The The - Mind Bomb
1989 Epic
01. Good Morning Beautiful
02. Armageddon Days Are Here (Again)
03. The Violence Of Truth
04. Kingdom Of Rain
05. The Beat (en) Generation
06. August & September
07. Gravitate To Me
08. Beyond Love
The The, czyli zespół, którego płyty trudno znaleźć w serwisach aukcyjnych, bo po wpisaniu frazy "the the" wyskakują wszystkie grupy, których nazwa rozpoczyna się od "The" ;). Trudno znaleźć w zalewie "the beatles" i "the who" właściwe The The. Czyli od początku nie jest łatwo. A jeszcze trudniej znaleźć w internecie jakieś informacje o grupie w języku polskim. Tak naprawdę nie ma niemal nic. Zresztą nawet w języku angielskim nie jest łatwo.
Cały czas piszę o The The jak o grupie i zespole. W rzeczywistości The The to raczej projekt jednego człowieka - Matta Johnsona - który zaprasza na swoje kolejne płyty różnych muzyków. Ten tajemniczy jegomość zaczynał swoją działalność muzyczną od współpracy z legendarną wytwórnią 4AD. Jego debiutancka płyta pt. "Burning Blue Soul" ukazała się w 1981 roku nakładem 4AD i w niczym nie przypominała późniejszych dokonań Matta. Znalazła się na nim w pełni eksperymentalna muzyka, którą można od biedy zakwalifikować jako psychodeliczny postpunk. Nie ma tam ładnych melodii i pięknych piosenek. Jest ciężko, mrocznie i posępnie. Płyta zresztą nie ukazała się pod szyldem The The, tylko jako Matt Johnson. Dopiero wznowienie z 1993 roku podpisano The The. Ale wtedy już marka The The była przez niektórych kojarzona. Bo Matt Johnson miał swoje pięć minut na rynku muzycznym na przełomie lat 80. i 90. i właśnie głównie dzięki płycie "Mind Bomb".
Po mrocznym "Burning Blue Soul" przyszła kolej na "Soul Mining" (1983), "Infected" (1986) i wreszcie "Mind Bomb" (1989). Twórczość Matta Johnsona ewoluowała od post-punku w kierunku muzyki post-alternatywnej, popowej. Jeśli czasami nie wiadomo muzykę jakich wykonawców można określać mianem "alternatywnego popu", to ja tak nazywam właśnie twórczość Matta Johnsona. A krytycy do tego określenia dorzucają jeszcze art pop i progressive pop. Bo zaiste The The z lat 80. wspięło się na wyżyny sztuki pop i sprawiło, że muzyka pop otarła się o sztukę właśnie. Płyta "Mind Bomb" to zwieńczenie tej drogi i moim zdaniem największe osiągnięcie artystyczne Matta Johnsona a jednocześnie największy sukces komercyjny.
Już albumy "Soul Mining" i "Infected" świadczyły o olbrzymim talencie Matta Johnsona. Oba przynosiły inteligentną muzykę pop, ocierającą się o klimaty alternatywne. Na "Mind Bomb" Matt Johnson doprowadza swój kunszt do perfekcji. Zresztą już to kogo udało się zaprosić do nagrania albumu wiele mówi. Podstawowym członkiem grupy The The podczas nagrywania albumu był Johnny Marr (ex-The Smiths), który grał na gitarze oraz harmonijce. W utworze "Kingdom of Rain" zaśpiewała, będąca wówczas na fali wznoszącej, Sinead O'Connor. Oprócz nich w nagrywaniu płyty wzięła udział cała plejada muzyków, którzy grali na takich instrumentach jak: klarnet, obój, skrzypce, flugelhorn, fortepian, saksofon i wiele innych. Johny Marr nie tylko grał, ale był również współautorem jednego z utworów ("Gravitate to Me").
Z płyty uderza wielka staranność produkcji. Czuć tutaj pietyzm, który włożono w nagranie i wyprodukowanie albumu. Wszystko zaczyna się od arabskich zawodzeń muezzina, które przechodzą w "Good Mornign Beautiful". Wcześniej nie napisałem, że Matt Johnson śpiewa w specyficzny sposób. O ile można nazwać to śpiewem. Jest w nim coś z Toma Waitsa, choć wokal Matta nie jest tak drapieżny i "pijacki". Głos Matta Johnsona, choć bywa chropawy, jest bardziej elegancki. Określiłbym go skrzyżowaniem Toma Waitsa i Bryana Ferry.
Następny utwór - "Armageddon Days Are Here (Again)" - ukazał się również na singlu i w Polsce został wylansowany w radiowej Trójce na największy hit The The (dotarł do 5. miejsca Listy Przebojów Programu Trzeciego), choć trudno nazwać to klasycznym przebojem. Jest to zresztą jedna z najlepszych piosenek na płycie. Swego czasu słuchałem tego na okrągło. Numer 4 - "Kingdom Of Rain" - to duet z Sinead O'Connor, który również zainstniał w radiowej Trójce. Podobnie jak "The Beat (en) Generation", który z kolei odniósł największy sukces w w Wielkiej Brytanii, gdzie osiągnął 18 miejsce listy przebojów. Trudno jednak ten album rozpatrywać w kategorii zbioru przebojów. Utwory zgromadzone na "Mind Bomb" przebojowe, w takim rozumieniu tego słowa, jak je rozumiemy włączając komercyjne rozgłośnie radiowe, nie są.
"Mind Bomb" to płyta-majstersztyk. Lekko mroczny klimat miesza się tutaj z elegancją; alternatywny brud ze znakomitą produkcją; bogactwo instrumentów z prostotą wokalu Johnsona; ambitne i wyszukane kompozycje z popową ich przystępnością. Jedyny zarzut, jaki można mieć do płyty to ten, że jest za krótka. Trwa czterdzieści sześć minut, ale wydaje się to stanowczo za mało. Tej muzyki chciałoby się słuchać i słuchać. Matt Johnson wzniósł się na tym albumie na swoje wyżyny tworząc swoiste arydzieło "alternatywnego popu". Szkoda, że płyta jest tak naprawdę dzisiaj niemal całkowicie zapomniana. Bo jeśli można mówić o inteligentnej muzyce pop to jest nią właśnie album "Mind Bomb". A jeśli ktoś za wzór muzyki niezależnej o cechach popowych uznaje Interpol czy Editors, niech posłucha lepiej The The. Matt Johnson to prawdziwy mistrz, od którego współczesne gwiazdki "indie" powinny uczyć się jak łączyć niezależne granie z ładnymi melodiami i jak dzięki temu tworzyć muzyczne perły, takie jak "Mind Bomb". [10/10]
Andrzej Korasiewicz
26.10.2010 r.