Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Cure, The - The Head On The Door

The Cure - The Head On The Door
1985 Fiction Records

1. Inbetween Days    2:55
2. Kyoto Song    4:00
3. The Blood    3:42
4. Six Different Ways    3:16
5. Push    4:28
6. The Baby Screams    3:43
7. Close To Me    3:23
8. A Night Like This    4:12
9. Screw    2:35
10. Sinking    4:50

"Brzydkie Kaczątko" The Cure

Do dziś zadaję sam sobie pytanie, czemu naprawdę fajna płyta jednego z moich ulubionych zespołów mogła zalegać na półce aż do teraz? Gdy Smith i jego zespół zdecydował się nagrać i wydać w 1985 roku płytę, sytuacja na rynku nie była zbyt sprzyjająca. Fani dobrej muzyki nie ochłonęli jeszcze po singlu "Blue Monday" New Order i przełomowej "Power, Corruption And Lies", wydanej w 1983. Po latach, gdy ja sam miałem okazję zdobyć "The Head On The Door", skazałem ją na kurzenie się w szufladzie w cieniu "Get Ready" New Order czy "Best Of" The Cranberries, albo... video "Show" Cure i genialnego "Bloodflowers", "Disintegration" oraz "Pornography".

"The Head On The Door" pełniła u mnie rolę rockowego "brzydkiego kaczątka", które tylko czeka, aby je odkryć i wówczas okazuje się czymś naprawdę pięknym. Być może nie mamy jeszcze do czynienia z dziełem pokroju "Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me", ale jeśli Robert Smith pragnął nagrać album nie mający nic wspólnego z demonami przeszłości (vide "Pornography", "Faith") - spisał się na medal! Dalsza część tekstu mówić będzie jednak więcej o Simonie Gallupie, niż o Robercie. Po kilku latach swojej nieobecności w The Cure (bójka Simon vs Robert na trasie promującej Pornography), Gallup znów zasilił jego szeregi, uzbrojony w nowy "arsenał" instrumentów *1). Jest obecny w The Cure po dziś dzień zresztą...

Płytę otwiera nieco ironiczny "In Between Days", który Robert napisał najwyraźniej dla swojego kumpla, puszczając oko "marnotrawnemu synowi". Bardzo przebojowy początek, a połączenie akustycznych gitar i charakterystycznego brzmienia basu Simona daje mocny efekt. Niestety, ale na "The Head On The Door" znalazły się także kawałki, których nijak nie można zaliczyć do przebojowych. Tym niemniej również są na swój sposób wartościowe, a płyty jako całości słucha się znacznie lżej od poprzednich dokonań Smitha i spółki.

"Kyoto Song" nie wywiera na mnie takiego wrażenia jak zakręcony "The Blood", napisany zresztą przez Roberta na niezłym odlocie. Sam przyznał się w jednym z udzielanych wywiadów nt. okoliczności w jakich piosenka powstawała. Są tutaj elementy muzyki flamenco oraz arabskie - wszystko zmieszane w jedną całość! Dziwny, nieco śmieszny, ale nadający się do słuchania kawałek...

Niestety, ale kolejny utwór, "Six Different Ways", zdecydowanie nie należy do gatunku muzyki, za którą przepadam i psuje dobre wrażenie pozostawione przez poprzednika... Na szczęście pojawia się "Push", doskonale rekompensujący "Six Different Ways". Utwór ma świetną gitarową zagrywkę oraz wyraźne muzyczne nawiązania do "kultowych" New Order i The Mission - być może także The Sisters Of Mercy, jeśli brać pod uwagę grę Simona Gallupa. Chociaż tekstu w samej piosence jest stosunkowo mało, jednak dobrze się jej słucha. Nawet pomimo faktu, iż więcej miejsca zajmują popisy instrumentalistów, a śpiew wchodzi gdzieś koło połowy utworu.

"The Baby Screams" - możnaby rzec, że jest to Cure'owa muzyczna odpowiedź na New Order'owy "Blue Monday". Kolejna chwytliwa rzecz na "The Head On The Door". Tym razem dla odmiany przesycona elektroniką i prowadzącym basem Simona Gallupa. 

"Close To Me" - i pamiętny teledysk z szafą spadającą do morza. Nic dodać, nic ująć. Ot, Smith'owe przewrotne postrzeganie świata, rzecz jasna po kilku głębszych w towarzystwie Gallupa... "A Night Like This" - następny wielki przebój, możnaby rzec, że w starym, dobrym stylu The Cure... Ciekawostką jest zastosowanie saksofonu, jako instrumentu grającego solówkę. "Screw" - mocno dyskusyjna rzecz: niektórym się podoba, a niektórym nie. Ja należę do pierwszej grupy. Simon Gallup prowadzi cały kawałek na przesterowanym basie. Można rzec, że to jego prawie-solowy popis trwający krócej niż trzy minuty. "Sinking" - nieco psychodeliczny klimat, bass Simona z chorusem (znów na pierwszym planie) i mocno osadzone klawisze oraz wolne tempo dają bardzo konkretny efekt. Naprawdę doskonała rzecz na zakończenie albumu.

Płyta "The Head On The Door" symbolizuje rewitalizację The Cure oraz skierowanie się w nowym muzycznym kierunku. Co prawda od niezwykle chwytliwego "Kiss Me Kiss Me Kiss Me" dzieli ją jeszcze spory dystans, lecz koncepcyjnie jest to całkowicie inny album, niż np. monumentalny "Disintegration" lub wcześniejsza "trylogia". Z całą pewnością sytuację w zespole poprawił powrót Simona Gallupa - co oczywiście miało wpływ na Roberta Smitha i jego twórczość. "The Head On The Door" ma zdecydowanie pozytywną i wesołą wymowę.

Oprócz kilku "udziwnień", The Cure nagrało w 1985 roku prawie 40 minut muzyki której świetnie się słucha. Tak oto "brzydkie kaczątko" na stałe zagościło w moim zbiorze płyt, których słucham najczęściej.

Adam Pawłowski
08.06.2006 r.

*1) - Simon Gallup wykorzystywał wówczas głównie bass MusicMan - patrz video In Orange - co dawało mu nowe brzmienie. Przybył mu też półakustyczny Epiphone Jack Cassady Bass oraz dwa Eccleshall 335 (identyczne z Peterem Hookiem) i Gibson Thunderbird IV. Pozostał też przy starym Fender Precision oraz Jazz Bass i Rickenbackerze, znanymi z Cure'owej "trylogii".