Turaj - Dunellen
2025 Turaj
01. The Gift
02. Jack the Wizard
03. Beautiful
04. Away
05. A Lifetime Chicken Code
06. The Motel
07. Dunellen
08. Ten Steps
09. A Dream
Andrzej Turaj to dla mnie nadal przede wszystkim twórca wspaniałej płyty God's Own Medicine "Retro", która ukazała się w 1999 roku i wzbudziła, wraz z twórczością Fading Colours i God's Bow, zachwyt fanów mrocznej elektroniki. To był znak, że w Polsce też tak można grać! Album odbił się wtedy szerokim echem w niszowym środowisku tworzącej się w Polsce społeczności "dark independent" i był dla mnie jednym z sygnałów, żeby się tą sceną zainteresować. Muzyka God's Own Medicine to była mieszanka ejtisowej elektroniki w stylu Clan of Xymox oraz nowocześniejszych dźwięków z kręgu trance i trip hop. W tle pobrzmiewały gdzieś echa nowego romantyzmu. God's Own Medicine nagrywał w kolejnych latach następne płyty, ale dynamika popularności i rozpoznawalności nie zwiększyła się. W międzyczasie Andrzej Turaj rozpoczął współpracę z Rafałem Tomaszczukiem (Agonised By Love) tworząc duet Hidden By Ivy. Pod tym szyldem ukazało się kilka płyt eksplorujących podobne klimaty z kręgu dark wave i electro pop. W końcu Andrzej Turaj postanowił nagrać coś pod własnym nazwiskiem i w 2023 roku ukazał się album pod szyldem Turaj i tytułem "Neony". Szczerze polecam ten album, który powinien przypaść do gustu przede wszystkim miłośnikom starego new romantic i new wave. Turaj wyraźnie jednak szedł w stronę muzyki brzmiącej bardziej organicznie, wręcz rockowo. Na najnowszej płycie "Dunellen" rozwija ten kierunek.
Andrzej Turaj to człowiek-orkiestra. Na "Dunellen" śpiewa, gra na gitarze i basie, obsługuje elektronikę, komponuje i pisze teksty. Choć perkusja jest programowana, to jednak użyte sample brzmią bardzo naturalnie, tak jakby były grane na żywo przez perkusistę. W efekcie otrzymujemy płytę, która wyraźnie ma charakter rockowy, ale nie w sensie rockowego "czadu" i "kopa". Nad muzyką unosi się atmosfera delikatności i subtelności. Jeśli używać szufladek, to można byłoby ja zakwalifikować jako rodzaj "sophisti-popu" czy art popu. Choć na "Dunellen" pobrzmiewają ostrzejsze riffy gitarowe, jak np. w "Jack the Wizard", "Beautiful", czy "A Lifetime Chicken Code", to jednak mają one za zadanie wzmocnienie przekazu i mocy utworu, a nie wywołania rockowej nawałnicy. Nad płytą unosi się duch romantyzmu i łagodności, ale jednak jest też ten rockowy pazur, który czasami kontruje atmosferę, by nie było za słodko. Bardzo podobają mi się zastosowane na płycie środki wyrazu a także nastrój, który dzięki nim zyskała. Podoba mi się również barwa głosu Turaja, która stanowi doskonałe uzupełnienie warstwy instrumentalnej. Moim zdaniem jest w tej muzyce coś z ducha Ultravox i Midge Ure'a, choć czasami klimat kojarzy mi się bardziej z utworem Szwajcarów z Double "Captain of my Heart". Na zasadzie wolnych skojarzeń do głowy przychodzi mi też solowa twórczość Petera Murphy'ego. Tak naprawdę wszystkie te porównania się jednak ułomne, bo muzyka na "Dunellen" to przede wszystkim styl Andrzeja Turaja, który moim zdaniem odnalazł swoją drogę indywidualną, do której podążania gorąco zachęcam twórcę.
Z płytą "Dunallen" wiąże się też ciekawa historia osobista Turaja, do której nawiązuje tytuł płyty, jak i cała jej zawartość w warstwie lirycznej. Jak mówi Andrzej Turaj: "Dunellen to miasteczko w stanie New Jersey. Na początku XX wieku wyemigrowała tam parowcem część mojej rodziny i ślad po nich zaginął, nitka się zerwała. Stąd taki luźny koncept na album - przemijanie, zacieranie śladów, odchodzenie, znikanie. Ten motyw - Dunellen jako miasteczko - stanowi tło dla refleksji o przemijaniu, tęsknocie za utraconym czasem, ludźmi i historiami. Wszystko wygasa, ale wciąż budzi silne emocje i ma głęboki wpływ na to, kim jesteśmy." Widać, że ta swoiście romantyczna, ale nie przesłodzona czy rozwodniona muzyka ma swoje osadzenie w ogólnej koncepcji, z której album narodził się. Zachęcam wszystkich do zapoznania się z solową twórczością Turaja, bo zarówno debiutancka płyta "Neony", jak i omawiana "Dunallen" budują atmosferę, o którą trudno w polskim światku "alternatywnym". To jest ten rodzaj popu, który powinien być w głównym nurcie muzyki, zamiast gwiazd, które są w nim obecnie. A nawet jeśli nie zamiast nich, to przynajmniej razem z nimi. Płyta trwa zaledwie nieco ponad pół godziny, ale to wystarczająco długo, by polubić muzykę Turaja a przy tym mieć poczucie pewnego niedosytu. "Dunallen" to refleksyjny pop z klasą, bez agresji i wrzasku, ale na tyle energetyczny, że potrafi porwać i zachwycić. W moim przypadku to zadziałało. [8/10]
Andrzej Korasiewicz
23.02.2025 r.