piękna, rozmarzona kompozycja, zawierająca wiele syntetycznych smaczków aranżacyjnych, które wraz z melancholijnym śpiewem Hollisa oraz zmiennym tempem utworu, od wolnego na początku do szybszego, wyznaczonego przez perkusję elektroniczną, następującego od drugiej minuty, budują jej niesamowitość, ulotność i wspaniałość. "Renée" to kompozycja, która zapowiada w jakim kierunku Hollis zamierza rozwijać się na następnych płytach. To nie jest synth-popowy przebój, ale delikatna ballada, w której syntezatory grają bardzo przestrzennie a rytm jedynie zaznacza nieco żywsze tempo kompozycji. Inność tego utworu wzmacnia użycie w nim trąbki, na której gra niemal niezauważalnie jazzman Henry Lowther. To jednocześnie najdłuższy utwór na płycie trwający ponad sześć minut. Po nim następuje jeden z najbardziej dzisiaj rozpoznawalnych utworów Talk Talk, tytułowy "It's My Life", który jednak, jak już wspomniałem, w 1984 roku takiego sukcesu nie odniósł. Również w Polsce na Listę przebojów Trójki trafił dopiero w 1990 roku osiągając w sierpniu 1990 roku 6. miejsce. 

Po tytułowym hicie mamy kolejną wspaniałość na albumie, czyli utwór "Tomorrow Started". Choć nagranie ma trochę żywsze tempo niż "Renée", dzięki nieco transowemu rytmowi perkusji elektronicznej, to jednak mamy do czynienia ponownie z nagraniem delikatnym, pięknym i rozmarzonym budującym nastrój a nie szukającym przebojowości. W utworze słychać rozbudowane aranżacje elektroniczne, ale także riffy gitarowe w charakterze ozdobników, pianino oraz po raz kolejny trąbkę Henry Lowthera. Tym razem jednak słychać wyraźne, choć bardzo krótkie solo na trąbce w piątej minucie utworu. Nad wszystkim rozpościera się w dalszym ciągu melancholijny śpiew Hollisa. "The Last Time" to prostszy utwór w szybszym tempie, ale próbujący zachować nastrój rozmarzenia wykreowany wcześniej głównie dzięki głosowi wokalisty. "Call In The Night Boy" zaczyna się bardziej funkowo, dzięki wyraźniej słyszanej pulsującej gitarze basowej, która początkowo jest niemal na pierwszym planie. W dalszej części pobrzmiewają jednak riffy gitarowe a przestrzeń wypełniają syntezatory. W trzeciej minucie dosyć niespodziewanie słychać solo fortepianowe, szybko jednak przykryte riffami gitarowymi oraz wokalem Hollisa, który tym razem śpiewa bardziej dynamicznie.

Zbliżając się do końca płyty tempo znowu zwalnia dzięki utworowi "Does Caroline Know?", który rozpoczyna się prawie minutowym wprowadzeniem instrumentalnym z wolnym tykaniem perkusji, urozmaiconym efektami syntezatorowymi, by pozwolić w końcu wejść wokalowi Hollisa. To kompozycja dosyć niepozorna, mało efektowna, ale przygotowująca na finał, w którym słyszymy "It's You" łączące w sobie cechy syntezatorowego przeboju i melancholijnej ballady w stylu "Renée". Możliwe, że finał mógłby być bardziej okazały jeśli chodzi o jakość kompozycji, ale wszystko wynagradza interpretacja wokalna Hollisa, która nadaje tej kompozycji znaczenia i mocy. Swoje robią też syntetyczne smaczki aranżacyjne, w tym użyte smyki a także ornamentalne riffy gitarowe.

Z punktu widzenia synth-popu to arcydzieło, z punktu widzenia słuchaczy, którzy nie lubią synth-popu to ledwie tolerowany wstęp do późniejszych dzieł Talk Talk. Ale skoro tolerowany, to może dla tych drugich okaże się drzwiami, za którymi znajdą drogę do większego docenienia, poznania i zrozumienia klasycznego synth-popu? [10/10]

Andrzej Korasiewicz
08.10.2024 r.