Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Ultravox! - Ultravox!

Ultravox! - Ultravox!
1977 Island Records

1. Saturday Night In The City Of The Dead    2:36
2. Life At Rainbow's End (For All The Tax Exiles On Main Street)    3:44
3. Slip Away    4:18
4. I Want To Be A Machine    7:25
5. Wide Boys    3:17
6. Dangerous Rhythm    4:19
7. The Lonely Hunter    3:45
8. The Wild, The Beautiful & The Damned    5:52
9. My Sex    3:02

Gdy pierwszy raz usłyszałem dwie wczesne płyty Ultravox! z 1977 roku w połowie lat 80. przeżyłem szok poznawczy. To nie jest Ultravox! No właśnie, to nie jest Ultravox, ale Ultravox! Zacznijmy od wyjaśnienia różnic w nazwie. Formacja na początku swojej działalności używała dodatkowo wykrzyknika na jej końcu. Ale przecież to nie była główna różnica między Ultravox! a Ultravox. Mimo że w składzie Ultravox! było trzech muzyków z późniejszego klasycznego kwartetu, tworzącego zespół w latach 80. - Warren Cann, Chris Cross, Billy Currie - to brzmienie w niewielkim stopniu przypominało Ultravox z lat 80. A jednak, jeśli przyjrzeć się ewolucji muzyki zespołu, to okaże się, że jest w niej od początku logika i konsekwencja, która doprowadziła do narodzenia się Ultravox, który wszyscy znamy.

Debiutancki album "Ultravox!", wydany w lutym 1977 roku, jest rozwinięciem stylu znanego z twórczości Roxy Music czy Davida Bowiego. Zresztą jego współproducentem jest Brian Eno, były członek Roxy Music. A przecież to właśnie m.in. ci wykonawcy oraz inni z kręgu glam rocka a także niemiecki Kraftwerk stali się wkrótce inspiracją dla mody a następnie muzyki "new romantic", którą odnowiony Ultravox z Midge Urem nieśli w 1980 roku na sztandarze. 

Mimo że "Ultravox!" to płyta w pełni rockowa, już na niej znalazły się pierwsze sygnały, w którym kierunku może rozwinąć się twórczość zespołu. W kończącym album utworze "My Sex" użyto syntezatora, który pełni w nim rolę wiodącą. Z kolei utwór "I Want to Be a Machine" to przejaw fascynacji ówczesnego lidera zespołu Johna Foxxa, fantastyką naukową a także wyraz jego izolacjonistycznego postrzegania stosunków społecznych, co zresztą było jedną z przyczyn późniejszego odejścia z Ultravox. Te tendencje znajdą odzwierciedlenie w dalszym rozwoju Ultravox a następnie rozwiną się w pełni na solowym albumie Foxxa "Metamatic" [czytaj recenzję >>]  

Dennis Leigh, który przyjął pseudonim John Foxx, był w 1974 roku założycielem grupy Tiger Lily, a pierwszą osobą, która do niego dołączyła stał się Chris Allen, znany później jako Chris Cross. W tym samym czasie do składu doszedł gitarzysta Stevie Shears, który wystąpił na dwóch pierwszych płytach Ultravox! Składu grupy dopełnili Warren Cann i Billy Currie. Przez dwa lata działalności formacja zagrała sporo koncertów, zmieniła też kilka razy nazwę a pod pierwotną, Tiger Lilly, nawet udało się wydać singiel. Zespół był na tyle interesujący na żywo, że wytwórnia Island Records zaproponowała muzykom podpisanie kontraktu płytowego, co nastąpiło w 1976 roku. Wtedy panowie postanowili, że trzeba wymyśleć lepszą nazwę. Padło na Ultravox! a wykrzyknik był nawiązaniem do krautrockowego zespołu Neu!. W lutym 1977 roku ukazała się debiutancka płyta pt. "Ultravox!". Ani album, ani promujący go singiel "Dangerous Rhythm" nie odniosły jednak sukcesu komercyjnego. Płyta i singiel nie zostały nawet odnotowane na listach przebojów. 

Sympatyków synth-popu a także nowej fali w konsternację może wprowadzić już rozpoczynający płytę utwór "Saturday Night In The City Of The Dead", rockowy, prosty, dynamiczny, niemal punkowy, w którym wyraźnie słychać... harmonijkę. To nie zachęca do dalszego odsłuchiwania płyty. Ale jeśli przymkniemy ucho na tę harmonijkę, to okaże się, że w kolejnych odsłonach albumu robi się coraz ciekawiej. "Life At Rainbow's End (For All The Tax Exiles On Main Street)" to utwór w trochę wolniejszym tempie, o nieco glam rockowym charakterze. Słychać tutaj zarówno rytmicznie wykorzystaną gitarę, jak i wyraźniejsze hard rockowe riffy gitarowe. Ale są tutaj też w zakończeniu niepokojące dźwięki tworzące nieco mroczną atmosferę kompozycji. W warstwie lirycznej to krytyka dinozaurów rocka, jak już w 1977 roku postrzegano wykonawców w rodzaju The Rolling Stones.

"Slip Away" to świetny utwór, nagrany głównie przy zastosowaniu rockowego instrumentarium, w którym słychać już jednak mechaniczny wokal Foxxa. Nagranie lśni także bogactwem innych dźwięków generowanych m.in. przez instrumenty klawiszowe czy skrzypce. "I Want To Be A Machine" to mój ulubiony, obok "The Wild, The Beautiful & The Damned", utwór na płycie. Choć w pierwszej części jest to rodzaj akustycznej ballady i nie ma tutaj syntezatorów, to przejmujący śpiew Foxxa powoduje, że czujemy wręcz namacalnie jego chęć odcięcia się od świata emocji, uczuć i społecznych relacji. Podniosłość utworu podkreśla brawurowa partia skrzypiec Currie, a perkusja Canna dodaje momentami dynamiki. Futurystycznie, ale agresywnie brzmi też chwilami wokal Foxxa w "Wide Boys", który w istocie jest prostym, dynamicznym utworem glam rockowym z mocniejszymi riffami gitarowymi.

Mało interesującą kompozycją wydaje mi się utwór "Dangerous Rhythm", nawiązujący do rytmiki reggae i wybrany na singiel. Zupełnie do mnie nie przemawia. Ciekawszy jest według mnie "The Lonely Hunter", w którym słychać dominującą partię gitary basowej powodującą, że utwór nabiera niemal funkowego charakteru. "The Wild, The Beautiful & The Damned" podoba mi się może dlatego, że z jednej strony ma ciekawą instrumentację, na którą składają się skrzypce elektryczne, gitara, zmienny rytm perkusji, który przez cały czas zachowuje klarowną dynamikę, a z drugiej strony nagranie ma chwytliwy refren. Chwytliwość, przebojowość, to cechy, które z mojego punktu widzenia są czymś ze wszech miar pozytywnym w muzyce jeśli nie są celem nadrzędnym twórczości. 

Końcowym aktem płyty jest wspominany już "My Sex". Sam utwór nie robi piorunującego wrażenia i gdyby nie wspaniała partia syntezatorowa, która pojawia się na początku drugiej minuty, która ewokuje przyszłość zespołu, to numer pozostałby dla mnie bez większego znaczenia. Proszę jednak wsłuchać się w te piękne pasaże syntezatorowe, które są jednymi z pierwszych wykonanych w muzyce popularnej. Ultravox! wkracza tym samym na ścieżkę, która wyprowadzi zespół na szerszą drogą synth-popu już na trzeciej płycie "Systems of Romance" (1978) [czytaj recenzję >>]  Jednak dopiero przegrupowanie zespołu w 1979 roku i dołączenie do upadającej formacji Midge Ure'a sprawi, że powstanie w pełni nowa i kompletna jakość muzyczna, za którą kochamy zespół.

Ultravox, dzięki swojemu debiutowi, okazuje się jednym z nowatorów ówczesnej muzyki, którego można zestawiać, jeśli chodzi o swoją niezależność i "osobność", choćby z The Stranglers. Luty 1977 roku to zaledwie kilka miesięcy po wydaniu debiutanckiego singla Sex Pistols. Punk rock dopiero się wtedy rozkręcał na dobre a tymczasem Ultravox! grają muzykę z jednej strony korespondującą z energią, która eksplodowała wtedy w Londynie, a z drugiej strony grupa idzie o krok dalej wykorzystując na płycie syntezator we wspomnianym już utworze "My Sex". Glam rock miesza się tutaj z punk rockiem i nową falą. 

Mimo że debiutancki album jest płytą nierówną, to ma swoje jasne strony. Udowadnia także, że brzmienie Ultravox, które ukształtowało się ostatecznie na przełomie lat 1979 i 1980 nie było dziełem przypadku, ale wynikiem naturalnej ewolucji muzyki grupy. [8/10]

Andrzej Korasiewicz
23.07.2024 r.